sylseb pisze:Source of the post No, to mogę się spokojnie wziąć do pracy
Same super wiadomości
Tylko w Łodzi to białe g...uano dzisiaj spadło, ale spoko, po takich newsach o Mrówciu i Panu Prezesie, to nawet to coś co zaległo ulice już mnie tak bardzo nie wpienia... tylko tak troszeczkę
Mrówek wytrzymał nas wszystkich nieźle, nie mówiąc o Zosi, ale wie gdzie jest jego dom i zawsze wraca do portu..
W Mielcu takie samo leciało i zamarzało..auto jeździło niekoniecznie prosto. Cieszę się, że Pan Prezes przyczynił się do wydajnej i spokojnej Twojej pracy Sylwia.
Dzisiaj jeszcze był na dwóch kroplówkach, a od jutra już tylko jedna dziennie i zaczyna płynną dietę ( brzmi ohydnie )..blee. Wychudł mi bardzo, boczki mu wklęsły, właściwie to pięć dni bez jedzenia. Ale też mam nadzieję, że szybko się wygoi i wróci do rozrabiania, bo teraz to nie ma zupełnie ochoty. Nawet nie mruczy przy głaskaniu, a widzę, że jest rozanielony i nie wiem czy to z winy operacji. Czy te pozszywane jelita nie dają możliwości potraktorzyć.
Doleciały na południe serdeczności..dziękuję w imieniu moich kotełków i za siebie.
U weta są od kilku miesięcy dwa maluchy zupełnie sobie obce, jeżeli chodzi o miot, ale cudeńka nad cudeńkami. Jeden zmasakrowany przez " człowieka ", bez oka, z bliznami, około ośmio miesięczny, a drugi trzy miesięczny kocurek, zdrowy. I ten pierwszy był już jedną łapką na tamtej stronie i gdy dostał do klatki tego szkraba małego, tak się z nim zaprzyjaźnił, że wziął i .... wyzdrowiał. Dzisiaj żyć bez siebie nie mogą i czekają na adopcję, oczywiście razem, bo o innej nie ma mowy. Była taka sytuacja, że tego maluszka chyba na dwa dni zabrano z klatki, to ten starszy nic nie jadł, nie pił, nie żył, tylko czekał..uczmy się od zwierząt, bo warto.
Przesyłam dla czytających kociarzy i ich właścicieli