Witam
W środę, po 21 dniach od przyjęcia, w 12 dobie po przeszczepie wróciłam do domku.
1 dzień - dostałam łóżko na sali dwuosobowej, pobrali mi krew do badania.
2 dzień - rano wymazy i test ciążowy, później przenosiny do izolatki, wkłucie, rtg.
3 dzień - cewnikowanie, od 8 rano chemia, jakieś płukanki, furosemid, później białko przez 12h.
4 - 7 dzień - chemia, płukanki, furosemid, białko, dużo leków na wymioty.
8 dzień - przerwa, dzień spokoju.
9 dzień - rano kąpiel, zmiana pościeli, ręcznika, piżamy, mycie pokoju i po godzinie 9 przeszczep (7 worków w dwóch turach - 4 worki od godziny 9 i 3 worki po godzinie 13).
10 - 21 dzień - rano i po południu kroplówki, jakieś zastrzyki, ale nie jestem w stanie wszystkiego wymienić. Cyclonamine, przeciwgrzybicze, przeciwwirusowe? chyba... antybiotyki)
11 - 19 dzień - czynnik wzrostu.
O ile dobrze pamiętam to chyba 19 dnia zastąpiono większość kroplówek tabletkami, które dostałam również w zaleceniach do stosowania w domu.
Wkłucie - udało się za 4 razem, ale nie było strasznie i po założeniu mało co bolało. W porównaniu do wkłucia na 1 etap leczenia, jest mniejsze i czasem zdarzyło się nawet spać na tej stronie, po której było założone.
Cewnik to był bardzo dobry pomysł, źle zniosłam chemię i gdybym jeszcze miała ciągle latać do łazienki i oddawać mocz do specjalnego pojemnika to oszalałabym.
Cewnikowanie nie bolało i to był naprawdę duży komfort. Cewnik wyciągnięto na moją prośbę w dniu przeszczepu.
Chemia - pierwszy i drugi dzień był ok, trzeciego zaczęły się mdłości i wymioty, natomiast czwartego dnia to myślałam, że zwrócę wszystko łącznie z organami wewnętrznymi, piątego dnia nie było aż rak źle.
Podczas dnia przerwy ciągle męczy odpowiedni nastrój po chemii, za bardzo nie wiedziałam czy spać, płakać czy uciec.
W dniu przeszczepu nowe siły i całkowita regeneracja. Do końca pobytu miałam duuużo sił
Powikłania - zapalenie dziąseł i węzła chłonnego. Przeszło jak wartości zaczęły rosnąć – w sumie męczyło ze 3 dni.
Po opuszczeniu szpitala, w środę wieczorem zaczęły boleć mnie mięśnie i bolą do tej pory. Mój neurolog kazał zwiększyć dawkę antybiotyku (gorączka 38oC), dostałam tabletki przeciwbólowe i zaczynam powoli się ruszać bo całą noc i poranek byłam jak połamana.
Dwa dni przed wyjściem przeniesiono mnie na salę po stronie niejałowej. W sali panował straszny ukrop, w nocy trzeba było dwa razy się przebierać, ale za to po stronie jałowej jest całkiem przyjemnie
Jedzenie nie jest znowu takie złe, tylko jak dla mnie wszystko było za słodkie i ciągle miałam taki „ulepek” w buzi.
Panie Pielęgniarki bardzo fajne, miłe i troskliwe.