Problem z teściem.
: 2011-03-01, 08:10
Witam, zalogowałam się wczoraj, bo mamy problem z teściem .
Męczy mnie to od niedzieli i chciałbym poznać Wasze zdanie na ten trudny temat, ale do rzeczy.
Mój teść lat 75 , zdiagnozowane SM ponad 30 lat temu, potem niby okazuje się, że nie zdiagnozowane, bo około 15-17 lat temu, czyli nie za moich czasów jeszcze w tej rodzinie prof. Stelmasiak wykluczył SM i sugerował zrobienie wszelkich badań w Instytucie Wsi, teść się nie zgodził. Jak jest leczony, tego nie wie nikt, sam sobie dawkuje leki, ma wywalczoną przez mojego Męża rehabilitację, bo Teściowa była zdania, że sama wie jak "masować" .
Moja Mama jest lekarzem, podpowiadała co mogła, czyli wózek elektryczny i zwykły, dostosowanie łazienki, wyjazd do ośrodka w Dąbku , rehabilitację itp. Teść został do ośrodka zawieziony przez nas około 7 lat temu, cały czas awantura, po przyjeździe bardzo niezadowolony, teściowa również, bo nic nie pomogło .
Moja Mama też została obrażona, bo co lekarz bez tytułu przynajmniej doktora może w ogóle wiedzieć, wycofała się z tematu i tyle.
Z udziałem teścia były różne mało przyjemnie epizody, jak wydzwanianie i obrażanie ludzie, telefon teścia stał na mojego Męża, kobieta, która została obrażona zgłosił sprawę na Policję i byty z tego tylko duże nieprzyjemności, sprawa się wyjaśniła, ale jednak ślad po tym pozostał.
Teściowa nie ma w tym domu nic do powiedzenia, obrażana jest też Babcia Męża, około 90 letnia, która bardzo często słyszy, że trafi do domu starców.
Tłumaczyłam sobie zawsze, że to chory człowiek, jednak już nie jestem sobie w stanie tego dalej w głowie tak poukładać.
Mój Mąż ma też siostrę, oczko w głowie teścia, i do Niej jak i Jej Rodziny jest bardzo kulturalny, sprzyjający wręcz nadskakujący.
Pisze tutaj, chociaż mam trochę opory, bo to jednak nic miłego, ale sama już się gubię co o tym wszystkim mam myśleć .
Sprawa która mną bardzo poruszyła miała miejsce w niedzielę, pojechaliśmy do teściów w odwiedziny i od progu spotkaliśmy się z ironią, złośliwością, obrażaniem, każdy temat nawet najbanalniejszy kończył się jakimiś aluzjami, uwagami pod naszym adresem.
To nie pierwsza taka sytuacja, ale coś we mnie pękło, bo ja tak dalej żyć nie potrafię. Szkoda mi mojego Męża, który się bardzo zdenerwował mimo, że jest człowiekiem bardzo spokojnym.
Teściowa udaje, że nie ma problemu, sama dale się wmanewrować we wszystkie pomysły teścia, nie potrafi rozwiązać najmniejszego problemu jaki się pojawia.
Sporo czasu na to patrzyłam dość spokojnie, ale po tych jaki wcześniejszych wydarzeniach już nie potrafię.
Do teściów nikt nie przychodzi, nie utrzymują z nikim żadnym kontaktów.
No to się napisałam, ale mam problem, mój Mąż ma już dość takiego traktowania i całej tej sytuacji.
Ja powiem szczerze również, ale chcę podejść do sprawy na spokojnie, w miarę na chłodno, jak to rozwiązać, aby nie narażać się na ataki i wszelkie nieprzyjemności ze strony teścia ?
Jedyne co mnie powstrzymuje przed jakimkolwiek działaniem to właśnie SM, no ale na ile to można to wszystko tłumaczyć chorobą?
Jednego jestem pewna tak dalej być nie może, bo się wykończymy, to wszystko bardzo przenosi się na nasze małżeństwo, zwłaszcza mój Mąż jest tym bardzo rozstrojony.
Jak to wszystko ogarnąć? Chętnie wysłucham każdego zdania.
Pozdrawiam.
Męczy mnie to od niedzieli i chciałbym poznać Wasze zdanie na ten trudny temat, ale do rzeczy.
Mój teść lat 75 , zdiagnozowane SM ponad 30 lat temu, potem niby okazuje się, że nie zdiagnozowane, bo około 15-17 lat temu, czyli nie za moich czasów jeszcze w tej rodzinie prof. Stelmasiak wykluczył SM i sugerował zrobienie wszelkich badań w Instytucie Wsi, teść się nie zgodził. Jak jest leczony, tego nie wie nikt, sam sobie dawkuje leki, ma wywalczoną przez mojego Męża rehabilitację, bo Teściowa była zdania, że sama wie jak "masować" .
Moja Mama jest lekarzem, podpowiadała co mogła, czyli wózek elektryczny i zwykły, dostosowanie łazienki, wyjazd do ośrodka w Dąbku , rehabilitację itp. Teść został do ośrodka zawieziony przez nas około 7 lat temu, cały czas awantura, po przyjeździe bardzo niezadowolony, teściowa również, bo nic nie pomogło .
Moja Mama też została obrażona, bo co lekarz bez tytułu przynajmniej doktora może w ogóle wiedzieć, wycofała się z tematu i tyle.
Z udziałem teścia były różne mało przyjemnie epizody, jak wydzwanianie i obrażanie ludzie, telefon teścia stał na mojego Męża, kobieta, która została obrażona zgłosił sprawę na Policję i byty z tego tylko duże nieprzyjemności, sprawa się wyjaśniła, ale jednak ślad po tym pozostał.
Teściowa nie ma w tym domu nic do powiedzenia, obrażana jest też Babcia Męża, około 90 letnia, która bardzo często słyszy, że trafi do domu starców.
Tłumaczyłam sobie zawsze, że to chory człowiek, jednak już nie jestem sobie w stanie tego dalej w głowie tak poukładać.
Mój Mąż ma też siostrę, oczko w głowie teścia, i do Niej jak i Jej Rodziny jest bardzo kulturalny, sprzyjający wręcz nadskakujący.
Pisze tutaj, chociaż mam trochę opory, bo to jednak nic miłego, ale sama już się gubię co o tym wszystkim mam myśleć .
Sprawa która mną bardzo poruszyła miała miejsce w niedzielę, pojechaliśmy do teściów w odwiedziny i od progu spotkaliśmy się z ironią, złośliwością, obrażaniem, każdy temat nawet najbanalniejszy kończył się jakimiś aluzjami, uwagami pod naszym adresem.
To nie pierwsza taka sytuacja, ale coś we mnie pękło, bo ja tak dalej żyć nie potrafię. Szkoda mi mojego Męża, który się bardzo zdenerwował mimo, że jest człowiekiem bardzo spokojnym.
Teściowa udaje, że nie ma problemu, sama dale się wmanewrować we wszystkie pomysły teścia, nie potrafi rozwiązać najmniejszego problemu jaki się pojawia.
Sporo czasu na to patrzyłam dość spokojnie, ale po tych jaki wcześniejszych wydarzeniach już nie potrafię.
Do teściów nikt nie przychodzi, nie utrzymują z nikim żadnym kontaktów.
No to się napisałam, ale mam problem, mój Mąż ma już dość takiego traktowania i całej tej sytuacji.
Ja powiem szczerze również, ale chcę podejść do sprawy na spokojnie, w miarę na chłodno, jak to rozwiązać, aby nie narażać się na ataki i wszelkie nieprzyjemności ze strony teścia ?
Jedyne co mnie powstrzymuje przed jakimkolwiek działaniem to właśnie SM, no ale na ile to można to wszystko tłumaczyć chorobą?
Jednego jestem pewna tak dalej być nie może, bo się wykończymy, to wszystko bardzo przenosi się na nasze małżeństwo, zwłaszcza mój Mąż jest tym bardzo rozstrojony.
Jak to wszystko ogarnąć? Chętnie wysłucham każdego zdania.
Pozdrawiam.