Marciuchna pisze:Skupianie się na tym co chcesz i jak zamierzasz to osiągnąć jest w twoim interesie. Buduje, rozwija i motywuje.
i kiedyś tak było... mimo przeszkód i wielu porażek zawsze brnęłam tam gdzie chciałam, osiągałam cele, realizowałam się i byłam dumna ze swojego życia i z siebie, wieczna optymistka z ogromnym uśmiechem na ustach skupiająca wiele osób dookoła i pomagająca wszystkim, organizowałam wycieczki, imprezy... niektórzy to nawet podejrzewali, że mam ADHD bo na miejscu nie potrafiłam usiedzieć, ciągle coś musiało się dziać wokół mnie i musiało być dużo ludzi, a teraz........
najlepiej czuję się sama w swoim pokoju, nie wierzę w siebie, czuję że nic już nie osiągnę bo pozostaje pytanie po co mi to? i nic nie cieszy jak kiedyś? A zaczęło się niewinnie kiedy byłam taka sobie szczęśliwa i zadowolona z życie - okazało się, że jestem nie warta... Ktoś na kim bardzo mi zależało zostawił mnie i On już od ponad roku jest szczęśliwy z inną, a ja czuję się gorsza i nic nie warta ;( potem życie pokazało rogi i jak to bywa lawina ruszyła, problemy w domu, gorsze samopoczucie fizyczne i coraz częściej się utwierdzałam, że nie jestem warta szczęścia, a że jestem chora to jeszcze bardziej dobiło i nie potrafię wyjść z tej wielkiej i bardzo głębokiej dziury bo przecież nie jestem warta... to po co się starać jak i tak starania nie przynoszą efektów...
straciłam sens życia, wiarę, że kiedyś będzie lepiej...
często słyszę od przyjaciół gdzie twoje ulubione powiedzenie, w które tak wierzyłaś i każdemu powtarzałaś "bo trzeba się śmiać, wariata grac, szczęśliwym być i z życia drwić" i wszystko było "różowe"
teraz wszystko jest czarne ewentualnie przybiera odcienie szarości...
nawet kupując ciuchy u tej samej Pani od lat ona zauważyła, że od jakiegoś czasu wybieram tylko ciemne kolory i zapytała czy nie mam żałoby...
zawsze uwielbiałam jasne radosne kolory teraz jest czarny, szary i ciemny brąz...
nic nie cieszy, wszystko wydaje się bez sensu, kolorów brak, uśmiechu brak, miłości brak, wszystko co robię jest na siłę, żeby przestali mi "ryc głowę" więc czasami gdzieś wyjdę ale te wyjścia nie cieszą jak kiedyś i próbuję jak najszybciej wrócić do domu ;/
takie to moje ostatnio życie jest niefajne i niekolorowe...
i najgorsze, ze nie widać nawet małego światełka w tunelu...
zgasło i nie ma nawet cienia nadziei aby się ponownie zapaliło ;/