Jak sobie radzic z nastrojami...?

Jak czujesz się w tym momencie?

Moderator: Beata:)

Karusiap
Posty: 270
Rejestracja: 2009-07-22, 23:42
Lokalizacja: z tąd

Jak sobie radzic z nastrojami...?

Postautor: Karusiap » 2009-07-27, 13:48

To pytanie jest raczej skierowane do partnerów osób chorych na SM. Jak sobie radzic z nastrojami chorych?
Maz od dawna ma objawy SM polegające na zmiennym nastroju - często wpada w depresje, furie, rozrzalenie, itp. Zawsze bylo mi z tym ciezko, przeszlismy nawet terapie malzenska, ale niewiele sie zmienilo.
Tak było zanim dostaliśmy diagnoze. Teraz dopiero powoli ona do niego dociera, dzis juz miałam objaw stanu, któremu nie wiem jak podołam. Krzyczy ze nie ma po co życ, ze mozg mu sie rozpada, ze nie ma na nic ochoty. Sila chce uciekac ze szpitala (wczoraj odlaczyli go od kroplowek z SoluMedrolu, do piatku ma brac w pigulkach dawki zmniejszajace sterydow). Do wczoraj tez mowil o wszystkim tylko nie o chorobie.
Ja nie wiem jak sobie z tym radzic. Poradzcie cos, dajcie wsparcie.

Iffonka
Posty: 2251
Rejestracja: 2008-06-30, 09:39
Lokalizacja: Ozimek
Kontaktowanie:

Postautor: Iffonka » 2009-07-27, 15:28

Cóż, nie jest łatwo, z Twoich postów wynika,że nie są to małe dołki, tylko ogromna przepaść, moja rada: udajcie się do psychiatry, czy psychologa, warto skorzystać z odpowiednich terapii, myślę, że Persefona mogłaby coś doradzić.

Czas "po diagnozie" nie jest łatwy, trzeba się oswoić z tym niechcianym współlokatorem. Wiem, że to niezmiernie trudne, ale spróbujcie popatrzeć na to wszystko pozytywnie, objawy takie jak SM daje wiele znacznie groźniejszych chorób. Mojemu mężowi na izbie przyjęć powiedziano wprost: pan może mieć guza mózgu (trafił z postępującym paraliżem nóg), więc na dobrą sprawę mieliśmy szczęście. Twój mąż jest przerażony, i nie ma co się dziwić, w mediach widać tylko osoby ze znaczną niepełnosprawnością, bo inne są "niemedialne", poczytaj statystyki nie taki SM straszny jak go malują, powiedz mu to, zapewnij go, że nigdy go nie opuścisz i zawsze będziesz go kochać, bo chyba właśnie tego boi się najbardziej, to zwykła ludzka reakcja, każdy by się bał. Pozdrawiam Cię serdecznie, przyjdzie czas, że Ty napiszesz mi parę słów otuchy, bo akurat my będziemy w dołku, nasze życie jest jak polska droga: dziury, koleiny i wyboje ;-) Ale co tam .........

Karusiap
Posty: 270
Rejestracja: 2009-07-22, 23:42
Lokalizacja: z tąd

Postautor: Karusiap » 2009-07-27, 15:57

Iffonka, w sprawie depresji to ja moze ekspertem nie jestem, ale coś tam wiem ;) Prowadziłam kiedys nawet forum dla depresyjnych ;) Od czterech lat łykałam psychotropy, chodziłam na terapie. Mąż podobnie. Tylko na niego leki nigdy nie dzialały. Terapia tez niewiele zmienila. Ja jednak zdecydowałam sie po tych 4 latach odstawic leki. Bylo to kilka miesiecy temu. Strasznie przeszłam odstawienie. Efekty uboczne praktycznie wyłączyły mnie z życia na kilka tyg. Nie chce do tego wracac. Psychicznie stanęłam na nogi. Do momentu usłyszenia diagnozy :(
Maz od dawna nic nie łyka. Kilka razy zmienialismy lekarza, trafilismy na naprawde dobrego specjaliste. Mnie on uratował życie. Mezowi nie umial pomoc. Dlatego nie wierze, ze jakikolwiek leki czy terapia moze cos zmienic w jego przypadku. Kwestia tylko tego, jak przetrwac to wszystko?
Chyba ze znacie jakiegos dobrego psychologa z Łodzi albo okolic, ktory pomogl Wam w tym konkretnie przypadku, pogodzenia sie z diagnoza SM?

smend
Posty: 109
Rejestracja: 2009-05-12, 08:42
Lokalizacja: Mazowsze

Postautor: smend » 2009-07-29, 16:45

Jak mi się zaczyna (ostatnio w zasadzie się nie kończy) mam parę "wytrychów" na własny użytek, mówię sobie........albo........ i staram się przeczekać. Rodzina się już przyzwyczaiła. Wie, że po paru "cichych" chwilach mi przechodzi. I że trzeba mnie czymś zając, żeby mi się we łbie nie poprzewracało. Czasem to niestety trudne. Ale mi przechodzi.

kar
Posty: 7
Rejestracja: 2009-09-03, 12:56
Lokalizacja: Polska

Postautor: kar » 2009-09-03, 13:58

Karusiap pozdrawiam...przeczytałam na forum twoje wpisy ...ja przeżywałam to samo 4lat temu ,gdy mój mąz dowiedzial się o sm...nie powiedział mi wprost, że to własnie to...sama przeczytałam w karcie wypisu ze szpitala...byłam załamana...dziś jest troszke słabszy ...ma słabą lewą noge i ręke...pracuje jednak choć troszke mniej niż kiedyś, dostawal na początku cladribine...ale w trakcie miał rzut i udało się otrzymac interferon ...przez rok...potem miał pół roku przerwy i teraz od kilku m-cy jest w programie interferonu...bardzo bym chciała aby interferon wreszcie zdziałał cuda!!!na razie jest średnio...no ale może byłoby gorzej ...
z nastrojami też różnie...mój mąż jest bardzo osobą zamkniętą w sobie...wszelkie emocje chowa, zamyka się w sobie...

Karusiap
Posty: 270
Rejestracja: 2009-07-22, 23:42
Lokalizacja: z tąd

Postautor: Karusiap » 2009-09-04, 09:00

Ka_Lina, nic nie szkodzi, w koncu po to jest to forum zeby sobie pomagac. A wygadac sie tez czasem trzeba. Ja tez mam ostatnio slabszy psychicznie okres. Mnostwo rozterek zwiazanych z planowaniem przyszlosc, do tego remont mieszkania (mam przesadne upodobanie czystosci, a remont temu nie sluzy). Maz nalezy do tych narzekajacych na kazdy bol paluszka, wiec bardzo sie boje tych powazniejszych skutkow SM w przyszlosci.
Do tego jutro wyjezdza do konca roku z kraju, popracowac troche w innym klimacie ;) Z jednej strony posprzatam sobie mieszkanie, bedzie troche wiecej spokoju (ktorego bardzo potrzebuje), ale z drugiej strony to szmat czasu. I ciagly strach, czy cos zlego sie z nim nie dzieje za granica. I jak mu wtedy pomoc. Chcialabym byc silna baba, ktora zycie wezmie na swoje braki, ale chyba nie dam rady sama :-(

nati_1978
Posty: 2484
Rejestracja: 2009-03-12, 19:59
Lokalizacja: Chorzów

Postautor: nati_1978 » 2009-09-04, 09:56

Ka_Lina, ja się ciesze,że piszesz to co naprawdę czujesz-może czasem faktycznie zapominamy o dobru naszych partnerów...A przecież oni tak naprwdę muszę cierpliwie znosić nasze narzekania...Dobry temat do refleksji....
Nadzieja umiera ostatnia ...

J.B.
Posty: 220
Rejestracja: 2009-08-12, 21:59
Lokalizacja:

Postautor: J.B. » 2009-09-04, 23:05

Karusiap nie taki diabel straszny......... jesli chodzi o psyholozkow i psychiatryczkow z Lodzi to mam jakie takie rozeznanie, jesli masz ochote to sie odezwij. Mnie i tak esemek oszczedza(przynajmniej wiem do jakich lekarzy nie isc ;-)\
Kiedys jak moj tata, kiedy przyjmawal chemie przy nowotworze, to mu powiedzialam ze wolalabym miec tego jego raka niz moje SM, przynajmnije bym wiedziala ze mam 2 lat i juz, a teraz nie zaluje i sie ciesze. Poznalam moja milosc i szczescie zycia, 4 m-ce temu wyszlam powtornie za maz, wychowujemy moja 8-letnia coreczke i czasem zastanawiamy sie nad kolejnym potomkiem (w ciaze zaszlam z premedytacja kiedy to jeden profesor z Lodzi chcial niemal mnie pozzbawic tej radosci macierzynstwa) a teraz problemem nie jest choroba, a problem psychospoleczczny, fakt roznicy wieku, maz jest niemal 20 lat ode mnie starszy. Awansuje, czynnie zawodowo pracuje, mam odpowiedzialne stanowisko i odnosze sukcesy. To ja steruje soba (pomijajac zmiany w biochemii mozgu, kiedy to lykam jakies tableteczki:D. NIe powiem ze zawsze jest slodko, ale ma to swoj urok...Sciskam mocno
Tym daję radę chorobie, że nic z niej sobie nie robię.


Wróć do „Obecne samopoczucie”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 88 gości