SM a rozpad małżeństwa?

O czym chcecie jeszcze porozmawiać?

Moderator: Beata:)

Wisienka
Posty: 27
Rejestracja: 2010-01-21, 22:15
Lokalizacja: lubelskie

SM a rozpad małżeństwa?

Postautor: Wisienka » 2010-02-04, 12:21

Witam! Mam wielki problem.
Jestem mężatką od 21 lat.Kiedy wychodziłam za mąż mój obecny mąż potrzebował wtedy dodatkowych rąk do pracy,ponieważ prowadzil i nadal prowadzi duże niezmechanizowane gospodarstwo rolne z rodzicami którzy byli już w bardzo podeszłym wieku .Przez te wszystkie lata pracowalismy bardzo dużo i ciężko,ale rozumieliśmy się i było wszystko ok.Zachorowałam na sm 9 lat temu
Mój problem w małżenstwie zacząl sie wtedy kiedy zaczęłam opadać z sil i zrobilam się malo wydajna.Moje życie w ciągu ostatnich 2 lat zmienilo sie i to bardzo... ponieważ mój stan zdrowia pogarsza się z roku na rok.Ja jeszcze w tej chwili doję 4 krów ręcznie, jest mi bardzo ciężko mówię o tym mężowi że ni daję rady, ale on mi mówi że ja kłamię że moja choroba to jest mój wymysl bo mi się robic nie chce i można mi (kołki w tyłku łamać)
Mąż przestal sie ze mną liczyć zacząl mnie ignorować, nie rozmawia ze mną ale jak już zaczyna rozmowę to są same wyrzuty, pretensje i owalanie.
Codziennie są kłutnie, awantury,to już jest nie do zniesienia.Sam często gdzieś wyjezdża nie mowi gdzie.Jego rodzina się odemnie odwrócila nie wiem dlaczego? Przecież ja nikomu złego słowa nie powiedziałam,ani nic złego nie uczyniłam. Mam dwójke wspaniałych dzieci oni i moje siostry podtrzymują mnie na duchu.
Obecnie jestem po rzucie byłam w szpitalu 5 dni mąż nawet nie zadzwonil do mnie ani mnie nie odwiedził, ani nik z jego rodziny... tylko moja córka odwiedzala mnie codziennie i moje siostry.Po powrocie ze szpitala tego samego dnia wyganiał mnie do obory żebym szła doić krowy.. Boże ...jak można być tak okrutnym! Wstydzę sie tego mojego wyznania, ale może jak sie trochę wypłacze to będzie mi lżej.
Nie wiem co o tym myśleć... czy to wszystko cała ta historia ma związek z sm? czy to poprostu zbieg okolicznosci. Może jest ktoś z forumowiczów kto przechodził cos podobnego chociaż nie życzyłabym tego nikomu.
Wypowiedzcie sie czy to może być przyczyna że jestem chora ? czy to normalny kryzys małżeński?Pozdrawiam.

Sylwiątko
Posty: 2281
Rejestracja: 2008-09-28, 15:37
Lokalizacja: lubuskie
Kontaktowanie:

Postautor: Sylwiątko » 2010-02-04, 17:20

Wisienko,wbij sobie do makówki: TO NIE JEST TWOJA WINA!!!!!!!!!!!!!!!
Może Twój mąż w ten sposób broni się przed Twoją chorobą. Wizja chorego z sm potrafi przygnieść niejednego twardziela.
Moje relacje z mężem znacznie się poprawiły odkąd zachorowałam,ale każdy jest niestety inny.
Pewnie pomógłby psycholog i Tobie i mężowi.
Ja nie umiem rozmawiać o chorobie,więc proponuję swojemu małżonkowi wspólne wizyty u neurologa,niech sobie posłucha,ale Twój pewnie na to nie pójdzie. Tak naprawdę to myślę coś zupełnie innego,ale daruję sobie...........................
I tylko taką mnie ścieżką poprowadź.........

izun
Posty: 155
Rejestracja: 2009-10-13, 18:53
Lokalizacja: Śląsk

Postautor: izun » 2010-02-04, 18:40

Wisienko!To smutne,ale myślę,że mężczyżni czase nie dorastają do pokonywania barier,które los im wystawia...Niestety mam wrażenie,że twój mąż to właśnie taki człowiek.Nie radzi sobie z problemem,jakim jest twoja choroba,a od zawsze wiadomo,że atak lepszy niż obrona.Myślę,że jego rodzina zna obecnie jego wersję wydarzeń i dlatego stronią od ciebie...Niestety nie znam dobrej rady jak temu stawić czoło,bo myślę,że rozmowy i tłumaczenia niewiele pomogą,ale jedno wiem napewno-ty nie jesteś winna!To mąż nie potrafi żyć z twoją chorobą,a ty napewno ją oswoiłaś lub niedługo oswoisz!Masz dzieci,siostry-w nich szukaj oparcia,bo warto prosić,żeby nie czuć się samotnym...A my jesteśmy z tobą nie zależnie od tego,czy będziesz o to prosić... ;-)
Pozdrawiam
kto pyta,nie błądzi...tylko czasem drogi nadkłada...

Wisienka
Posty: 27
Rejestracja: 2010-01-21, 22:15
Lokalizacja: lubelskie

Postautor: Wisienka » 2010-02-04, 19:31

Myślałam o tym żeby pójść do psychologa, tylko nie sądze żeby mój mąż się na to zgodził.
Do tej pory jakoś sobie radzilam. Podejrzewam że on się boi obowiązków i zza wczasu próbuje uciec od tego. albo może być zupełnie inny powód.Kiedyś rozmawiałam z kobietą dużo starsza odemnie i też chorą na sm jej mąż ją zostawił... tylko wtedy ja nie miałam o tym zielonego pojęcia. Boję się że jak będzie gorzej ze mną to zostanę odrzucona.
Mam wielkiego dola i nie moge się z niego wygrzebać :-(
Dziękuję Wam bardzo za przemile słowa otuchy.

J.B.
Posty: 220
Rejestracja: 2009-08-12, 21:59
Lokalizacja:

Postautor: J.B. » 2010-02-04, 20:38

Wisienko, trzymasz i trzymaj sie nadal bardzo dzielnie. Calkiem niedawno uslyszlam, od znajomej, ktora ma ciezko chorego 2-letniego synka, a dowiedziala sie o mojej chorobie, ze takie rzeczy jak nam przytrafiaja sie ludziom niezwyklym, bo zwykla istota by sobie z nimi nie poradziala. Cos w tym musi byc!!!
Powstrzymam sie od dalszych opinii, bo nie przystoi tak na forum. Jedno tylko wiem, ze dobro zawsze powraca, zle rowniez i to dwukrotnie a wszystko z czasem sie odwroci.
Pan Bog nierychliwy, ale sprawiedliwy!!!
Pozdrawiam cieplo i serdecznie
Tym daję radę chorobie, że nic z niej sobie nie robię.

Iffonka
Posty: 2251
Rejestracja: 2008-06-30, 09:39
Lokalizacja: Ozimek
Kontaktowanie:

Postautor: Iffonka » 2010-02-05, 08:54

Wisienko, przekonaj męża, żeby pojechał z Tobą na następną wizytę u neurologa, albo może niech przynajmniej "rodzinny" przybliży mu tą chorobę. Osobie, która nic nie wie na temat SM ciężko zrozumieć samopoczucie chorego, no bo "chcieć to móc". Zanim mojemu mężowi postawiono diagnozę, też wkurzały mnie niektóre sprawy, no bo jak można nie mieć siły wynieść śmieci? przecież nie ważą tony! Dopiero potem zrozumiałam ile wysiłku kosztowało go wyniesienie tych cholernych śmieci.

Poproś córkę, może wydrukować coś z internetu, jest nawet taka bardzo ciekawa strona: www.mamsm (nie pamiętam dokładnego adresu), tam jest taki test dla zdrowego, pozwala wczuć się w osobę chorą.

Porozmawiaj z rodziną męża, sama albo poproś córkę, żeby opowiedziała im coś o tej chorobie, może zrozumieją.....

Nie chcę usprawiedliwiać Twojego męża, ale może on po prostu się boi, a nie przyzna się do tego to pewne, z opisu przypomina mi mojego tatę, dla niego najważniejszą cechą człowieka jest pracowitość i jeszcze raz pracowitość, dla takiej osoby jest nie do pomyślenia, że czegoś nie ma siły się zrobić, tym bardziej jeśli to TRZEBA zrobić. taka natura.

Będę trzymać za Ciebie kciuki.

Jędzulka
Posty: 33
Rejestracja: 2010-01-24, 14:38
Lokalizacja: podlaskie

Postautor: Jędzulka » 2010-02-05, 15:13

Bądź silna i cierpliwa. Znam podobna sytuację, ale jej rozwiązaniem był rozwód, Tobie nie życze tego, chociaz z drugiej strony stres nie jest nam przyjacielem. Najpierw trzeba wykorzystać wszystkie szanse na poprawienie stosunków między wami, a już na końcu radykalne środki. Mam nadzieje, że Ci sie uda:)))).

Wisienka
Posty: 27
Rejestracja: 2010-01-21, 22:15
Lokalizacja: lubelskie

Postautor: Wisienka » 2010-02-05, 19:57

Kochani... jesteście wspaniali!!! Dziękuję że nie pogardziliście moim opisem :oops:
Ja niczym się nie różnię od innych,jestem tylko małą istotą która potrzebuje wsparcia i opinii osób postronnych.
Wasze wypowiedzi dają mi dużo cennych wskazówek.
Jak trochę wydobrzeje to odważę się złożyć wizytę u psychologa :-| najpierw sama spróbuje... ale jak mój maż się dowie że chodzę do psychologa to będzie się wyśmiewał ze mnie... i tak ciągle mi powtarza że(jestem żałosna) :-( zrobię to chyba w tajemnicy przed nim.
Trzymajcie za mnie kciuki!
Pozdrawiam!

J.B.
Posty: 220
Rejestracja: 2009-08-12, 21:59
Lokalizacja:

Postautor: J.B. » 2010-02-05, 20:30

Wisienko masz tyle checi do walki ze wszystkim przeciwnosciami, ze az milo czytac miedzy Twoimi miedzywierszAmi. Zgadzam się z Jedzulka, najpierw trzeba wykorzystac wszelkie ewentualnosci. Dla mnie podobny zwiazek skonczyl sie rozwodem, szkoda ze to trwalo az tak dlugo i po rozwodzie zaczelam zyc pelna piersia, choc nie tak od razu. My bedziemy stac przy Tobie i Cie wspierac, ale to Ty sama musisz sobie poradzic, a ze sobie poradzisz to jestem pewna.
Sciskam goraco
Tym daję radę chorobie, że nic z niej sobie nie robię.

izun
Posty: 155
Rejestracja: 2009-10-13, 18:53
Lokalizacja: Śląsk

Postautor: izun » 2010-02-08, 19:03

Wisienko-moim skromnym zdaniem to nieistotne,czy pójdziesz po pomoc w tajemnicy czy nie przed mężem.Ważne,żeby tobie było dobrze,a ty już dobrze wiesz,co ci poprawi nastrój.Myślę,że dokuczający mąż niekoniecznie jest na tej liśie.Ja osobiście wierzę,że dasz radę...bo jesteś kobietą...Głowa do góry i pisaj nam,co tylko na wątrobie ci zalega!
Pozdrawiam
kto pyta,nie błądzi...tylko czasem drogi nadkłada...

joasssia
Posty: 276
Rejestracja: 2009-09-19, 22:43
Lokalizacja: Warszawa

Postautor: joasssia » 2010-02-14, 23:14

Wisienko, mocno wierzę, że się uda i będziesz jeszcze naprawdę szczęśliwa! Oby jako mężatka, a jeśli się nie uda, to bez męża... Póki co mocno Cię wspieram!
Mój mąż conieco wie o chorobie i jest bardzo wspierający, ale i tak czasem widzę, że denerwuje go moje zmęczenie i że kompletnie tego zmęczenia nie rozumie, bo takiego po prostu nie czuje! Strasznie łatwo posądzić kogoś o lenistwo, a to okropnie rani... Na pewno szczera rozmowa mogłaby pomóc. Tylko jak do niej doprowadzić...
Trzymaj się, Kochana!!! :) I pisz, jak się sytuacja rozwija...
"Nie ma zdrowych, Szerszeń,
są tylko nieprzebadani."
www.fotoinblanco.pl

o
Posty: 259
Rejestracja: 2009-12-15, 10:40
Lokalizacja: nigdzie

Postautor: o » 2010-03-16, 11:43

Przeczytałam Twoją wiadomośc Wisienko, współczuję Ci z całego serca, ja mam ogromny strach nie tylko przed tą chorobą, bo nawet nie wiem, czy choruję, ale już nie mam wsparcia, a co dopiero kiedy sie okaże.
ja wlasnie, kiedy od jakiegos czasu szukam na internecie co z moimi objawami moze mi dolegac, i jak to diagnozowac, trafilam tutaj, przed chwila dowiedzialam sie ze moja ciocia chorowala na SM, i jak poweiedzialam mojemu mezowi, a jeszcze o moich obawach go wczesniej nie informowalam, to on z prensja powiedzial, ze pewnie Ty chorujesz juz? Czuje, ze bede miala w nim "pelne" wsparcie, czlowiek sie boi i musi z tym strachem zyc, tym bardziej, ze zdjagnozowanie tej choroby nie jest latwe i jednoznaczne. Coz.... :(
ooooo

Sylwiątko
Posty: 2281
Rejestracja: 2008-09-28, 15:37
Lokalizacja: lubuskie
Kontaktowanie:

Postautor: Sylwiątko » 2010-03-17, 10:28

A czy Twój mąż wie co to jest sm? Czy zna tę chorobę z filmów i opowieści-wózek,łóżko itp.przecudne scenariusze? Ja z męzęm nie rozmawiam o chorobie-błąd,ale mimo to mam w nim pełne wsparcie. On w tajemnicy przede mną czyta forum i różne różności o sm. Co kilka dni wpada do domu z genialnym pomysłem uzdrowienia mnie-teraz chce mnie zabrać do cudotwórcy,bioenergoterapeuty czy kogoś takiego.
My się boimy co będzie jutro,nie ma co się dziwić bliskim,że reagują tak dziwnie. A,że to boli,to już zupełnie inna sprawa.
I tylko taką mnie ścieżką poprowadź.........

keyara
Posty: 692
Rejestracja: 2009-11-03, 10:06
Lokalizacja: Radlin

Postautor: keyara » 2010-03-17, 11:19

Dziewczyny. Mam osobiste wrażenie ,że to nie tylko sm przeraża naszych panów.U mnie sytuacja była jeszcze inna -nie mam ślubu ,a jesteśmy razem 18 lat.I to on stanął na wysokości zadania nawet jak początkowo wyłam przez całe noce i odsuwałam go od siebie.Nawet jak moja cudowna nie-teściowa powiedziała ,że na szczęście nie mamy ślubu i może się pakować ,To z "mamusią" zrobił porządek.Moim skromnym zdaniem brak wiedzy na temat sm ,presja innych osób i strach jak to będzie robi swoje.Ja jestem trudnym przypadkiem bo nie rozmawiam z partnerem na ten temat, a on to i tak wytrzymuje. Nawet to on zmusił mnie do wizyty u dr.Simki.Nie cacka się ze mną i daje mi czasem kopa w d....Jak już popadam w olewajski nastrój.Oczywiście ,że nie jest cały czas różowo ,ale jest normalnie i na szczęście wiem ,że mam wsparcie.Życzę ci Wisienko poprawy,jak nie z mężem to i tak dasz radę sama.Twarde z nas baby -myślę :-P
"...nie piję wody ,bo rybki się w niej piep..ą..." ;-)

"Każdy problem ma rozwiązanie, jeśli rozwiązanie nie istnieje, nie istnieje też problem" Obrazek

Wisienka
Posty: 27
Rejestracja: 2010-01-21, 22:15
Lokalizacja: lubelskie

Postautor: Wisienka » 2010-03-19, 21:30

Czołem! Nadal jest bez zmian jeśli chodzi o sprawy małżeńskie. Jestem w kontakcie z moją rodziną, a nawet te kontakty się polepszyły po tym co przeszłam. Mąż nadal szuka czegoś nowego żeby mi dokopać psychicznie. Potrafi mi wmawiać i śmiać się w oczy że jestem jego zdaniem wariatką. Ja mimo wszystkiego staram się olewać jego zachowanie wobec mnie. Robię swoje ze łzami w oczach ale nie dam mu satysfakcji że mnie pokonał... nie dam się ani jemu ani chorobie. Nie mogę nic więcej zrobić bo nie mam na to siły :-( .


Wróć do „Sugerowane tematy....”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 82 gości