Nie wiem od czego zacząć, może napiszę wprost - z Helą dzieje się coś niedobrego...
Jeszcze wczoraj wywalała brzuchol do głaskania, dziś - począwszy od nocy, w ogóle nie rusza się z miejsca, bez reakcji po prostu. Patrzy jakimś tępym wzrokiem, nie mruczy, nic... kompletnie nic. Oczywiście nie je, nie pije, brak mi już słów.
------------------------------
Miałam cierpliwie czekać na telefon z lecznicy, ale nie wytrzymałam..., sama zadzwoniłam - podobno jest lepiej, choć jak to zostało powiedziane, ciągle karmią Rudego na siłę, przy czym ponoć chętniej zjada ( cokolwiek znaczy słowo
ponoć i
chętniej ). To takie półsłówka, w których człowiek upatruje nadziei...
Na powrót Rudego do domu nie ma na razie co liczyć...
Nie wiem co myśleć...
Chyba zostało mi czekać na cud...