Historia mojej mamy, niestety bez happy endu....
Mama chorowała ponad 30 lat. Przez większość tego czasu choroba była uśpiona i poza nielicznymi rzutami stan był na jednakowym poziomie. Mama cały czas była osobą samodzielną, chodzącą i w miarę aktywną. Od 3 lat miewała regularne rzuty - zwykle na jesieni. Trafiała na 5 dni do szpitala na oddział neurologiczny na kroplówki z Solu Medrolu, wychodziła ze szpitala i jakoś było. W tym roku - 18.11 również trafiła do szpitala z rzutem. Dostała kroplówki, wróciła do domu i następnego dnia odwieżliśmy ją z powrotem do szpitala z wysoką gorączką. Ponownie 3 dni w szpitalu, zbili temperaturę, trochę ją wzmocnili i do domu. Ponownie jedna noc w domu i znów wysoka temperatura i powrót do szpitala. Nie mogę niestety powiedzieć, że następnie znów wróciła do domu... Po 2 tygodniach leżenia na oddziale internistycznym moja mama zmarła na bakteryjne zapalenie wsierdzia. Najprawdopodobniej w szpitalu została zakażona gronkowcem złocistym, który rozprzestrzenił się w krwi i dotarł do serca umiejscawiając się na zastawkach. Moja mama zmarła 12.12.2012 r. w wieku 61 lat. Nie chcę nikogo oskarżać, ale mam ogromny żal, ponieważ opieszałość i olewczy stosunek lekarzy był tak rażący, że jestem pewna, że w znacznym stopniu przyczynił się do tego co się stało. Moja mama przyszła do szpitala o własnych siłach... Z biegiem czasu z braku sił przestawała najpierw chodzić, potem samodzielnie siedzieć, jeść... Nie ma nic gorszego niż patrzeć na cierpienie tak bliskiej osoby i nie umieć pomóc. Nie byłam na tym forum częstym aktywnym gościem, ale często czytałam to co piszecie. Już teraz nie mam dla kogo zaglębiać się w chorobę jaką jest SM. Teraz pozostało mi pogodzić się z tym, że straciłam moją mamę... Ból jest niewiarygodny.
Minęło 21 lat od ostatniego rzutu - teraz nastąpił kolejny
Moderator: Beata:)
- zosiasamosia
- Posty: 5081
- Rejestracja: 2011-07-26, 12:28
- Lokalizacja: Całkiem fajna ;)
Bardzo dziękuję za ciepłe słowa.
Choć mam poczucie, że całą rodziną zrobiliśmy naprawdę baaaardzo dużo, żeby mama nie zostawała nawet na moment sama w szpitalu, żeby cały czas ktoś przy niej był, pomógł usiąść, najeśc się, to jest ogromny żal do pracowaników szpitala. Trzeba się było prosić o dosłownie wszystko - z podaniem leku przeciwgorączkowego, gdy temperatura sięgała już 39 st. zwlekali czasem kilka godzin. Spytałam raz lekarza prowadzącego czy chciałby tak leżeć jak moja mama - usłyszałam, że nie chciałby i że jestem niegrzeczna.
Idą święta, najchętniej bym zasnęła i obudziła się w Nowym Roku. Jest o tyle trudno, że całe życie mieszkałam z rodzicami, nawet gdy w czerwcu wyszłam za mąż zamieszkaliśmy razem we czwórkę. Nie pamiętam czasów kiedy mama pracowała - szybko przeszła na rentę. Zawsze, ale to zawsze była w domu. Teraz jest tak niewyobrażalna pustka, że trudno to wytrzymać. Ale czuję, jak mama daje nam siłę, jak czuwa i słucha. Nie wierzyłam dotąd w takie rzeczy, ale naprawdę kilka razy poczułam jakby stała tuż obok mnie. Nadal nie mogę uwierzyć, że jej już nie ma i nigdy nie będzie...
Choć mam poczucie, że całą rodziną zrobiliśmy naprawdę baaaardzo dużo, żeby mama nie zostawała nawet na moment sama w szpitalu, żeby cały czas ktoś przy niej był, pomógł usiąść, najeśc się, to jest ogromny żal do pracowaników szpitala. Trzeba się było prosić o dosłownie wszystko - z podaniem leku przeciwgorączkowego, gdy temperatura sięgała już 39 st. zwlekali czasem kilka godzin. Spytałam raz lekarza prowadzącego czy chciałby tak leżeć jak moja mama - usłyszałam, że nie chciałby i że jestem niegrzeczna.
Idą święta, najchętniej bym zasnęła i obudziła się w Nowym Roku. Jest o tyle trudno, że całe życie mieszkałam z rodzicami, nawet gdy w czerwcu wyszłam za mąż zamieszkaliśmy razem we czwórkę. Nie pamiętam czasów kiedy mama pracowała - szybko przeszła na rentę. Zawsze, ale to zawsze była w domu. Teraz jest tak niewyobrażalna pustka, że trudno to wytrzymać. Ale czuję, jak mama daje nam siłę, jak czuwa i słucha. Nie wierzyłam dotąd w takie rzeczy, ale naprawdę kilka razy poczułam jakby stała tuż obok mnie. Nadal nie mogę uwierzyć, że jej już nie ma i nigdy nie będzie...
zagubiona córka chorej na SM
pestka, bardzo przykro to słyszeć Współczuję Ci bardzo, wiem co to znaczy stracić ukochaną osobę i wiem jak bardzo musi Ci być ciężko
http://www.katarzynadebska.pl/
„Jeśli potrafisz o czymś marzyć, to potrafisz także tego dokonać” – Walt Disney
„Jeśli potrafisz o czymś marzyć, to potrafisz także tego dokonać” – Walt Disney
pestka Najszczersze wyrazy współczucia. Te święta będą dla waszej rodziny najstraszliwsze, rozumiem twój ból i żal.
Może zgłoś ten przypadek w Sanepidzie i może na Prokuraturze. Mamcia nie wróci, ale może jakaś sprawiedliwość pociągnie lekarzy i szpital do odpowiedzialności.
Musisz być dzielna. Trzymaj się.
Może zgłoś ten przypadek w Sanepidzie i może na Prokuraturze. Mamcia nie wróci, ale może jakaś sprawiedliwość pociągnie lekarzy i szpital do odpowiedzialności.
Musisz być dzielna. Trzymaj się.
miłego dnia i wielu powodów do uśmiechu [you]
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 262 gości