W marcu tego roku przez kilka dni kręciło mi się w głowie. Potem była przerwa, w międzyczasie epizod z nerwobólem serca, bezsenność, stany lękowe. W lipcu znów zawroty, uciski głowy - z tym, że trwały dłużej, około tygodnia, dwóch. Tak to sobie płynęło i dałabym wiarę, że wówczas mogła być to nerwica - miałam wiele stresu w szkole, domu (od wielu lat mieszkam sama z mamą) i na polu, powiedzmy, miłosnym. W każdym razie - nie było to nic na tyle niepokojącego, żebym panikowała, bo te objawy nie utrudniały mi aż tak normalnego życia. Poza tym mam niskie ciśnienie, często 80/50. Zawsze zresztą miałam skłonność do nadmiernego przejmowania się wszystkim, jestem nadrważliwa i często płakałam, w domu też się nie układa od 8 lat... Więc to faktycznie mogła być nerwica, miałam też za sobą wiele, wiele stresów.
Pierwszego dnia sierpnia zauważyłam na ciele coś dziwnego, czerwoną plamkę, a wokół niej zaczerwieniony "pierścień". Miał chyba z 5 cm. Pokazałam go mamie, ale zostałam zignorowana - jestem uczulona na jad meszek, więc odpowiedź była prosta - meszka. I przytaknęłam, bo przecież kleszcza nie pamiętam.
Około 10 dni po tym zaczęły się problemy.
Sierpień - wzdęcia, straszny ból brzucha, bakterie i leukocyty w moczu (3 dni antybiotyków), spóźniona miesiączka, bezsenność, ucisk w mostku, zgaga.
Wrzesień - zawroty głowy (nagłe, silniejsze), kołatanie serca, szybki oddech, pocenie się, mdłości, palenie, pieczenie skóry, osłabienie mięśni lewej strony ciała (z tym, że w badaniu przedmiotowym niestwierdzone), pieczenie przełyku, bóle głowy, zatok, drętwienie lewej ręki w nocy, uciski głowy, twarzy, silna nerwica i depresja, metaliczny posmak w ustach, brak apetytu, nasilone lęki.
Październik - jak wyżej plus ból kręgosłupa i silny ból oczu (gałek ocznych) i głowy, trochę zamglone widzenie (stąd czeka mnie wizyta u okulisty, bo lekarz zasugerował objawy jaskry - dodam, że do tej pory nie miałam problemów ze wzrokiem, wada -0,25... ale moja prababcia miała jaskrę).
Rzecz jasna nie mogłam zostawić tego w spokoju i zignorować, jestem w klasie maturalnej i od 3 tygodni nie ma mnie w szkole... Walczę ze sobą, z otoczeniem, chcę być w końcu zdiagnozowana... Całe dnie płaczę...
Morfologia krwi - w normie. Glukoza we krwi - w normie. CRP, OB - norma. TSH także. Magnez trochę poniżej normy we krwi, wapń w normie. Sód, potas - ok. Byłam w szpitalu...Tomografia głowy nie wykazała nic niepokojącego. Badanie płynu mózgowo-rdzeniowego wykazało brak prążków oligoklonalnych, stężenie igG w płynie i surowicy także w podanej obok wyniku normie.
11,36 g/l w surowicy (a zakres jest od 5,49 do 15,84)
2, 18 mg/dL w płynie (zakres od 0,63 do 3,35)
Neurolog badał mi tarczę oka, też bez zmian. W przyszłym tygodniu mam jeszcze okulistę i znów neurologa (z pokazaniem wyników badań).
W płynie: igG i igM przeciw boreliozie poniżej dwóch, we krwi igG poniżej dwóch, a igM 11, czyli teoretycznie negatywny. (negatywny poniżej 16)
Jedyne, co jest poza normą to podwyższone leukocyty w moczu i osłabione odruchy brzuszne po lewej stronie (czyli tam, gdzie czuję osłabienie mięśni.) I zostałam wypisana do domu bez rezonansu (to wymagałoby przewiezienia mnie do innego szpitala).
Zrobiłam test ELISA (jeśli chodzi o boreliozę) - pierwszy - negatywny.
Powtórzyłam - wątpliwy, wynik w szarej strefie - 19,4.
Postanowiłam wydać ostatnie pieniądze i wykonać test Western Blot bez wiedzy mamy, która ślepo wierzy testom ELISA, a ja wyczytałam, że są po prostu wadliwe. Czekam na wyniki.
Czy myślicie, że to może być borelioza? A może jednak SM? Albo to i to? W końcu zawroty miałam przed tą plamką w wakacje.
![:-(](./images/smilies/015.gif)
![n :(](./images/smilies/015.gif)
![n :(](./images/smilies/015.gif)
Z góry dziękuję za Wasze cenne słowa i porady...