Wiersze .. do poczytania (poezja)

Nasze hobby itp.

Moderator: Beata:)

Awatar użytkownika
aisza
Posty: 7601
Rejestracja: 2008-08-09, 20:04
Wiek: 56
Lokalizacja: Aleksandrów Kujawski
Kontaktowanie:

Postautor: aisza » 2009-03-13, 08:20

Tuja podoba mi się ten wierszyk:)
Przestań mieć pretensje do innych. Bierz odpowiedzialność za każdy swój krok...

Awatar użytkownika
Beata:)

-#Administrator
Posty: 9398
Rejestracja: 2009-02-09, 14:24
Lokalizacja: Toruń

Postautor: Beata:) » 2009-03-17, 11:43

Kto szuka Cię, już znalazł Ciebie;
Już Cię ma, komu Ciebie trzeba;
Kto tęskni w niebo Twe, jest w niebie;
Kto głodny, je z Twego chleba.

Nie widzą Ciebie moje oczy,
Nie słyszą Cię moje uszy;
A jesteś światłem w mej pomroczy,
A jesteś śpiewem w mojej duszy!

L. Staff
Obrazek

Awatar użytkownika
Bynik
Posty: 5714
Rejestracja: 2008-04-20, 20:49
Wiek: 59
Lokalizacja: zza winkla

Postautor: Bynik » 2009-03-17, 11:59

We śląskim szpitalu, na krzywym posłaniu
Pan Bynik i inni se leżą
Na obiad cokolwiek, bo taki jest fundusz
Jak pięć złotych dadzą, to zjedzą...

Raniutko kubeczek i z nim do kibelka
niech sprawdzą jak siku ci idzie
a później kroplówka choć wybór niewielki
I trzeba zapomnieć o wstydzie

to tak parafrazując "Dom Wschodzącego Słońca"
:lol: :lol: :lol:

Częstochowa pozdrawia poetów :lol: :lol:


Ale mam odjazd :shock:
Obrazek

Awatar użytkownika
Beata:)

-#Administrator
Posty: 9398
Rejestracja: 2009-02-09, 14:24
Lokalizacja: Toruń

Postautor: Beata:) » 2009-03-17, 16:20

Zdecydowanie,bardzo zdecydowanie aż szkoda Cię do tego przybytku jakim jest szpital.Skoro nie będziesz miał tam laptopa,to karteczka,długopisik i pisz tam dla nas taką właśnie poezję.
Tego typu odjazdy mile widziane :lol: ;-)
Obrazek

Awatar użytkownika
Bynik
Posty: 5714
Rejestracja: 2008-04-20, 20:49
Wiek: 59
Lokalizacja: zza winkla

Postautor: Bynik » 2009-03-17, 16:33

:lol: Niestety. Tam nie mogę palić tego co w domu :lol: Pięć lat temu pomyłkowo zapaliłem i choć momentalnie zgasiłem, to błogi zapach rozszedł się po całym oddziele :shock:
Obrazek

Awatar użytkownika
Beata:)

-#Administrator
Posty: 9398
Rejestracja: 2009-02-09, 14:24
Lokalizacja: Toruń

Postautor: Beata:) » 2009-03-17, 16:51

Ech Ty to im tam "poezję"odwalisz :lol:
Jeśli to mam być Solu to wlewy będziesz miał ekspresowe,będą chcieli jak najszybciej pacjenta :sio :030:
Obrazek

Awatar użytkownika
Bynik
Posty: 5714
Rejestracja: 2008-04-20, 20:49
Wiek: 59
Lokalizacja: zza winkla

Postautor: Bynik » 2009-03-17, 16:56

:lol: Planuję zawody "Kto szybciej zassa" :lol: Podobnie robiliśmy przy Mitoxantronie. Rekordzista miał nie całe 30 minut, przy wymaganych ok. 120 :lol:
Obrazek

Awatar użytkownika
Beata:)

-#Administrator
Posty: 9398
Rejestracja: 2009-02-09, 14:24
Lokalizacja: Toruń

Postautor: Beata:) » 2009-03-17, 17:08

Pamiętam,że też zawsze przyspieszałam kroplówki :lol: Oj ,nie lubiły mnie panie "siostry"Musiały nadprogramowo mnie odwiedzać :lol:
Ale przynajmniej ubaw był :-D
Będzie OK -jak widzę.
Obrazek

Awatar użytkownika
Bynik
Posty: 5714
Rejestracja: 2008-04-20, 20:49
Wiek: 59
Lokalizacja: zza winkla

Postautor: Bynik » 2009-03-17, 17:12

Oby było :roll:
Obrazek

Casey
Posty: 1050
Rejestracja: 2008-08-29, 21:56
Lokalizacja: tutejsza

Postautor: Casey » 2009-04-19, 12:10

Wiecie co?
Ja nie wiem czy dołączać tu co ja kiedyś znalazłam w necie i zachowałam sobie. Nie mogę teraz tego znaleźć, podałabym link :-|

Ale będę włączać w odcinkach, dobra :?:

To nie jest poezja, ale prozy nie znalazłm w tematach :lol:
Zaczynam :

ŻYCIE Z SM

MY

Kiedy przyszła?

Czemu do mnie?

Dlaczego ja?

Oto pytania które stawiamy sobie na początku.

Jak z nią żyć?

Czy i czego się bać?

To kolejne.

Czy z nią wygram, czy może ona pokona mnie?

Czy ktoś jest w stanie mi pomóc?

I jeszcze wiele, wiele innych.


JA

A jak to było ze mną? Kiedy przyszła? Nie wiem. Nie wie nikt. Zakradła się po cichutku. Uderzyła. Myślę, że parę lat spokojnie, bez pytania "wprowadzała się do mnie", siejąc spustoszenie w moich zakończeniach nerwowych. Bestia. Bezczelna. Tylko takie słowa cisną mi się na usta, gdy myslę o niej. Przepraszam.
Po kolei. Pierwsze widoczne objawy - październik/listopad 2000r. Ból nóg (uda) podczas chodzenia (przede wszystkim przy przejściu dłuższego odcinka drogi ca. 2 km). Zawroty głowy. Ciągle uczucie zmęczenia. Senność. Ogólne osłabienie. Drżenie rąk. Utrata wagi.
Czy próbowałem jakoś to tłumaczyć sobie? Tak, oczywiście. Praca, dziecko, rodzina, praca dyplomowa (obrona). Na pewno nie choroba (ewentualnie wrzody na żołądku), na pewno nie SM. Zresztą cóż ja wtedy wiedziałem o tym schorzeniu.
Potem wszystko ucichło. Wszelkie symptomy, wszystkie problemy, trudności. Ucichło do marca 2001r. Kolejny atak. Inni zauważyli, ja ignorowałem. Myślałem "Przemęczenie, stres, może za mało chodzę, może powinienem ćwiczyć, biegać". I cały czas podejrzewałem, że winę za moje samopoczucie ponoszą wrzody na żołądku (kiedyś miałem).
W końcu, w kwietniu zdecydowałem się na szpital. Pomyślałem "Zrobię badania, jak coś jest to wyleczę i po sprawie". Przebadałem praktycznie wszystko. Była też pani neurolog. Pierwsze podejrzenie. Skierowanie na rezonans magnetyczny. Badanie. Wynik: widoczna demielinizacja. Czy to oznacza SM? Niekoniecznie.
Z wynikiem zgłosiłem się do Prof. Z. Stelmasiaka. Ten powiedział: "Na 80% jest to stwardnienie rozsiane, ale trzeba jeszcze wykonać badanie na choroby odzwierzęce a potem w Klinice Neurologii - punkcję lędźwiowo-krzyżową.". Badanie na choroby odzwierzęce (toksoplazmoza, kleszczowe zapalenie mózgu, borelioza) wykluczyło w/w schorzenia. W zasadzie już wiadomo. Mam SM!
Maj 2001. Klinika Neurologii. Dla pewności punkcja. Wyniki potwierdzają podejrzenia. Stwardnienie rozsiane. Co dalej?

c.d.n.
Chcecie to przeczytać do końca?
Co nas nie zabije to nas wzmocni
------------------------------------------
Ale i tak najbardziej nam do twarzy z uśmiechem!

nati_1978
Posty: 2484
Rejestracja: 2009-03-12, 19:59
Lokalizacja: Chorzów

Postautor: nati_1978 » 2009-04-19, 12:35

tak CASEY ja jestem zainteresowana dalszym ciągiem.
Nadzieja umiera ostatnia ...

Awatar użytkownika
Beata:)

-#Administrator
Posty: 9398
Rejestracja: 2009-02-09, 14:24
Lokalizacja: Toruń

Postautor: Beata:) » 2009-04-19, 12:38

Jasne,dawaj dalej :-) Historia każdego człowieka czegoś uczy.Pokory na przykład...
Obrazek

Casey
Posty: 1050
Rejestracja: 2008-08-29, 21:56
Lokalizacja: tutejsza

Postautor: Casey » 2009-04-19, 13:44

Ciąg dalszy:

NOWE ŻYCIE

"Jedyne wyjście to zaprzyjaźnić się z chorobą i nie poddawać się jej. Żyć z nią i nie pozwolić, aby ona zawładnęła tobą. Po prostu polubić ją." - mówili wszyscy. Mądrzy tacy. Od razu rodzi się pytanie "Czy moim przyjacielem może być ktoś (coś) kto mnie niszczy?" Po dwóch latach życia ze świadomością że mam SM odpowiadam "Tak!" Jest tylko jedno ale... oprócz przyjaciela w SM musisz mieć jeszcze przyjaciela w drugim człowieku. Musi być ktoś kto wesprze cię w chorobie, na kogo zawsze będziesz mógł liczyć.
Dlaczego nowe życie? Żyjąc z SM akceptujesz (jeśli chcesz, oczywiście) nowy styl życia. Wprowadzasz nowe obowiązki, powoli uświadamiasz sobie co ci wolno a czego nie. Albo się z tym godzisz albo... biernie poddajesz się chorobie i stopniowo doprowadzasz się do wózka. Niestety więcej musisz niż możesz. Niestety. Stwardnienie rozsiane to naprawdę dziwna choroba.
Musisz nauczyć się współpracować z chorobą. Musisz ją poznać i zaakceptować. Musisz wiedzieć ile możesz (i co możesz). Musisz zrozumieć SM (przynajmniej spróbować). Musisz unikać stresów. Musisz codziennie ćwiczyć (chociaż parę minut). Musisz odpowiednio się odżywiać. Uff! I jeszcze dużo, dużo musisz.
Życie z SM nie należy do najprzyjemniejszych. Nigdy nie wiesz co czeka cię następnego dnia. To, że dziś czujesz się świetnie nie musi oznaczać, że jutro tak się będziesz czuł. To, że dziś możesz przejść długi odcinek drogi bez bólu nóg, bez zawrotów głowy wcale nie musi znaczyć, że jutro będzie tak samo. To, że dziś możesz biec, tańczyć, kroić chleb, wędlinę (bo nie trzęsą ci się akurat ręce), spokojnie, bez problemów nałożyć spodnie, zapiąć koszule, etc, nie musisz mówić, że jutro też będzie tak samo. Oczywiście nie można tego generalizować. Po prostu są dni gorsze, a po nich nastają dni lepsze i na odwrót. I tak płynie sobie życie z SM.
Co nas nie zabije to nas wzmocni
------------------------------------------
Ale i tak najbardziej nam do twarzy z uśmiechem!

Casey
Posty: 1050
Rejestracja: 2008-08-29, 21:56
Lokalizacja: tutejsza

Postautor: Casey » 2009-04-19, 13:45

NERWY I STRES

Twój największy wróg to nerwy. Musisz (znowu musisz) nauczyć się panować nad nimi. Nie możesz pozwalać, by to one wytyczały ci drogę postępowania. Musisz radzić sobie z nerwowymi sytuacjami. Niektóre negatywne myśli powinieneś "przepuszczać obok". Po prostu nie przejmować się. Od razu rodzi się pytanie "Czy to jest możliwe?" Moim zdaniem TAK.
Stres - kolejny wróg. Z tym niewątpliwie trudniej jest walczyć. Dopóki nie nauczysz się swojej choroby, dopóki nie pogodzisz się z pewnymi zachowaniami swojego organizmu wszystko może być stresogenne (znam to z własnych odczuć). Stresowe może być drżenie rąk (np. przy piciu kawy czy herbaty gdzieś w towarzystwie) lub to, że idziesz "jak pijany" po prostej drodze. To, że nie wszystko możesz zrobić bądź, że robisz to wolniej też może być powodem stresu u ciebie. Oczywiście dużo zależy od znajomych, kolegów, bliskich. Powiedzmy sobie szczerze. Jeżeli nie traktują cię jako kogoś gorszego, "innego" wszystko jest OK. Z czasem przyzwyczają się, a i ty zaakceptujesz siebie. Gorzej jeśli ktoś z miejsca cię odrzuca, skreśla. Niewątpliwie trudniej ci wtedy pogodzić się z chorobą. Ale są i pozytywne strony tej sytuacji (Prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie).
Moja rada. Ze stresem walcz podobnie jak z nerwami. Po prostu nie przejmuj się. Pamiętaj, że "w tobie mieszka przyjaciel," który pomoże ci poznać otaczających cię ludzi.
Co nas nie zabije to nas wzmocni
------------------------------------------
Ale i tak najbardziej nam do twarzy z uśmiechem!

Casey
Posty: 1050
Rejestracja: 2008-08-29, 21:56
Lokalizacja: tutejsza

Postautor: Casey » 2009-04-19, 13:46

ZAUFANIE

Zaufanie można mieć do kogoś lub do czegoś. W przypadku SM chodzi przede wszystkim o zaufanie do własnego ciała (a w zasadzie jego członków). Z czasem przestajesz ufać swoim rękom, swoim nogom. Śmieszne? Czy można zaufać drżącym rękom (gdy dla przykładu - planujesz wbić gwoździa)? Czy możliwe jest zaufanie do słabych, bolących nóg (kiedy po prostu gdzieś idziesz, jest zima, ślisko)? Trudno oczywiście jest o ufność w tych przypadkach. Niestety niekiedy trzeba ją mieć.
Jasne, że najprostszym rozwiązaniem byłoby poddanie się. Ale czy tak można? Czy naprawdę jest to wyjście z sytuacji? Czyż nie lepiej jest podejść do tego jak do pewnego rodzaju wyzwania? Ile przyjemności można mieć, jeśli zrobi się coś co, w założeniu, może sprawić kłopot. Oczywiście są sytuacje "nie do przeskoczenia" ale większość można jakoś (lepiej lub gorzej) wykonać. Myśle, że największym zabójcą (dla ciała) jest marazm.
Istotną rolę odgrywa też zaufanie do innych ludzi. Przede wszystkim powinieneś dążyć do tego by otaczali cię ludzie, którzy cię rozumieją i którzy wspomogą cię w każdym kłopocie. Oczywiście staraj się nie nadużywać ich "dobrego serca," ale jednocześnie musisz być pewien, że gdy poprosisz o pomoc nie zawiodą cię, nie odwrócą się.
Ważne jest też zaufanie do ludzi zupełnie ci obcych. Niestety w tym wypadku powinieneś pamiętać, że nie zawsze i nie na każdego możesz liczyć. Tacy są ludzie, niestety.
Co nas nie zabije to nas wzmocni
------------------------------------------
Ale i tak najbardziej nam do twarzy z uśmiechem!


Wróć do „Jak spędzasz swój wolny czas...”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 323 gości