Po raz pierwszy dopadła mnie (chyba) przeczulica skóry. W nocy, z czwartku na piątek zeszłego tygodnia, obudziłam się z potwornym bólem. Przy dotknięciu, nawet muśnięciu skóry uda prawej nogi po prostu skręcałam się z bólu. Nawet dotknięcie piżamy powodowało to samo. Do tego odruchowo broniłam się przed kotem, który przecież nie wie, że zrzucam go z bólu!
Byłam przerażona, do tego byłam kilka dni po długim locie, a dodatkowo w nocy moje reakcje na niespodziewane sytuacje są ... jakby to powiedzieć, żeby siebie samej nie obrazić, nieco paniczne. Co ja mówię nieco? Już widziałam u siebie, a to zawał mięśnia uda (doktor Haus!), a to zator tętnicy (ten lot!). Po prostu koszmar. Udało mi się jakoś dotrwać do rana, uspokajało nieco to, że reakcja była przy dotyku skóry, potem nacisk na mięsień nie powodował żadnych objawów. Tym niemniej lekko przerażona byłam koniecznością rannego ubrania się - skoro piżama powodowała takie dolegliwości, to co dopiero dżinsy! Nic, jakoś się ubrałam i po początkowym odczuwaniu przy każdym kroku bólu, zaczął się on zmniejszać, aż całkiem zaniknął
Ale co przeżyłam...
Koleżanka mi poradziła, że gdyby mnie coś takiego znowu spotkało, to żebym jakoś odwracała uwagę od tego bólu, polała się zimną wodą, jak nie zadziała, to ciepłą, połaziła chwilę. No mam nadzieję, że nic mnie takiego już nie spotka, ale działo się...