Od weekendu mam problem z nadgarstkiem. Wydawało mi się wciąż, że to przeciążenie od pracy przy komputerze i używania myszki. W poniedziałek wybrałam się do internisty. Ból przy ruszaniu ustąpił, ale wyszło drętwienie, zesztywnienie więc postanowiłam skonsultować. Nie było obrzęku itp. Internista bał się cokolwiek zrobić i przepisać, wysłał więc do neurologa (wizyta w piątek wieczorem) i kazał oszczędzać rękę. Gdy zajrzał w historię badań, poczytał o możliwych wiszących nade mną diagnozach powiedział wprost, że się boi podejmowac jakichkolwiek decyzji. Rękę usztywniłam i tak chodzę od poniedziałku. Dziś nad ranem obudził mnie ból stopy, tak dziwny, że wybudził mnie ze snu
No i się zdziwiłam... Bolało jakby na spodzie stopy (ścięgna?), takie rwanie, później pieczenie. Co jakiś czas występuje jakiś ból kostno-stawowy w różnych miejscach, ale mija... Nie wiem co myśleć. Nie miałam nigdy rzutu. Diagnozy ostatecznej też nie mam. Kiedyś powiedzieli, że jak będzie działo się coś niepokojącego to szpital. Ale czy siać panikę w związku z takimi bólami? Nie jest to ból, od którego bym się skręcała, nie są to objawy, które nie dałyby żyć, po prostu trochę dokuczliwe... Nie wiem co robić. Nie bardzo mam czas na bieganie po szpitalach, wielogodzinne kolejki i zbywanie mnie. Myślę, żeby przeczekać do piątku...
Czy rzut może objawiać się w taki sposób?