Depresja.
Moderator: Beata:)
-
- Posty: 130
- Rejestracja: 2010-12-31, 02:51
- Lokalizacja: Lubin
Malina z analizy arroni jasno wynika, że bardziej myślisz o tym czego nie chcesz a nie o tym co chcesz. I tu jest pies pogrzebany. Skupianie się na tym co chcesz i jak zamierzasz to osiągnąć jest w twoim interesie. Buduje, rozwija i motywuje.
Myślenie i analizowanie czego nie chcesz prowadzi w prostej lini do uciekania, unikania a potem do oszukiwania się, niechęci dostrzegania prawdy i życiu złudzeniami. Im bardziej się zaczarujesz tym bardziej boli rozczarowanie.
Wiem co mówię bo to przeszłam. 3 lata chodziłam na psychoanalizę. Była to moja jak dotąd najlepsza inwestycja mimo, że zrobiłam studia, potem podyplomowe, niezliczoną ilość kursów.
Nauczyłam się potrzeć prawdzie w oczy, mimo że nieraz jest to bolesne. Nauczyłam się działać w swoim interesie, nauczyłam się słuchać własnego ciała i intuicji. W mojej opini jestem mądrzejsza, potrafię być skuteczna i konsekwentna bo wiem czego chcę.
Jestem chora ale chcę być jak najdłużej sprawna więc biorę interferon i antydepresanty które umożliwiają mi leczenie nim. Dbam o siebie, odpoczywam, spaceruję, ćwiczę. Zmieniłam sposób odżywiania i złe nawyki. Inaczej ułożyłam się z najbliższą i dalszą rodziną oraz w pracy. Wybrałam dla siebie korzystniejsze układy. Potrafię odważnie i jasno komunikować swoje potrzeby. Częściej robię to co lubię
Mimo choroby jestem zadowolona z siebie i swojego życia
Ty też tak możesz. To siedzi w głowie, w złych wzorcach myślowych które warto zmienić
Myślenie i analizowanie czego nie chcesz prowadzi w prostej lini do uciekania, unikania a potem do oszukiwania się, niechęci dostrzegania prawdy i życiu złudzeniami. Im bardziej się zaczarujesz tym bardziej boli rozczarowanie.
Wiem co mówię bo to przeszłam. 3 lata chodziłam na psychoanalizę. Była to moja jak dotąd najlepsza inwestycja mimo, że zrobiłam studia, potem podyplomowe, niezliczoną ilość kursów.
Nauczyłam się potrzeć prawdzie w oczy, mimo że nieraz jest to bolesne. Nauczyłam się działać w swoim interesie, nauczyłam się słuchać własnego ciała i intuicji. W mojej opini jestem mądrzejsza, potrafię być skuteczna i konsekwentna bo wiem czego chcę.
Jestem chora ale chcę być jak najdłużej sprawna więc biorę interferon i antydepresanty które umożliwiają mi leczenie nim. Dbam o siebie, odpoczywam, spaceruję, ćwiczę. Zmieniłam sposób odżywiania i złe nawyki. Inaczej ułożyłam się z najbliższą i dalszą rodziną oraz w pracy. Wybrałam dla siebie korzystniejsze układy. Potrafię odważnie i jasno komunikować swoje potrzeby. Częściej robię to co lubię
Mimo choroby jestem zadowolona z siebie i swojego życia
Ty też tak możesz. To siedzi w głowie, w złych wzorcach myślowych które warto zmienić
Czasem słońce czasem deszcz
Marciuchna pisze:Skupianie się na tym co chcesz i jak zamierzasz to osiągnąć jest w twoim interesie. Buduje, rozwija i motywuje.
i kiedyś tak było... mimo przeszkód i wielu porażek zawsze brnęłam tam gdzie chciałam, osiągałam cele, realizowałam się i byłam dumna ze swojego życia i z siebie, wieczna optymistka z ogromnym uśmiechem na ustach skupiająca wiele osób dookoła i pomagająca wszystkim, organizowałam wycieczki, imprezy... niektórzy to nawet podejrzewali, że mam ADHD bo na miejscu nie potrafiłam usiedzieć, ciągle coś musiało się dziać wokół mnie i musiało być dużo ludzi, a teraz........
najlepiej czuję się sama w swoim pokoju, nie wierzę w siebie, czuję że nic już nie osiągnę bo pozostaje pytanie po co mi to? i nic nie cieszy jak kiedyś? A zaczęło się niewinnie kiedy byłam taka sobie szczęśliwa i zadowolona z życie - okazało się, że jestem nie warta... Ktoś na kim bardzo mi zależało zostawił mnie i On już od ponad roku jest szczęśliwy z inną, a ja czuję się gorsza i nic nie warta ;( potem życie pokazało rogi i jak to bywa lawina ruszyła, problemy w domu, gorsze samopoczucie fizyczne i coraz częściej się utwierdzałam, że nie jestem warta szczęścia, a że jestem chora to jeszcze bardziej dobiło i nie potrafię wyjść z tej wielkiej i bardzo głębokiej dziury bo przecież nie jestem warta... to po co się starać jak i tak starania nie przynoszą efektów...
straciłam sens życia, wiarę, że kiedyś będzie lepiej...
często słyszę od przyjaciół gdzie twoje ulubione powiedzenie, w które tak wierzyłaś i każdemu powtarzałaś "bo trzeba się śmiać, wariata grac, szczęśliwym być i z życia drwić" i wszystko było "różowe"
teraz wszystko jest czarne ewentualnie przybiera odcienie szarości...
nawet kupując ciuchy u tej samej Pani od lat ona zauważyła, że od jakiegoś czasu wybieram tylko ciemne kolory i zapytała czy nie mam żałoby...
zawsze uwielbiałam jasne radosne kolory teraz jest czarny, szary i ciemny brąz...
nic nie cieszy, wszystko wydaje się bez sensu, kolorów brak, uśmiechu brak, miłości brak, wszystko co robię jest na siłę, żeby przestali mi "ryc głowę" więc czasami gdzieś wyjdę ale te wyjścia nie cieszą jak kiedyś i próbuję jak najszybciej wrócić do domu ;/
takie to moje ostatnio życie jest niefajne i niekolorowe...
i najgorsze, ze nie widać nawet małego światełka w tunelu...
zgasło i nie ma nawet cienia nadziei aby się ponownie zapaliło ;/
...bo trzeba się śmiać, wariata grać, szczęśliwym być i z życia drwić...
-
- Posty: 9
- Rejestracja: 2011-08-15, 16:23
- Lokalizacja: Zielona Gora
ehh.. musze przyznac, ze mam podobnie.. najgorsza jest ta cholerna samotnosc.. ze jestes w tym wszystkim calkiem sama.. ok sa rodzice, rodzina, ale bliskosci tej drugiej osoby najbardziej potrzebujemy.. Doskonale wiem co czujesz.. u mnie trwa to dopiero miesiac odkad zerwalam z chlopakiem, ktorego nadal kocham i wiem ze juz nigdy nikogo tak nie pokocham jak jego, dlatego sensu w tym wszystkim nie widze zadnego.. nie mam ochoty na nic.. i tak samo jak ty, nie widze zadnego swiatelka w tunelu.
Malina, ja się na depresji nie znam, ale zdaje się, że choćby utrata radości z tego, co wcześniej cieszyło, to jeden z klasycznych objawów. A ją trzeba szybko za łeb i leczyć! Bo to niebezpieczna choroba.
Żadne tam "branie się w garść", trzeba leczyć.
Może tylko "gadaniem", może lekami. Dla mnie, jeszcze przed chorobą, jak się byłam rozsypałam emocjonalnie, pochodzenie do sensownego psychologa (szkoła behawioralno-kognitywna) było zbawienne. Tyle się rozsupłało w środku (a i na zewnątrz), wyprostowało, rozjaśniło... Oj, warto było popracować (choć nie zawsze było lekko).
Żadne tam "branie się w garść", trzeba leczyć.
Może tylko "gadaniem", może lekami. Dla mnie, jeszcze przed chorobą, jak się byłam rozsypałam emocjonalnie, pochodzenie do sensownego psychologa (szkoła behawioralno-kognitywna) było zbawienne. Tyle się rozsupłało w środku (a i na zewnątrz), wyprostowało, rozjaśniło... Oj, warto było popracować (choć nie zawsze było lekko).
It doesn't get any easier; you just go faster.
-
- Posty: 98
- Rejestracja: 2012-06-03, 14:51
- Lokalizacja: Chodzież
- Kontaktowanie:
No to jak takowy temacik jest już odgrzebany to i ja w nim coś naskrobię, ot jeszcze ciepłe nowinki, bo z tych ostatnich dni.
No więc i mnie (o dziwo! ) dopadnęło jakieś takie przygnębienie i niechciejstwo. A że nie rozwinęło się jeszcze zbyt mocno uznałam, że trza brać byka za rogi póki cielak (bo potem to on mnie, a nie ja jego pokonam)
No i się wzięłam: poczytałam, wyedukowałam i ... zaaplikowałam sobie magnez + Kelp (jod w tabletkach). Ot, niby nic, a jednak to chybać był strzał w dziesiątkę, bo ten cielak (zwany przygnębionym niechciejstwem) gdzieś sobie poszedł
W efekcie przez dwa ostatnie dni wysprzątałam we wszystkich szafach, a i pracy i spacerów nie zaniedbałam
(jakby miał kto szafy bądź piwnice do wysprzątania to zgłaszam się na ochotnika )
pozdrawiam tych co się z owym bykiem męczą i mówię Wam: zaprawdę on jest do zwalczenia! Jeno trza troszku pogłówkować (bynajmniej nie mnie papugować! ) i poanalizować coby trafić w jego czuły punkt Stracić się nic przy tym nie straci, a zyskać można naprawdę dużo, więc ... zachęcam: do dzieła!
A może ktosik jeszcze ma jakiś sposób na takowe niechciejstwo...? Może uda się wspólnymi siłami powyciągać w górę tych co w dole siedzą?
No więc i mnie (o dziwo! ) dopadnęło jakieś takie przygnębienie i niechciejstwo. A że nie rozwinęło się jeszcze zbyt mocno uznałam, że trza brać byka za rogi póki cielak (bo potem to on mnie, a nie ja jego pokonam)
No i się wzięłam: poczytałam, wyedukowałam i ... zaaplikowałam sobie magnez + Kelp (jod w tabletkach). Ot, niby nic, a jednak to chybać był strzał w dziesiątkę, bo ten cielak (zwany przygnębionym niechciejstwem) gdzieś sobie poszedł
W efekcie przez dwa ostatnie dni wysprzątałam we wszystkich szafach, a i pracy i spacerów nie zaniedbałam
(jakby miał kto szafy bądź piwnice do wysprzątania to zgłaszam się na ochotnika )
pozdrawiam tych co się z owym bykiem męczą i mówię Wam: zaprawdę on jest do zwalczenia! Jeno trza troszku pogłówkować (bynajmniej nie mnie papugować! ) i poanalizować coby trafić w jego czuły punkt Stracić się nic przy tym nie straci, a zyskać można naprawdę dużo, więc ... zachęcam: do dzieła!
A może ktosik jeszcze ma jakiś sposób na takowe niechciejstwo...? Może uda się wspólnymi siłami powyciągać w górę tych co w dole siedzą?
Nadzieję, miłość i radość codziennie uzupełniam wiarą
Stwardnienie rozsiane jest tą chorobą, która zazwyczaj odbiera wszelakie chęci do życie. Zazwyczaj dotyka ludzi młodych, wchodzących w ten świat dorosłych. W zasadzie to można by powiedzieć, że to, co najpiękniejsze ma się już za sobą, bo przede mną pewnie już tylko same rzuty i cierpienia, o których wiem tylko ja i Bóg. Człowiek z SM ma trudne życie i to nie ulega najmniejszej wątpliwości. Sam to przechodzę i wiem, że jest ciężko. Obecnie na rynku farmaceutycznym znajduje się kilka bardzo drogich preparatów na SM, mogących wywołać ciężkie skutki. Dlatego też jest mi czasem szkoda pacjentów, którzy są chorzy, a nie mają pieniędzy na te drogie, nierefundowane leki. Nie oszukujmy się często te pieniądze idą po prostu w błoto. Nie ma aktualnie skutecznego leku na SM, są pseudoleki, wywołujące więcej szkody niż pożytku. My, chorzy nie powinniśmy zasmucać naszych bliskich, bo i cała rodzina będzie chora. Pamiętajmy o nich, bo wiedzą, że mamy ciężko. Starajmy się wprowadzać w nasze otoczenie iskry radości, uśmiechu, miłości.
Przyjaciele są jak ciche anioły, które podnoszą nas, kiedy nasze skrzydła zapominają, jak latać.
Witaj [you]!
[
Witaj [you]!
[
-
- Posty: 98
- Rejestracja: 2012-06-03, 14:51
- Lokalizacja: Chodzież
- Kontaktowanie:
Sławomir pisze:W zasadzie to można by powiedzieć, że to, co najpiękniejsze ma się już za sobą, bo przede mną pewnie już tylko same rzuty i cierpienia, o których wiem tylko ja i Bóg.
oczywiście, że "można by" tak powiedzieć, ale wg. mnie nie wolno nawet tak myśleć!
SM to jest (tylko) dodatek do życia, ot gorzka przyprawa, która powoduje, że często życie staje w gardle, ale ... przecież nadal wolno nam wytyczać sobie cele, realizować je, marzyć i spełniać te marzenia. A że nie wszystkie szczyty są dla nas do zdobycia, albo nie wszystkie marzenia się spełniają??? No cóż. Zdrowym też nie wszystko się udaje i wychodzi
Słońce wschodzi i zachodzi dla zdrowego i chorego jednakowo, ptaki śpiewają i drzewa szumią niezależnie czy przysłuchuje się temu chory czy zdrowy ...
pozdrawiam serdecznie
Nadzieję, miłość i radość codziennie uzupełniam wiarą
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 130 gości