szpital-personel szpitala. W sali ,razem ze mną facet ,którego choroba niestety ale pokonała . Praktycznie już nic samodzielnie . Siedzi na wózku ,powykręcany ,mowa już bardzo niewyraźna ,z kącika ust siekająca ślina .Oczy, inteligentne spojrzenie ,ale personel szpitala wie swoje.
Pytam pielęgniarki ,dlaczego mówiąc do niego niemal krzyczą ,po kilkanaście razy powtarzają słowa ,unikają ,trzymają dystans- traktują jak chorego umysłowo .Bardzo niewyraźna mowa ,utrudniała mu komunikowanie się. Panie pielęgniarki -niezrozumiały co mówi ,by zrozumieć należało chwile przy nim przystanąć ,wsłuchać się . On słyszał ,rozumiał ,no ale czy taki ktoś powykręcany,bełkoczący,śliniący -to jeszcze jest normalny w ocenie pań pielęgniarek nie . One uważały ,ze można go wywieść na świetlice ,włączyć byle jaki program W TV i miech siedzi ,gapi w skaczące obrazki .
Osoby ze stwardnieniem rozsianym są osobami inteligentnymi
Moderator: Beata:)
krzyn smutne to,co piszesz,ale chyba się ciut zapędziłeś...nie można wszystkich pielęgniarek wrzucić do jednego worka,a twoja opinia tak właśnie brzmi...Uwierz mi,że są również takie,które doskonale by zrozumiały co ten pacjent mówi i czego oczekuje...
kto pyta,nie błądzi...tylko czasem drogi nadkłada...
Nie wiem czy tutaj to pasuje,ale napiszę
Pojedynek na IQ...bezbronny pacjent bez wykształcenia contra lekarka z dyplomem.
Parę lat temu poddałam się,i postanowiłam jednak nawiedzic moją przydziałową lekarkę-zobaczyła mnie po raz pierwszy,i widząc że chodzę ze wspomaganiem,prawie zaczęła na mnie krzyczeć że się nie leczę.
Po wizycie u neuro i diagnozie,znowu do niej zawitałam,a rozmowa przebiegała tak:
Ja:
Pani doktor,ja już ponad 10 lat choruję ,od zawsze wiedziałam co mi jest,a wy jakoś nie potraficie tego leczyć
Ona do mnie z wyrzutem:
Do mnie rok temu zgłosiła się dziewczyna i już jeździ na wózku.
NO TO mnie Pani zachęciła do leczenia
Pojedynek na IQ...bezbronny pacjent bez wykształcenia contra lekarka z dyplomem.
Parę lat temu poddałam się,i postanowiłam jednak nawiedzic moją przydziałową lekarkę-zobaczyła mnie po raz pierwszy,i widząc że chodzę ze wspomaganiem,prawie zaczęła na mnie krzyczeć że się nie leczę.
Po wizycie u neuro i diagnozie,znowu do niej zawitałam,a rozmowa przebiegała tak:
Ja:
Pani doktor,ja już ponad 10 lat choruję ,od zawsze wiedziałam co mi jest,a wy jakoś nie potraficie tego leczyć
Ona do mnie z wyrzutem:
Do mnie rok temu zgłosiła się dziewczyna i już jeździ na wózku.
NO TO mnie Pani zachęciła do leczenia
.... niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce!... EF 4
Izunku.czy krzyn skrobnął coś co Cię ubodło? potwierdził li tylko istniejący stan rzeczy
uboga ilość białych czepków na odziałach,siostrzyczki też mają swoje sprawy,tyż dorabiają na paru etatach ay godnie bytować,tylko na pisanym tak piknie to wygląda jak winno być...
real całkiem odmienny
uboga ilość białych czepków na odziałach,siostrzyczki też mają swoje sprawy,tyż dorabiają na paru etatach ay godnie bytować,tylko na pisanym tak piknie to wygląda jak winno być...
real całkiem odmienny
co w duszy,to i w oczach
Wrzucę kamyk do swego ogródka. Przekonałam się na własnej skórze jak to jest być pacjentem, który uzależniony od pomocy innych w odpowiedzi na dzwonek tuż po otwarciu drzwi słyszy: "Czego!" bądź z łaską ma wyciśnięty na blat stolika środek p/bólowy "dyżurnie"noszony w kieszeni by oszczędzić drogi i nie iść po ten, który jest silniejszy i notabene zlecony przez lekarza, bo .... łatwiej jest odpowiedzieć: " Nie ma!". Kolejna sytuacja:pacjentka z SM by móc chociaż kilkadziesiąt minut w ciągu dnia spojrzeć na świat z innej perspektywy niż szpitalne łóżko( które skutecznie uniemożliwia jej samodzielne przeniesienie się na wózek) może liczyć tylko na swojego męża, bo personel nie będzie jej dźwigał i przenosił (podnośnik stoi bezczynnie na korytarzu). Można tu mnożyć przykłady zachowania jakie nigdy nie powinno zaistnieć. Jest mi wstyd, gdy przytaczacie bądź obserwuję bezduszne przykłady postępowania z pacjentami. Personel zapomina, że może kiedyś być po tej drugiej stronie...Na całe szczęście w dotychczasowych licznych kontaktach z służbą zdrowia pozytywnych doświadczeń było dotychczas znacznie więcej niż tych negatywnych. Życzę wszystkim pacjentom by spotykali na swej drodze wyłącznie kompetentnych i humanitarnych pracowników służby zdrowia . A zawodowemu środowisku cywilnej odwagi do reagowania w przypadku rażących uchybień.
Tym samym kończę wypowiedź niezwiązaną z tematem.
Tym samym kończę wypowiedź niezwiązaną z tematem.
<center> <i>"Idź dalej niezłomnie,(...)Nic nie jest stracone, skończone też nie "</i> </center>
Beatko, przyznam Ci rację,my chorzy dostrzegamy oznaki patologii,po tamtej stronie som już inne zasady "walki".
haniutku.Masz rację,swary w tym temacie to temat ...poszukiwania straconego czasu
haniutku.Masz rację,swary w tym temacie to temat ...poszukiwania straconego czasu
Ostatnio zmieniony 1970-01-01, 01:00 przez koczi230, łącznie zmieniany 1 raz.
co w duszy,to i w oczach
No i wywiązała się dyskusja...
Krzyn ja się wcale nie gniewam Smutne ale często prawdziwe co piszecie...Więc czuję się w obowiązku skrobnąć dwa zdania w obronie,choć nie mogę powiedzieć,że będą obiektywne ,bo sama od 14 lat pracuję w zawodzie pielęgniarki.
Rzeczywiście często poddajemy się rutynie,rzeczywiście często jesteśmy zmęczone,złe...ale wierzcie mi niełatwy to kawałek chleba...(choć same taki wybrałyśmy).Faktem też jest,że w szkole nikt nie uprzedzał,że będzie ciężko,więc wiele osób w zawodzie trwa przez zasiedzenie lub dlatego,że nie umie nic innego.
Wiem,że nie tak powinno być.Sama znam historię z obu stron...nie jest ona zbyt różowa,ale czasem(po swoim doświadczeniu)myślę,że i jako pacjenci też się ciutkę przyczyniamy do takich sytuacji.
Czasem myślę,że byłoby normalniej,gdyby obie strony trochę sobie odpuściły.
I tego sobie i innym życzę.
Pozdrawiam pacjentów i personel!
Krzyn ja się wcale nie gniewam Smutne ale często prawdziwe co piszecie...Więc czuję się w obowiązku skrobnąć dwa zdania w obronie,choć nie mogę powiedzieć,że będą obiektywne ,bo sama od 14 lat pracuję w zawodzie pielęgniarki.
Rzeczywiście często poddajemy się rutynie,rzeczywiście często jesteśmy zmęczone,złe...ale wierzcie mi niełatwy to kawałek chleba...(choć same taki wybrałyśmy).Faktem też jest,że w szkole nikt nie uprzedzał,że będzie ciężko,więc wiele osób w zawodzie trwa przez zasiedzenie lub dlatego,że nie umie nic innego.
Wiem,że nie tak powinno być.Sama znam historię z obu stron...nie jest ona zbyt różowa,ale czasem(po swoim doświadczeniu)myślę,że i jako pacjenci też się ciutkę przyczyniamy do takich sytuacji.
Czasem myślę,że byłoby normalniej,gdyby obie strony trochę sobie odpuściły.
I tego sobie i innym życzę.
Pozdrawiam pacjentów i personel!
kto pyta,nie błądzi...tylko czasem drogi nadkłada...
Izun, w pełni zgadzam się z Tobą, pochodzę z pigularskiej rodziny (dziadkowie byli jeszcze przedwojennymi pielęgniarzami, potem dwie ciotki, siostra, bratanica i trochę ja z racji codziennych zastrzyków robionych Delfinowi) i widzę jak to jest. Jak w każdym zawodzie zdarzają się osoby, które minęły się z powołaniem, są osoby oddane całym sercem pracy i tacy wypośrodkowani, ale i pacjenci są różni, począwszy od takich, którzy starają się być jak najmniej uciążliwi i najchętniej sami by pomyli podłogi, do takich którzy potrafią rzucić hasło: ty masz mi tu służyć, bo za to ci płacę z moich podatków (Delfin widział taką sytuację). No i jeszcze jedno, każdy człowiek, gdy jest chory (zdrowy do szpitala raczej nie idzie) jest bardziej rozdrażniony i marudny niż zwykle, do tego sala z chrapiącym współlokatorem i każda drobnostka urasta do rangi wydarzenia międzynarodowego.
A teraz powróćmy do tematu
A teraz powróćmy do tematu
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 120 gości