Zła
Moderator: Beata:)
Malina, spokojnie. Moim zdaniem dobrze zrobilas- sprobuj przeczekac. Zrob sobie jak najszybciej wszystkie badania krwi, moczu aby sprawdzic czy zaostrzenia nie wywolala infekcja. Mozesz miec np. jakas bezobjawowa infekcje. Jak nie przejdzie za jakis czas- wtedy dopiero sterydy. Tylko spokoj. Jesli rzut jest slaby to moim zdaniem warto przeczekac, ale rozsadnie, tzn zero wysilku w okresie zaostrzenia i zero stresu
Spokojnie....
Spokojnie....
malina , Zle robisz że nie idziesz do szpitala.Choruję na SM 27 lat i przy każdym rzucie biegam do szpitala po sterydy i pomoc/raz zlekceważyłem objawy i zawierzyłem takiej domorosłej pani internisto-neurolog.Brałem tylko witaminki i leżałem.Została mi do dziś po tej kuracji drętwą prawa ręka/.Musisz zrozumieć SM .Gdy przychodzi rzut tzn. że organizm nie daję rady walczyć z chorobą bo pamiętaj że on to robi cały czas/24 godziny na dobę/.Lekarstwa pomagają nam żyć ale nie spowodują całkowitego wyleczenia.Tak że nie spodziewaj się od razu cudu bo musisz trochę poczekać razem z nami.
Moja rada nie lekceważ objawów zgłoś sie do szpitala po pomoc
Moja rada nie lekceważ objawów zgłoś sie do szpitala po pomoc
Zwyciężyć i lec na laurach to K l ę s k a/SM/, Być zwyciężonym a nie ulec to Z w y c i ę s t w o/ to My/
Ja sie zgodze aby nie lekcowazyc rzutow- ale trzeba rozroznic rzut od zaostrzenia. I to kazdy moze zrobic indywidualnie znajac swoj organizm. Podwojne widzenie moze byc rzutem, moze byc zaostrzeniem. Sterydow nie powinno sie brac zbyt czesto. Moja neurolog tlumaczyla mi ze jak przy takim malym zaostrzeniu wezmie sie sterydy to potem jak przyjdzie ciezkie to organizm moze nie zareagowac odpowiednio. A badania wykazaly ze sterydy nie sa az takie fajne, nie podaje sie juz ich przy slabych rzutach gdzie organizm da rade zwalczyc sam.
-
- Posty: 405
- Rejestracja: 2008-10-22, 21:32
- Lokalizacja: mazowieckie
wiem, wiem ze nie mozna tego bagatelizowac ale mam nadzieje ze to ustapi samo za jakis czas...poprostu daje sznse mojemu organizmowi, moze sam sie postara zwalczyc!!! bez sensu pakowac w siebie to swinstwo za kazdym razem jak cos sie stanie, bo organizm sie uodporni... moj lekarz ze stoickim spokojem przyjal moje tlumaczenia ( bo tak naprawde nie moze mnie do niczego zmusic)...a ja nie jestem typem osoby ktora biega do lekarza z "byle czym"...mysle ze znam siebie na tyle iz wiem co mi zaszkodzi a co nie!!!! ale dziekuje wszystkim za opinie, rady
moze kiedys bede tego zalowac, ale chce zyc normalnie, a nie od szpitala do szpitala...bo kuracja poza szpitalna nie wchodzi w gre z teog co wywnioskowalam po rozmowie z lekarzem, chyba ze ktos z Was zna jakas kuracje na leczenie rzutu w domu, jakies tabletki itp to prosze napisac, zapytam mojego lekarza o ten sposob...
moze kiedys bede tego zalowac, ale chce zyc normalnie, a nie od szpitala do szpitala...bo kuracja poza szpitalna nie wchodzi w gre z teog co wywnioskowalam po rozmowie z lekarzem, chyba ze ktos z Was zna jakas kuracje na leczenie rzutu w domu, jakies tabletki itp to prosze napisac, zapytam mojego lekarza o ten sposob...
Pchelko dziekuje za troske...
ale czy warto sie starac...kiedy dowiedzialam sie o SM to zaczelam zyc "przykladnie" dieta, cwiczenia, lekarze, badania, betaferon co drugi dzien o tej samej porze, zero alkoholu, unikanie stresu, nieprzemeczanie sie i co z tego wyszlo rzut...
wiec zadaje pytanie po co to wszystko???????????????? jak i tak czlowiek sie stara i nic z tego nie wychodzi. Moze poprostu "olac" to wszystko i zyc jak kiedys co ma byc to bedzie, a nie oszczedzac sie, starac i na co mi to staranie jak moj organizm ma to gleboko w powazaniu i tak robi co chce...wiec po co? coraz czesciej zaczynam sie zastanawiac nad tym...przeciez z przeznaczeniem nie wygram...chocbym ine iwem co robila wiec po co sie starac??? powoli dochodze od wniosku ze chyba nie warto... co ma byc ot bedzie moje zycie i tak nie bedzie juz takie jakie chcialam...na bycie mamą, na zalozenie rodziny sie nie zdecyduje... bo nie chce aby moje dziecko patrzyło na to co przechodzę, bo widze co przezywaja moi rodzice patrzac na to co dzieje sie ze mna , wspieraja mnie dodaja otuchy ale widze ile ich to kosztuje i jak bardzo to przezywaja...wiem ze ja zachowywalabym ise podobnie gdyby to oni byli chorzy dlatego nie zrobie tego swiadomie komus kogo bym kochala... wiec pozostaje mi praca i to tez nie dokonca bo zalezy jak bedzie rozwijala sie moja choroba....
ale czy warto sie starac...kiedy dowiedzialam sie o SM to zaczelam zyc "przykladnie" dieta, cwiczenia, lekarze, badania, betaferon co drugi dzien o tej samej porze, zero alkoholu, unikanie stresu, nieprzemeczanie sie i co z tego wyszlo rzut...
wiec zadaje pytanie po co to wszystko???????????????? jak i tak czlowiek sie stara i nic z tego nie wychodzi. Moze poprostu "olac" to wszystko i zyc jak kiedys co ma byc to bedzie, a nie oszczedzac sie, starac i na co mi to staranie jak moj organizm ma to gleboko w powazaniu i tak robi co chce...wiec po co? coraz czesciej zaczynam sie zastanawiac nad tym...przeciez z przeznaczeniem nie wygram...chocbym ine iwem co robila wiec po co sie starac??? powoli dochodze od wniosku ze chyba nie warto... co ma byc ot bedzie moje zycie i tak nie bedzie juz takie jakie chcialam...na bycie mamą, na zalozenie rodziny sie nie zdecyduje... bo nie chce aby moje dziecko patrzyło na to co przechodzę, bo widze co przezywaja moi rodzice patrzac na to co dzieje sie ze mna , wspieraja mnie dodaja otuchy ale widze ile ich to kosztuje i jak bardzo to przezywaja...wiem ze ja zachowywalabym ise podobnie gdyby to oni byli chorzy dlatego nie zrobie tego swiadomie komus kogo bym kochala... wiec pozostaje mi praca i to tez nie dokonca bo zalezy jak bedzie rozwijala sie moja choroba....
-
- Posty: 405
- Rejestracja: 2008-10-22, 21:32
- Lokalizacja: mazowieckie
-
- Posty: 405
- Rejestracja: 2008-10-22, 21:32
- Lokalizacja: mazowieckie
Malina- a moze troszke przesadzilas, moze za bardzo sie staralas i to staranie kosztowalo Cie baaardzo duzo. Trzeba zyc normalnie, kozystac z kazdego dnia, rozsadnie, ale kozystac ile sie damalina pisze:to zaczelam zyc "przykladnie" dieta, cwiczenia, lekarze, badania, betaferon co drugi dzien o tej samej porze, zero alkoholu, unikanie stresu, nieprzemeczanie sie i co z tego wyszlo rzut...
masz olbrzymie wsparcie, niech daje Ci sile do walkimalina pisze:widze co przezywaja moi rodzice patrzac na to co dzieje sie ze mna , wspieraja mnie dodaja otuchy ale widze ile ich to kosztuje i jak bardzo to przezywaja
reasumujac- diagnoza- kryzys SMerfowy . Ale niejeden kryzys z niejednym tu przechodzilismy i wierze ze z naszym wsparciem dasz rade. Pamietaj, warto walczyc
_
Malina, nikt lepiej niż Ty sama nie zna Twojego organizmu, ale popadanie w skrajności to nie jest dobry sposób na walkę z chorobą- masz walczyć z nią, a nie ze sobą. Nie można tak się poddawać, całe życie przed Tobą, nie karz się za chorobę...
Pozdrawiam
Pozdrawiam
"Wszystkie bitwy naszego życia czegoś nas uczą, nawet te, które przegraliśmy" Paulo Coelho
Jak można żyć z demonem, który w każdej chwili może się obudzić i znów zaatakować ??? Jak mam nauczyc sie z tym czyms zyc...no jak ??????????? ucze sie juz 7 miesiecy i niczego sie nie nauczylam...ciagle tak samo to boli ta pieprzona bezsilnosc...ze mimo iz bede sie starala to i tak przegram...juz przegralam sama siebie, taka jaka kiedys bylam...pomalu zaczne przegrywac przyjaciol bo odsuwam sie od nich bardzooo...i najwazniejsze przegram zycie, marzenia ktore kiedys mialam, plany, nadzieje...
Jesli tak Cię to przytłacza może porozmawiaj z psychologiem lub psychiatrą? Depresję można i trzeba leczyć, niepotrzebnie się tak dołujesz i pogarszasz sprawę. Daj sobie pomóc dziewczyno! Szok po diagnozie z czasem minie, poza tym są gorsze choróby....
"Wszystkie bitwy naszego życia czegoś nas uczą, nawet te, które przegraliśmy" Paulo Coelho
-
- Posty: 1425
- Rejestracja: 2008-10-17, 12:04
- Lokalizacja: wlkp
malina potrzeba ci rozmowa z psychologiem i wizyta u psychiatry nie zaszkodi zeby w wieszy dolek nie popasc, rozumiem cie ja tez to przezywalam i tez poodsuwalam sie od znajomych, najchetniej bym siedziala w 4 scianach i wgapiala sie w jeden punkt, nic nie docieralo do mnie , w glowie klebily mi sie tylko zle mysli , wszystko mnie denerwowalo , wlacznie zludzmi dookolo tak to wygladalo w styczniu kiedy mnie cos chwycilo w ramach depresji ale stwierdzili zaburzenia adaptacyjne, biore fluoksetyna przepisana od lekarza i czuje sie o wiele lepiej psychicznie a takze nie chcialam isc do zadnego psycholga czy psichiatry...bardzo dlugo odwlekalam ten moment bo myslalam ze sama dam rade, niestety:/
takze mysle ze mozesz potrzebowac terapi, nalezy ci sie jesli sobie nie radzisz, moja psycholozka mowila ze w zwiazku zachorowaniem w mlodym wieku rozumie ze jestem w takim stanie , raz doly a raz euforie, raz sesnu brak wszystkiego..ale 3 spotkania z nia mi pomogly., poplakalam , pogadalam z nia od serca, a teraz ide doiper za miesiac pogawedzic z nia
trzymam kciuki zeby bylo lepiej i tak jak pisze agnes przemysl psychologa , psychioatre, czasami czlowiek sam sobie nie pomoze.
takze mysle ze mozesz potrzebowac terapi, nalezy ci sie jesli sobie nie radzisz, moja psycholozka mowila ze w zwiazku zachorowaniem w mlodym wieku rozumie ze jestem w takim stanie , raz doly a raz euforie, raz sesnu brak wszystkiego..ale 3 spotkania z nia mi pomogly., poplakalam , pogadalam z nia od serca, a teraz ide doiper za miesiac pogawedzic z nia
trzymam kciuki zeby bylo lepiej i tak jak pisze agnes przemysl psychologa , psychioatre, czasami czlowiek sam sobie nie pomoze.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 112 gości