Depresja.

Jak czujesz się w tym momencie?

Moderator: Beata:)

Marciuchna
Posty: 130
Rejestracja: 2010-12-31, 02:51
Lokalizacja: Lubin

Postautor: Marciuchna » 2012-07-03, 14:03

I ja doświadczona depresantka postanowiłam się wypowiedzieć w tym temacie. U mnie depresja była pierwszym objawem SM. Zmagam się z nią od 2003 roku więc już długo. Z mojego doświadczenia wynika , że podstawową sprawą są dobrze dobran leki antydepresyjne. Regularne ich zażywanie chroni nas przed zbytnimi chuśtawkami nastroju, pozwala normalnie funkcjonować w pracy i w domu. Jeżeli się cierpi na zaburzenia nastroju to [shadow=red]złudzeniem[/shadow] jest, że się to nie odbije na tych z którymi żyjemy.
Ile razy próbowałam zmniejszać dawkę, omijać to to odchorowywałam. Teraz mam swojego zaufanego psychiatrę, sprawdzone leki i normalne zycie.

Codziennie Bogu dziekuję, za te leki - dzięki nim, mogę dobrze wychowywać dziecko, być dobrą żoną i żyć pełnią życia

Bez nich nie byłoby też możliwe leczenia interferonem - negatywne psychiczne doznania byłyby nie do zniesienia!
Jeżeli któś cierpi na obniżenie nastroju utrzymujące się dłużej niż 2 tygodnie to powinien iść do specjalisty. Zaburzenia snu, łaknienia, zmiana rytmu dnia, uczucie niepookoju bądż niechciejstwa też mogą być objawami zaburzeń nastroju.
W moim przypadku pierwszym objawem są biegunki, potem stopniowo narastają inne: zbyt wczesne wybudzanie się, brak łaknienia, nie możność usiedzenia w miejscu, zamartwianie się, płaczliwość, uczucie pustki "w środku" przy jednoczesnym wycofaniu się z normalnej aktywności. Jednym słowem widzę wszystko w czarnych kolorach i bez nadzieji na poprawę.

Przez lata chorowania wypracowałam sobie strategie radzenia sobie z nawrotami. Przede wszystkim wiem,że to uczucie minie, że to chwilowe. Staram się wtedy mieć ciągle zajęcie, żeby nie myśleć za dużo, spotykam się z ludźmi choć mi się nie chce i nie daje mi takiej przyjemności jak normalnie ( mam wrażenie ,że nie mam im nic do powiedzenia). Wybieram sympatyczne, przyjemne i optymistyczne książki, filmy i muzykę. Mężowi zakazuję narzekania.

Chcę sobie pomóc a nie szkodzić!
Jezeli moje wynużeni komuś pomogą, uchronią i zmotywują do działania, to cudownie!!!
Czasem słońce czasem deszcz

Awatar użytkownika
sylseb
Posty: 1412
Rejestracja: 2012-02-16, 13:27
Wiek: 54
Lokalizacja: Łódź

Postautor: sylseb » 2012-07-04, 07:22

Marciuchna pisze:I ja doświadczona depresantka postanowiłam się wypowiedzieć w tym temacie. U mnie depresja była pierwszym objawem SM.

Zdaje się, że u mnie było podobnie. Najpierw trafiłam do psychiatry, a potem do neurologa. Wolę nie mysleć jakbym zniosła diagnozę neurologa, gdybym nie brała wtedy antydepresantów. Tak było choć trochę łatwiej.

Marciuchna pisze:Z mojego doświadczenia wynika , że podstawową sprawą są dobrze dobran leki antydepresyjne. Regularne ich zażywanie chroni nas przed zbytnimi chuśtawkami nastroju, pozwala normalnie funkcjonować w pracy i w domu. Jeżeli się cierpi na zaburzenia nastroju to [shadow=red]złudzeniem[/shadow] jest, że się to nie odbije na tych z którymi żyjemy.

Święte słowa. Szkoda, że tak mała jest świadomość, że przełamanie się i pójście do psychiatry może tak bardzo i tak szybko pomóc.
Myślę, że nie należy ukrywać, że bierze się "takie leki" i że chodzi się do "takiego lekarza". Może wtedy psychiatra nie będzie się kojarzył tylko z jakimiś psychozami, czy z tym, że tam leczą się "tylko wariaci". Jasne, nie polega to na tym, że każdej nowo poznanej osobie mówię na wstępie, że się leczę na depresję :mrgreen:, ale nie trzeba robić z tego nie wiadomo jakiej tajemnicy, no bo co ludzie powiedzą. Potem okazuje się, że wśród tych samych znajomych, czy rodziny są tacy, którzy już od lat się leczą, ale do tej pory nawet słowa nie powiedzieli.

Marciuchna pisze:Jezeli moje wynużeni komuś pomogą, uchronią i zmotywują do działania, to cudownie!!!

Podłączam się do powyższego.
Pozdrawiam
SylwiU

Margot
Posty: 51
Rejestracja: 2009-05-28, 23:01
Lokalizacja: września
Kontaktowanie:

Postautor: Margot » 2012-07-04, 17:44

Sławomir, dlaczego w Twoim poście widnieje witaj Margot ?

Marciuchna
Posty: 130
Rejestracja: 2010-12-31, 02:51
Lokalizacja: Lubin

Postautor: Marciuchna » 2012-07-05, 09:59

Sławomir dodał sobie taką opcję, żeby witało tego co czyta. W moim wypadku wita Marciuchna!
Czasem słońce czasem deszcz

Awatar użytkownika
Beata:)

-#Administrator
Posty: 9398
Rejestracja: 2009-02-09, 14:24
Lokalizacja: Toruń

Postautor: Beata:) » 2012-07-05, 10:06

Od siebie dodam, że >> tutaj<< można zobaczyć, w jaki sposób Sławek( i inni) to zrobił ;-)
Pozdrawiam.
Obrazek

Marciuchna
Posty: 130
Rejestracja: 2010-12-31, 02:51
Lokalizacja: Lubin

Postautor: Marciuchna » 2012-07-05, 10:32

Beata:) zawsze czujna! :6:
Czasem słońce czasem deszcz

Awatar użytkownika
Beata:)

-#Administrator
Posty: 9398
Rejestracja: 2009-02-09, 14:24
Lokalizacja: Toruń

Postautor: Beata:) » 2012-07-05, 11:27

Natomiast Marciuchna w piękny sposób napisała, jak sobie radzić z depresją ;-) Szczególnie, z autopsji, polecam słowa:
Marciuchna pisze: Staram się wtedy mieć ciągle zajęcie, żeby nie myśleć za dużo, spotykam się z ludźmi choć mi się nie chce i nie daje mi takiej przyjemności jak normalnie ( mam wrażenie ,że nie mam im nic do powiedzenia). Wybieram sympatyczne, przyjemne i optymistyczne książki, filmy i muzykę. Mężowi zakazuję narzekania.

Polecam Wszystkim :-)
Obrazek

Awatar użytkownika
mika36
Posty: 698
Rejestracja: 2010-08-09, 12:31
Lokalizacja: podlasie

Postautor: mika36 » 2012-07-08, 16:22

Beata:) pisze:Marciuchna napisał/a:
Staram się wtedy mieć ciągle zajęcie, żeby nie myśleć za dużo, spotykam się z ludźmi choć mi się nie chce i nie daje mi takiej przyjemności jak normalnie ( mam wrażenie ,że nie mam im nic do powiedzenia). Wybieram sympatyczne, przyjemne i optymistyczne książki, filmy i muzykę. Mężowi zakazuję narzekania.


Wszystko to prawda, ale sama staram się walczyć z depresją. Zazwyczaj mi się udaje, ale najgorsze są takie dni jak dzisiaj. Siedzę sama w domu, upał, że nic się nie chce robić. W dodatku nie doszłam do siebie jeszcze po ostatnim rzucie. Wiem, że to dopiero 15 dzień po Solu, ale pogoda mi nie pomaga w optymistycznym myśleniu. I znowu mnie łapie czarny scenariusz. Niestety :-(

joanka
Posty: 560
Rejestracja: 2012-07-08, 20:55

Postautor: joanka » 2012-07-08, 21:08

Ja jestem tydzień po diagnozie i choć wszyscy mi mówią,że mam być silna -nie umię,wiem na to potrzeba trochę więcej czasu,ale co ja na to poradzę,że świat mi się poskładał jak domek z kart?
a po solu zero poprawy:(

Awatar użytkownika
malina :/
Posty: 2026
Rejestracja: 2009-05-23, 22:49
Wiek: 38
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Postautor: malina :/ » 2012-07-08, 23:13

Joanko ja jestem już prawie 4 lata po diagnozie i nadal nie jest łatwo ale trzeba walczyć o siebie !!! Są wzloty i upadki. Nie jest łatwo ale czasami jest też dobrze ! Jak to w życiu bywa raz na wozie raz pod wozem :) SM to nie koniec świata, ono nie zabija tylko utrudnia życie, a z każdą kłodą pod nogą można, a wręcz trzeba intensywnie walczyć !!! Życzę Ci dużo siły i wytrwałości w pokonywaniu trudów choroby !!! A teraz wykrzycz swoją złość, poczytaj sobie forum bo na pewno znajdziesz dużo istotnych informacji !!! Buziaki i powodzenia :11:
...bo trzeba się śmiać, wariata grać, szczęśliwym być i z życia drwić...

Awatar użytkownika
mika36
Posty: 698
Rejestracja: 2010-08-09, 12:31
Lokalizacja: podlasie

Postautor: mika36 » 2012-07-08, 23:28

joanka pisze:Ja jestem tydzień po diagnozie i choć wszyscy mi mówią,że mam być silna -nie umię,wiem na to potrzeba trochę więcej czasu,ale co ja na to poradzę,że świat mi się poskładał jak domek z kart?
a po solu zero poprawy:(

wiem o czym mówisz. Przeżywałam to samo. W szpitalu wyobraziłam swoje życie na wózku z ograniczeniami. Prawie nie chodziłam. Teraz chodzę. Może na wiele mnie nie stać, a raczej na pewno, ale chodzę. Po pierwszym rzucie i po solu dochodziłam do siebie 3 miesiące. Też straciłam nadzieję. Ale wiesz co, trzeba czasu i właśnie nadzieję.... Nie wspomniałam o spokoju i zaufaniu do siebie. To myślę jest ważne przy każdej chorobie neurologicznej. Może uważasz, że gadam głupoty. Czasem sama tak myślę (szczególnie w trudnych chwilach, a takie mam nawet teraz). Radzę Ci wizytę u psychologa. To pomaga. Mi pomogło. Na pierwszym spotkaniu powiedziała mi pani psycholog "SM to nie choroba śmiertelna tylko przewlekła i trzeba nauczyć się z nią żyć). Ja uczę się codziennie od rozpoznania, czyli od dwóch lat (z objawami od 16 lat). Będzie dobrze, tylko znajdź swoje miejsce w życiu, czego ci życzę :588:

Awatar użytkownika
malina :/
Posty: 2026
Rejestracja: 2009-05-23, 22:49
Wiek: 38
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Postautor: malina :/ » 2012-07-20, 23:35

chyba znowu dopada mnie to cholerstwo ;/ ciągle chce mi się płakać, już myślałam że trochę odzyskałam tego "sensu życia", znowu tylko myśli pesymistyczne, nic mi się nie chce, znowu uśmiecham się na pokaz, zaczynam być nerwowa, a w nocy budzę się i serce tak łomocze jakby chciało wyskoczyć...
chodziłam do psycho ale ta lekarka, która mi odpowiadała nio to ju nie przyjmuje bo dostała awans i nie ma czasu na pacjentów, a Ci pozostali to hmmm spychologia poczeka pani na dr która zaczęła leczenie i chce pani leki czy nie... Ja nie wiem czego chcę, a oni jeszcze każą mi wybierać sobie samej lekarstwa... Więc nie przyjmuje nic i zaczynam czuć po sobie, że się nie ciekawie zaczyna ze mną robić ;/
nie stać mnie aby chodzić prywatnie do psycho i na terapię, a to co proponują na NFZ to jest kpina jakaś bynajmniej ja tak trafiłam... Od każdego na wejściu słyszę, że nie wygląda pani na osobę chorą, a leki nic nie pomogą chyba, że pani chce to ja przepiszę ale proszę sobie wybrać ;/ nosz kur...a czy ja jestem lekarzem... Chciałam także chodzić na terapię bo same leki to nic nie dadzą ale to jest też porażka... systematyczność w tej kwestii uważam za podstawę, a oni ciągle coś przekładają, ciągle czekać po kilka mc ;/ i skutki są takie, że moja jedyna myśl jaka ostatnio chodzi mi po głowie to taka, że po co ja się w ogóle urodziłam, lepiej by było dla mnie i dla innych gdyby mnie nie było ;/
strasznie tęsknię za P. nawet po tym wszystkim ile wycierpiałam przez Niego to on był tym właśnie światełkiem w tunelu i nadzieją, że jakoś się to moje życie poukłada ale Jego nie ma, a ja nie potrafię się poukładać ;/ On jest szczęśliwy z inną czekają na dziecko, a ja ciągle jestem sama i tak cholernie mi Go brakuje... Przez ten czas zakończyła się moja przyjaźń z osobą, którą traktowałam jak siostrę i nigdy bym nie powiedziała, że tak się od siebie oddalimy? Co jest ze mną nie tak, ze nie jestem warta miłości, a jedyne co posiadam na 100% w moim życiu to pakiet w postaci SM ;((
...bo trzeba się śmiać, wariata grać, szczęśliwym być i z życia drwić...

Adria
Posty: 586
Rejestracja: 2007-07-12, 23:28
Lokalizacja: :)

Postautor: Adria » 2012-07-21, 13:45

Ech...oprócz tego, że mam sm, to doszła nerwica! Ludzie zdrowi nie patrzą na to, że chory na sm może dużo 'znieść'...niestety moja bratowa cholerne babsko lubi mnie denerwować! już dwa razy byłam przez nią w szpitalu. Nie umiem sobie odpuścić by nie zareagować na
jej postępowanie wobec mnie...no po prostu nie umiem inaczej się zachować i nie unieść się na nią! dobrze, że mam ukochanego, bo inaczej... :-/
Każdy dzień jest zaproszeniem do szczęścia...
Obrazek

kafia
Posty: 68
Rejestracja: 2011-10-22, 11:05
Lokalizacja: Legnica

Postautor: kafia » 2012-07-23, 00:29

i mnie znow dopadla depresja, albo moze w ogole nie minela? jest w firmie mozliwosc wyjazdu do meksyku i gdybym tylko sie zglosila moglabym jechac, taka okazja moglaby sie wiecej nie powtorzyc.. ale wyjazd na 6 tygodni, do tego obowiazkowe szczepienia ( :( ), to chyba zbyt ryzykowne, bo w firmie o chorobie nic nie wiedza.. cholerna szkoda, ale wysylam chlopaka, niech chociaz on pojedzie i zobaczy kawalek swiata... czuje sie gorsza :(

Awatar użytkownika
anula;)
Posty: 6100
Rejestracja: 2010-02-11, 16:59

Postautor: anula;) » 2013-11-11, 20:34

Jesień... sezon na depresję ..
Kilka miesięcy temu znalazłam ciekawy artykuł w temacie,a że nigdy nie wiadomo czy nie zniknie z danej strony,wklejam i art. i link do niego.

http://nauka.newsweek.pl/jak-leczyc-dep ... 2,1,1.html

Jak leczyć depresję: Miliony nowych neuronów

Depresja niszczy mózg. Dopóki nie uda się naprawić uszkodzeń, choroba nie minie. Tak wynika z najnowszych badań naukowców. Wiemy też, jak leki antydepresyjne mogą odbudowywać mózg.

Kiedy prof. Poul Videbech z duńskiego Aarhus University zaczął badać mózgi osób chorych na depresję, początkowo otwierał szeroko oczy ze zdumienia. Choć od wielu lat zajmował się leczeniem tej choroby, nie przypuszczał, że może ona poczynić aż takie spustoszenia. Niektóre rejony mózgu były wyraźnie skurczone, jakby obumierały – u chorych były mniejsze aż o 10 proc. w porównaniu ze zdrowymi ludźmi. Jednak u osób, które zażywały leki przeciwdepresyjne, zmiany te były mniejsze niż u tych, które się nie leczyły – stwierdził prof. Videbach.

Do niedawna sądzono, że istota oddziaływania leków przeciwdepresyjnych, zwłaszcza tych nowej generacji, zwanych selektywnymi inhibitorami wychwytu zwrotnego serotoniny (SSRI), polega na podniesieniu poziomu serotoniny w mózgu. Hormon ten ma wprawiać nas w dobry nastrój i tym samym leczyć depresję. Jak wynika z badań, kluczowy mechanizm działania tych leków może być jednak inny – trwałe wyleczenie depresji następuje nie dzięki poprawie humoru chorego, ale dzięki odbudowaniu zniszczonych przez chorobę struktur mózgu.

Jak najwięcej komórek

Mechanizm, który pozwala antydepresantom odbudować uszkodzony mózg, odkryli przed kilkoma tygodniami naukowcy z Johns Hopkins University. Kiedy badali wpływ antydepresantów na mózg myszy, zauważyli, że leki mają duży wpływ na produkcję białka sFRP3. Ma ono ogromne znaczenie, bo jest genetycznym regulatorem tworzenia się nowych neuronów w mózgu zwierzęcia. Geny za pomocą tego białka dają mózgowym komórkom macierzystym sygnał do przekształcania się w dojrzałe neurony. Dzięki wpływowi antydepresantów produkcja nowych neuronów w mózgu przyspiesza.

Choć do niedawna nie było żadnych dowodów na to, że depresja uszkadza komórki nerwowe, psychiatrzy zajmujący się osobami chorymi od dawna to podejrzewali. Zauważyli bowiem, że chorzy na depresję często cierpią na różnego rodzaju zaburzenia poznawcze, mają kłopoty z pamięcią i logicznym myśleniem. Badania prowadzone przez prof. Poula Videbecha oraz uczonych z innych ośrodków pozwoliły na ustalenie, że u osoby z depresją kurczą się i obumierają komórki w hipokampie, zmienia się też wygląd ciała migdałowatego. – To rejony bardzo ważne nie tylko dla działania pamięci i uczenia się, lecz także dla naszych emocji – mówi prof. Joanna Rymaszewska z Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu.

Problem w tym, że komórki tych rejonów mózgu są niezwykle wrażliwe na działanie kortyzolu – hormonu stresu. – Kiedy jesteśmy poddani wpływowi długotrwałego stresu, jak to się dzieje na przykład w depresji, ciało zaczyna wydzielać duże ilości kortyzolu – tłumaczy prof. Jerzy Vetulani z Instytutu Farmakologii PAN. – Kortyzol wpływa na zanikanie wypustek komórek nerwowych, przez co przestają one wytwarzać połączenia między sobą, kurczą się i zanikają.

Im więcej kortyzolu, tym bardziej zniszczony jest hipokamp, natomiast neurony ciała migdałowatego stają się bardziej rozgałęzione. A ta struktura odpowiada za agresję i negatywne emocje. Tymczasem im większe zniszczenia neuronów w hipokampie, tym większa podatność na stres. Dlatego aby depresja trwale się cofnęła, nie tylko trzeba przywrócić równowagę neuroprzekaźnikową w mózgu, ale przede wszystkim skłonić organ do produkcji nowych neuronów, które zastąpią zniszczone komórki.

Nowe leki na horyzoncie

Możliwe więc, że najskuteczniejszymi lekami przeciwdepresyjnymi przyszłości będą te, które powodują zwiększanie się liczby komórek nerwowych w mózgu. Na horyzoncie jest już jedna, obiecująca substancja. To dobrze znana anestezjologom oraz fanom narkotycznych odlotów ketamina. Jej właściwości przeciwdepresyjne badali przez ostatnie dwa lata naukowcy z Yale School of Medicine, a wyniki opublikowali pod koniec zeszłego roku w „Science”. W badaniu klinicznym prowadzonym na ochotnikach uczeni dowiedli, że ketamina ma działanie przeciwdepresyjne i pobudza w mózgu zupełnie inny system neuroprzekaźnikowy niż dotychczasowe leki – oddziałuje na neuroprzekaźnik glutaminian, który stymuluje odnowę synaps – połączeń między neuronami, zniszczonych przez nadmiar kortyzolu w czasie depresji.

Co najważniejsze, ketamina działa bardzo szybko, czyli pozbawiona jest jednej z podstawowych wad antydepresantów – opóźnienia działania, w wyniku czego na zauważalne efekty pacjenci czekają nawet kilka tygodni. Niestety, substancja ta ma jeden poważny skutek uboczny – po 10 dniach zażywania powoduje łagodną psychozę i halucynacje, co wyklucza ją z długotrwałego stosowania. Lekarze jednak i tak są niezwykle podekscytowani tym odkryciem, bo jak twierdzi prof. George Aghajanian, jeden z autorów badania, pozwoli ono na opracowanie innych leków, podobnie stymulujących odnowę mózgu, ale niewywołujących takich skutków ubocznych.

A może prądem?

Nie tylko leki mają działanie regenerujące mózg. Badania prowadzone przez prof. Vetulaniego dowiodły, że podobnie działają również stosowane od niemal stu lat elektrowstrząsy. One również stymulują tworzenie nowych neuronów. Szybko przywracają też prawidłową pracę mózgu, czego dowiedli w zeszłym roku uczeni ze szkockiego University of Aberdeen. Badając skanerem mózg osoby poddanej elektro-wstrząsom, przekonali się, że po serii impulsów elektrycznych natychmiast zaczynał pracować jak u zdrowej osoby.

I w dodatku nie ma się czego bać. Choć większość ludzi wzdryga się na samą myśl o elektrowstrząsach, to bardzo bezpieczna i skuteczna terapia. – Stosowana jest dziś w znieczuleniu ogólnym i przy zastosowaniu prądu o bardzo starannie dobranym natężeniu – opowiada prof. Rymaszewska.

Elektrowstrząsy nie są pozbawione skutków ubocznych (np. czasowa utrata pamięci), ale można je zminimalizować, stosując terapie prądem celowane tylko w jeden fragment mózgu. – Badania za pomocą funkcjonalnego magnetycznego rezonansu jądrowego pokazały, że u człowieka chorego na depresję aktywność całego mózgu znacząco spada, z wyjątkiem jednego niewielkiego obszaru kory, zwanego CG25, który staje się bardzo aktywny – mówi prof. Vetulani.

Wyłączenie tego obszaru, który nazwano obrazowo ośrodkiem smutku, dawało szansę na cofnięcie się depresji. Do mózgu wprowadzono więc elektrodę, przez którą przesłano prąd tylko do ośrodka smutku. Terapia okazała się skuteczna – u pacjentów poddanych temu zabiegowi, nazywanemu głęboką stymulacją mózgu, depresja cofnęła się, a mózg zaczął pracować normalnie.

Wprowadzanie elektrod do mózgu to jednak terapia inwazyjna, której pacjenci się boją. Możliwe, że wkrótce rolę elektrod przejmie urządzenie zwane TMS (przezskroniowa stymulacja magnetyczna). Pozwala ono na oddziaływanie podobne do wprowadzenia elektrody do mózgu, ale nie wymaga operacji. Lekarz przysuwa urządzenie do głowy pacjenta, określając dokładnie miejsce, w które ma trafić impuls elektryczny. Początkowo skuteczność tej terapii wzbudzała kontrowersje, ale wciąż jest ona udoskonalana. Podobnie jak zastosowana po raz pierwszy w 2006 roku przezczaszkowa stymulacja prądem stałym. Badania przeprowadzone przez
dr Alysson C. Rosen ze Stanford University wykazały, że ta raczkująca terapia już jest skuteczniejsza od antydepresantów.

Jeżeli dalsze testy to potwierdzą, być może raz na zawsze uwolni nas ona od konieczności zażywania leków na depresję. A samą chorobę zatrzyma, zanim zacznie niszczyć mózg.
.... niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce!... :rece2: EF 4


Wróć do „Obecne samopoczucie”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 116 gości