Oczywiście - zgadzam się z tym w 100% - słowa można przypisać do każdej metody.
Ale jest śmieszne jak ten sam prof. dyskredytuje CCSVI ( porównując do leczenia jadem pszczelim ) a jednocześnie twierdzi że jego plasterki są bezpiecznie ( bo działają bardzo precyzyjnie ). Tylko że na to nie ma dowodów.
Tak samo jak bezpieczeństwo zabiegów balonikowania wymaga weryfikacji w badaniach ( chyba wyniki prof. Simki już to zrobiły i to mimo że metoda balonikowania jest powszechnie uznana za bezpieczną ) tak i bezpieczeństwo plasterków też tego wymaga ( chyba że ekstrapolujemy bezpieczeństwo plasterków antykoncepcyjnych lub antynikotynowych
) .
Na zdrowy rozum to prawda że są bezpieczeniejsze niż Tysabri czy Campath , podobnie jak na zdrowy rozum jest prawdą że zaburzony odpływ krwi z mózgu nie jest zdrowy. Ale jeśli neurolodzy podchodzą sceptycznie do kwestii drenażu mózgu to tak samo powinni podchodzić sceptycznie do rzeczonych plasterków. Wszystkie wypowiedzi Selmaja dot. CCSVI równie dobrze odnoszą się do jego plasterków. Chodzi mi o stosowanie tej samej miary. Tym bardziej że tutaj jest zupełnie nowe podejście do tematu - z ingerencją w układu immunologicznego.
Można mieć na ten temat różne zdanie - ale ja uważam że ingerencja w układ żylny jest bezpieczniejsza niż ingerencja w układ immunologiczny. Tym bardziej że jest to zupełnie inne mechanizm działania niż w przypadku np. szczepionek.
O długofalowych efektach różnych terapii dowiadujemy się po stosownym czasie - ale mam w pamięci komentarze o CCSVI : nie znamy długofalowych efektów takich zabiegów - to musi być najpierw zbadane etc.
Z wielkim i przełomowymi odkryciami ( nie tylko w medycynie ) zawsze było tak że przez uznane autorytety najpierw były wyśmiewane i negowane , później zwalczane i podważane a na samym końcu uznawano je za oczywiste.