Jak pomóc Żonie?

Jak czujesz się w tym momencie?

Moderator: Beata:)

bez_dystansu
Posty: 10
Rejestracja: 2012-12-14, 14:58
Lokalizacja: Warmia

Jak pomóc Żonie?

Postautor: bez_dystansu » 2012-12-14, 15:22

Witam.
Od niedawna wiemy na 100 %, że żona jest chora. Wcześniej tylko udawaliśmy. 9 lat temu miała pierwszy rzut. Teraz ma drugi. Fizycznie dochodzi do siebie po punkcji. Sterydy przeszła dobrze, jest już w domu. Ale psychicznie masakra. Pytania dlaczego ona? już mam za sobą. Teksty innych "będzie dobrze" mam głęboko w nosie. Forum wasze i chyba już moje poradziła mi lekarka ze szpitala. Nie wiem jak do niej dotrzeć, nie wychodzi z domu, ciągle śpi, nie odbiera telefonów od świata. Może pomożecie.
Ostatnio zmieniony 1970-01-01, 01:00 przez bez_dystansu, łącznie zmieniany 2 razy.
-----------------------------------
I ten namolny ból,
co wgryza się w czaszki tył,
Mówią, że dzisiaj będę żył

Awatar użytkownika
sylseb
Posty: 1412
Rejestracja: 2012-02-16, 13:27
Wiek: 54
Lokalizacja: Łódź

Postautor: sylseb » 2012-12-14, 15:55

Może poczekać chwilę? Dać jej czas. I po prostu być... Pamiętam, jak mnie diagnoza powaliła, a teraz raz lepiej, raz gorzej ale do przodu.
Pozdrawiam
SylwiU

Awatar użytkownika
Beata:)

-#Administrator
Posty: 9398
Rejestracja: 2009-02-09, 14:24
Lokalizacja: Toruń

Postautor: Beata:) » 2012-12-14, 15:57

Witaj,
bez_dystansu pisze:nie wychodzi z domu, ciągle śpi, nie odbiera telefonów od świata.

Większość z nas tak reagowała. Żaluzje zasłonięte, dla nikogo nas nie ma, jesteśmy gorsi, nikomu niepotrzebni i na dodatek jesteśmy ciężarem.
bez_dystansu pisze:Teksty innych "będzie dobrze" mam głęboko w nosie

Też to znamy. Niczego mądrego nie odkryję, bo tutaj pomoże tylko czas. Oprócz tego rozsądna miłość, bez ogromnej ilości słów- typu- a może Ci pomóc? Wyczucie, jednak dystans ;-) , czasami rozmowa bez słów. To, że Żona ciągle śpi jest wynikiem zmęczenia, depresji, Solu Medrolu- bo pewnie to dostała w szpitalu. Przejdzie za około miesiąc do trzech.
Nie naciskaj, nie zachęcaj. Nie teraz, bo to i tak nic nie da. Żona musi się pokłócić po czym pogodzić sama ze sobą. To wymaga czasu.
Pozdrawiam Was oboje bardzo serdecznie.
Trzymajcie się.
Obrazek

bez_dystansu
Posty: 10
Rejestracja: 2012-12-14, 14:58
Lokalizacja: Warmia

Postautor: bez_dystansu » 2012-12-14, 16:07

Dzięki za wsparcie. To chyba najszybsze forum na świecie.:)
-----------------------------------
I ten namolny ból,
co wgryza się w czaszki tył,
Mówią, że dzisiaj będę żył

Awatar użytkownika
aisza
Posty: 7601
Rejestracja: 2008-08-09, 20:04
Wiek: 56
Lokalizacja: Aleksandrów Kujawski
Kontaktowanie:

Postautor: aisza » 2012-12-14, 21:17

bez_dystansu pisze:Ale psychicznie masakra. Pytania dlaczego ona?

Każdy z nas przez to przechodził, ja osobiście pierwszy czas po diagnozie przeżyłam w miarę dobrze, ale nie minął rok a już byłam u psychiatry, bo wpadłam w depresję.
bez_dystansu pisze:Teksty innych "będzie dobrze" mam głęboko w nosie.

I słusznie bo to żadna pomoc.
bez_dystansu pisze:Nie wiem jak do niej dotrzeć nie wychodzi z domu, ciągle śpi, nie odbiera telefonów od świata.

Trochę wody w rzekach upłynie zanim żona pogodzi się z diagnozą lekarzy i zacznie żyć z nowym członkiem rodziny ;). Bądź wyrozumiały i cierpliwy, a wszystko się ułoży.
Pozdrawiam Ciebie i Żonę :)
Ostatnio zmieniony 1970-01-01, 01:00 przez aisza, łącznie zmieniany 1 raz.
Przestań mieć pretensje do innych. Bierz odpowiedzialność za każdy swój krok...

Iwona36
Posty: 102
Rejestracja: 2009-12-03, 11:19
Lokalizacja: ŁODŹ

Postautor: Iwona36 » 2012-12-14, 22:07

Pomóc może jej tylko twoja miłość, wsparcie, opieka i to, że jesteś przy niej. Uwierz mi, ja przechodziłam przez takie stany już kilka razy i gdyby nie mój kochający mąż i wspaniałe dzieci to bym już dawno odebrała sobie życie :oops: To, że cię teraz odpycha, nie rozmawia, ciągle śpi i nie ma chęci do życia to po prostu reakcja jej psychiki na daną sytuację. Ja do dziś nie pogodziłam się z diagnozą mimo, że to już 4 lata i często zadaje pytanie - do czego ja wam jestem teraz potrzebna jeśli sama potrzebuję pomocy? I zawsze słyszę tyle argumentów i bardzo ciepłych słów, że naprawdę chce się żyć, że po prostu ja muszę żyć, bo mam dla kogo!!!!! Miłość, wsparcie i bycie z chorą osobą to jest najlepsze i najskuteczniejsze lekarstwo :-)
Ostatnio zmieniony 1970-01-01, 01:00 przez Iwona36, łącznie zmieniany 1 raz.
iwona.

Awatar użytkownika
zosiasamosia
Posty: 5081
Rejestracja: 2011-07-26, 12:28
Lokalizacja: Całkiem fajna ;)

Postautor: zosiasamosia » 2012-12-14, 22:21

Diagnoza boli, ale jak każdy ból z czasem maleje. Każde słowa pocieszenia na chwilę obecną będą brzmieć banalnie.
Najważniejsze, że stan zdrowia Twojej Żony ulega poprawie i choć dla Niej to w tej chwili niewielkie pocieszenie to z czasem dostrzeże, że jest to jednak bardzo istotne.

Może kiedyś sama zechce tu do nas zajrzeć.... poczytać, popytać :?: Dajmy Jej czas. Najważniejsze, że ma Ciebie :-) i chyba nie muszę pisać dlaczego ;-)
.........jest coś, co Nas łączy....... :wink:

Halina
Posty: 2372
Rejestracja: 2009-01-06, 11:51
Lokalizacja: śląskie
Kontaktowanie:

Postautor: Halina » 2012-12-15, 11:38

Nie usiłuj do niej "docierać" na siłę. Musi osobiście przetrawić diagnozę.
Że ciągle śpi i nie odbiera telefonów - jakiś czas tak będzie. Przetrzymaj to i zaglądaj do nas. I pamiętaj, że na SM świat się nie kończy.

homag
Posty: 9019
Rejestracja: 2010-02-10, 17:44
Wiek: 61
Lokalizacja: Podkarpacie

Postautor: homag » 2012-12-15, 14:17

bez_dystansu, nie ma na tym forum i po za nim również nikogo, kto by po diagnozie sm się nie załamał w mniejszy lub w większy sposób. To teraz, to normalny odruch Twojej żony i nawet nie próbuj go zmienić. Upływający czas, a zwłaszcza widoczna poprawa zdrowia z dołączonym Twoim mocnym uczuciem, spowodują kiedyś uśmiech Twojej połówki.
Wytrwałości Ci życzę. :-)

joanka
Posty: 560
Rejestracja: 2012-07-08, 20:55

Postautor: joanka » 2012-12-15, 21:14

Nie ma zmiłuj-banał, ale prawdziwy -czas...najlepszym lekarstwem. Pierwsze trzy miesiące przepłakałam i przespałam, bo wydawało mi się, że jak się obudzę to będzie tylko zły sen. Każdy musi indywidualnie to przetrawić i się z tym uporać-jedni potrzebują więcej czasu, inni mniej-daj żonie po prostu czas...
Ostatnio zmieniony 1970-01-01, 01:00 przez joanka, łącznie zmieniany 1 raz.
Badania w dziedzinie medycyny dokonały tak olbrzymiego postępu, że dziś – praktycznie biorąc – nikt już nie jest zdrowy.
Bertrand Russell
SM 1999-2012, LTT dodatnie 2013-bb ?

quba
Posty: 454
Rejestracja: 2008-04-30, 13:04
Lokalizacja: hm

Postautor: quba » 2012-12-16, 19:58

Skoro 9 lat trwało do diagnozy, to znaczy, że ma prawie na pewno łagodną postać i w sumie większych dolegliwości ze strony Sm-u może nigdy nie poczuć.

Chętnie się zamienię z Twoją żoną. Powiedz jej, że jest szczęściarą.
Stres minie i wróci do normalnego życia.
Ostatnio zmieniony 1970-01-01, 01:00 przez quba, łącznie zmieniany 1 raz.

agaciszon
Posty: 474
Rejestracja: 2008-11-14, 18:54
Lokalizacja: gdzieś koło Warszawy

Postautor: agaciszon » 2012-12-16, 20:30

Czas. Potrzebny jest czas aby się otrząsnąć.
Po diagnozie przeleżałam dwa tygodnie w domu. Miałam straszne wizje, nie życzyłam sobie aby ktokolwiek mnie pocieszał. Najlepiej sprawdził się mój mężczyzna,z którym uczyłam się choroby, dużo czytaliśmy i rozmawialiśmy ale nie o tym co będzie i że wszystko się ułoży. Wystarczyło że zasypiał ze mną trzymając mnie z rękę bo nie pozwalałam się przytulić. Minęły dwa miesiące zanim doszłam do siebie. Po tym czasie spakowałam plecak, kije i z mamą wybrałam się w góry. Postanowiłam że choroba nie może odebrać mi tego co kocham.
Zaproś żonę na forum. Niech pozna pokręconych SMowców.
Tu przejdzie niezłą terapie.
Pozdrawiam ;-)

gosia86
Posty: 25
Rejestracja: 2012-06-03, 12:09
Lokalizacja: Rzeszów

Postautor: gosia86 » 2012-12-16, 22:08

Ja o d maja b.r wiem, że jestem chora na SM. Jak się dowiedziałam, że jestem chora to dla mnie pierwsza myśl wózek inwalidzki...Przez pierwsze 3 miesiące... płakałam sobie do poduszki, krzyczałam gdy było mi źle i przede wszystkim pytanie dlaczego ja?. Teraz ponad pół roku minęło...wydaje mi się, że jestem silniejsza.. są dni gdy się załamuje...wiem, to dopiero początek choroby,.. będzie gorzej...ale mam siłę walczyć z przeciwnościami losu...i będę...Żona ma Ciebie, Twoje wsparcie i to jest najważniejsze..bo niektórzy tego nie mają...
Ostatnio zmieniony 1970-01-01, 01:00 przez gosia86, łącznie zmieniany 1 raz.

arronia
Posty: 240
Rejestracja: 2011-06-11, 11:06
Lokalizacja: Warszawa

Postautor: arronia » 2012-12-17, 22:02

bez_dystansu, na pewno nie jeden zakręt życiowy macie za sobą, był już i sm-owy rzut... Daliście radę wtedy, dacie ponownie.

Ja sobie tak o swoim sm myślę: nie zadawać pytań "dlaczego ja", w ogóle żadnych "dlaczego". Jeśli jakieś pytanie (przynajmniej dla mnie) ma sens, to "po co". Bo jakoś pokrętnie trochę mi dała ta choroba... Poustawianie lepsze emocji, relacji, docenienie innych rzeczy, ludzi. Ale to też nic na siłę, każdy inaczej odbiera swoją chorobę (która też bywa bardzo różna u różnych osób)...

Pewnie żona dopiero odnajdzie w tym swoją ścieżkę. Na pewno milion razy raźniej z kimś najbliższym u boku :)
It doesn't get any easier; you just go faster.

bez_dystansu
Posty: 10
Rejestracja: 2012-12-14, 14:58
Lokalizacja: Warmia

Postautor: bez_dystansu » 2012-12-19, 15:44

Dziękuję za rady, czasami oczywiste rzeczy trzeba powiedzieć. Co dalej czas pokaże.
-----------------------------------
I ten namolny ból,
co wgryza się w czaszki tył,
Mówią, że dzisiaj będę żył


Wróć do „Obecne samopoczucie”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 277 gości