aska_aska pisze:Ann pisze:ale samo ani po kroplach nie przechodzi, trzeba sterydów
no właśnie, to mi zaprząta głowę, bo wielokrotnie czytałam, ze niektórzy mieli "akcję" widzenie za mgłą, czy inne tego typu i chyba nie wszyscy mieli podawane na to sterydy...wiele jest historii, że po kilku latach wychodziła diagnoza sm, i że dopiero wówczas ludzie przypominali sobie o incydencie ocznym, dlatego tak podpytuję jak to u Was było, czy zawsze PZNW wymagało leczenia sterydami.......
Aska - nie gniewaj się, ale... po co Ci ta informacja? Po co tyle czytasz kto i jakie miał objawy, zanim zdiagnozowano mu sm??? Czy nie widzisz, że sama się nakręcasz w tym kierunku?
Ja nie mam sm, a takie różne przypadłości z oczami miewałam kilkukrotnie - nawet do głowy mi nie przyszło, żeby podejrzewać się o sm, mimo iż od ca 20 lat wcześniej właśnie sm u mnie lekarze podejrzewali. Dystansu Ci zyczę z całego serducha, bo jeśli nie popracujesz nad sobą, to źle wróżę Twojemu zdrowiu - i to wcale nie w kwestiach neurologicznych ;). Nerwica potrafi tak dać popalić, imitować różne choroby, że chory cierpi naprawdę, mimo iż nie ma po temu przyczyn organicznych. Popracuj ze swoją terapeutką nad tym wszystkim - z tego, co pamiętam jesteś po traumatycznych przejściach, odejście bliskiej osoby może dawać różnorakie następstwa (oprócz oczywistej żałoby i smutku). M. in. mógł pojawić się u Ciebie podświadomy strach przed śmiercią/chorobą, a to nakręca całą spiralę. I nie chopdzi mi o to, że lekceważę Twoje samopoczucie - po prostu nie demonizuj, lecz to, co możesz, popracuj nad wzmocnieniem psychiki, to na pewno pomoże uporać Ci się z innymi rzeczami.
Na studiach medycznych/psychologicznych wykładowcy prowadząc ćwiczenia z nowicjuszami (początkującymi studentami) uczulają ich na zjawisko, które polega na tym, że jak ktoś czyta o objawach jakiejś choroby/jakiegoś zaburzenia, to po pewnym czasie, jeśli nie złapie odpowiedniego dystansu, zaczyna widzieć sporo z opisanych objawów u siebie i zastanawiać się czy aby nie jest chory na to czy tamto, albo czy nie ma takich czy innych zaburzeń psychicznych. To naprawdę tak działa. Trzeba mieć świadomość, co robi się swojej podświadomości - mówiąc trochę brutalnie i wprost - jeśli będziesz szukała dziury w całym, to ją w końcu znajdziesz.
Zamiast tego naprawdę lepiej spożytkować życie na coś innego, niż zamartwianie się "na zapas". Tym bardziej, że Twoje nastawienie do Twojego zdrowia musi oddziaływać na Twoich bliskich. A szczególnie dzieci powinny być w miarę możliwości od tego jak najdalej... Innymi słowy życzę Ci powrotu uśmiechu na buzi i w duszy. Nie będzie to tak łatwe, jak dawniej, ale wierzę, że jeśli nie sama, to przy pomocy psychologa uda Ci się dokonać wglądu w swoją podświadomość i poustawiać bardziej odpowiednio priorytety.
Trzymam kciuki!