Mika36- może to, co napisze będzie banalne i oczywiste, ale mam nadzieję, że zrozumiesz. Dół to potworna czeluść, w której znikąd nie widać światła. Otacza Cię, ściska i sprawia, że zaczynasz panikować. A od paniki jest już tylko jeden krok do pogrążenia się w totalnej rozpaczy. A tymczasem... tam, na dnie czeluści zaczyna pojawiać się małe światełko. Trzeba je po prostu dojrzeć, chociaż to bardzo trudne. Ja wierzę... ba, jestem pewna, że zdołasz je dostrzec.
Rozumiem Twój stan i w tej chwili mogę Cię po prostu bardzo mocno choć wirtualnie) przytulić.
Moja bliska kuzynka odebrała sobie życie, więc znam ten stan. Poza tym najgorzej jest, gdy wokół siebie zaczynasz dostrzegać te najciemniejsze wydarzenia. A jest to prawo serii. To, co jest w Tobie, zaczyna wpływać na Twoją rzeczywistość. Instynktownie wychwytujesz ciemne strony życia. I one bolą podwójnie. Nie pozwól na to.
Wiem, że to bardzo trudne. Wiem, że życie boli jak diabli i że strach przed zależnością (w jakiejkolwiek postaci) jest najgorszy. Ale ten strach rodzi się w nas i mamy wówczas dwa wyjścia: ulec mu i pogrążyć się w beznadziei, albo stawić mu czoła. ja też miewam takie dni i są one najtrudniejsze. Ale zawsze staram się poszukać kolejnego celu. Bo przecież każdy z nas... nawet na dnie beznadziei ma świadomość tego, że jest potrzebny. Miko, nie przyszliśmy tutaj na ziemię bez celu. Dopóki mamy coś do zrobienia, dopóty będziemy stawiać czoła najtrudniejszym zadaniom.
A jak wiesz w słabości jest największa siła.
Pozdrawiam ciepło, przytulam i życzę Ci, by to światełko, które do Ciebie mruga na dnie każdej doliny było tak jasne, by nie tylko wywołać uśmiech, ale i obudzić nadzieję w sercu.