No i już po pierwszych przytuleniach
Jednak były u mnie, bo nie jadły i chowały się w dziwnych miejscach, więc je spakowali i przynieśli z powrotem. W sumie lepiej, sle mzma koleżanki miała fodatkowy obowiązek, fobrze, że musiała i tak chodzić do swojej córki, a ja mieszkam po drodze. Mam u niej dług wdzięczności, ale na pewno duży worek karmy dla kotów jej się przyda. No i powiedziała, że jak pojadę na rehalibitację, to się też zajmie.
Ale jestem taka zadowolona, bo koty wyraźnie ucieszone, stare nawyki są, chodzą za mną, Pirat przy mnie leży, Śnieżka była już pod kołdrą, a Gruba też widać, że zadowolona. Jakbyście widzieli, jsk mnie w drzwiach witały
Ja zadowolona, prawie wypoczęta, ale w podróży ponad 40 godzin - to prawdziwy hardcore!
Teraz powrót fo rzeczywistości, choć wspomnienia nadal atakuja, wydawało mi się, że jestem na łodzi
, bo się wirowanie włączyło jak spałam i dźwięk był podobny. No i dopiero teraz błędnik szaleje na dobre, w podróży głównie siedziałam, teraz ciagle rekompensuję falowanie morza i się chybocę na potegę.