na przełomie stycznia/lutego najpierw zwymiotowałam (myślałam, że po kawie lub/i po ćwiczeniach fizycznych), bodajże po 2 dniach pojawiły się sporadyczne zawroty głowy (1-2 dziennie, czasem raz na 2 dni, rano/wieczorem) plus osłabienie i nadal wymioty (też ok. 1-2 dziennie, rano/wieczorem).
byłam pewna, że to grypa żołądkowa. nie było to jakieś strasznie uciążliwe, normalnie funkcjonowałam, lekko osłabiona, zdawałam egzaminy, zwalałam wszystko na chwiejną, paskudną, zimową pogodę.
na początku poszłam do internisty, żadnych objawów neurologicznych. przez chwilę też myślałam, że to ciąża (w tym momencie mój były facet zarzucił mi, że chcę go wrobić w dziecko i zerwał ze mną ledwie przytomną kontakt, jak wspomniałam o swoich podejrzeniach... a teraz w maju znów zapukał do moich drzwi, brak mi słów...). wracając do tematu - po 9 dniach w nocy miałam już kosmos w głowie i w żołądku, rano zgłosiłam się na oddział neurologii. od tej nocy też nie miałam już zawrotów głowy ani wymiotów.
ponad 37 nowych ognisk (luty 2013) w porównaniu z grudniem 2012. brak objawów neurologicznych. w sumie miałam sporo stresu w międzyczasie, poza tym, przez ok. 2 miesiące (właśnie grudzień - luty) przed tym incydentem nie dostawałam żadnych leków (skończyłam udział w 5-letnim programie klinicznym serwowanym po 1. rzucie). i nadal wierzę w cuda
pozdrawiam serdecznie i życzę dużo zdrowia!