Witam. U mnie MS zdiagnozowano po 7 latach od pierwszego objawu, a po pierwszym MRI lekarz jeszcze w Polsce zdiagnozował tylko zwapnienia, biorąc za to ogniska zapalne w mózgu. Pierwszy objaw w 2003 (lewa połowa ciała bez czucia i praktycznie bezwładna, wtedy wyjechałem do Anglii), a diagnoza w 2010 po silnym zapaleniu nerwu wzrokowego (już w Anglii). I się zaczęło, Rebif, który po paru miesiącach musiałem odstawić bo mi rozwalił wątrobę i mnie przeżucili na Copaxon, który świetnie toleruję. Biorę go już chyba 3 lata i dopiero w tym roku miałem dwa rzuty, gdzie wylądowałem na Solumedrolu w szpitalu. Sterydy są abapentynę na ból neuropatyczny. Na noc biorę jeszcze Clonazepan, który dodatkowo rozluznia mięśnie, wycisza i uspokaja a w moim przypadku zniósł praktycznie całkowicie "stopotrząs" który był niemiłosiernie wnerwiający. I tak jakoś próbuję dalej żyć. Całe szczęście, że w pracy podeszli do mojej choroby w cywilizowany sposób (nietę jak w Polsce) i z pracy ymagającej chodzenia dali mi pracę biurową. Bo po tych ostatnich rzutach limit na chodzenie zmniejszył mi się do 20-30 m. Wizytę u Neurologa mam raz na rok, ale moja MS Nurse jest dostępna praktycznie cały czas, ale cóż, taki tu system.. No i tak, dzień za dniem. A, tak nawiasem, zastrzyki nic nie bolą i są lepsze niż środki doustne, bo przyrost wagi ciała jest dużo mniejszy
Powodzenia w "leczeniu".
Pozdrawiam.