Zgredzia pisze:Asia! Nie robiłam WB. W grudniu, tydzień po wyjściu ze szpitala, tak mnie "powaliło", że przez dwa miesiące nie mogłam dojść do siebie. Poprosiłam moją neuro, żeby przepisała mi antybiotyki (może one zadziałają). Zgodziła się. Dostałam ten sam co wcześniej , czyli Bioracef. Brałam przy tym sterydy. Co mi pomogło? Nie wiem, ale stanęłam na nogi, choć nadal mam je bardzo słabe. Według mojej pani neurolog, chroniczna borelioza jest nie do wyleczenia. Po co więc truć się miesiącami serią antybiotyków?
Owszem przewlekła borelioza jest nie do wyleczenia, ale jest do zaleczenia, czyli istnieje mozliwość dojścia do stanu bezobjawowego, a o to warto walczyć ;). Niestety nie da się całkiem wyeliminować krętek z organizmu i po pewnym czasie (różnym u różnych osób) choroba może znów się pojawić (szczególnie przy osłabieniu organizmu, stresie, innym zakażeniu).
Zgredzia pisze: Po co więc truć się miesiącami serią antybiotyków?
Serią antybiotyków w sensie jednym antybiotykiem nie ma najmniejszego sensu - jeden abax wytruje krętki łatwo dostepne i na to nie trzeba nawet dwóch miesięcy - wystarczy m-c - 6 tygodni. natomiast aby pokusic się o wytrucie tych bakterii, które ukryły się głębiej np. w mózgu, komórkach, w cystach czy biofilmie (to formy przetrwalnikowe, które przyjmuje borrelia, kiedy wyczuwa niesprzyjające środowisko np. antybiotyki), trzeba stosować terapię mieszaną - odpowiedni specyfik na rozbicie cyst (niekoniecznie antybiotyk, z reguły podaje się metronidazol - chemioterapeutyk), na zniszczenie biofilmu (tu najczęściej podaje się stevię i inne specyfiki, tez nie antybiotyki;) i jednoczesnie na zabicie krętek (tu antybiotyki, różne, bo mają działać na różne formy bakterii). Poza tym... niestety borrelia , szczególnie w przypadkach chronicznych, z reguły rzadko występuje samopas - ja mam np. dodatkowo przewlekłe, aktywne zakażenie mycoplazmą pneumoniae i masywne zakażenie wirusem EBV (odpowiedzialny za brak sił i ciągłe zmęczenie, uszkodzenia układu odpornosciowego - niszczy limfocyty B) - leczy się to nieco inaczej (dodatkowo leki przeciwmalaryczne), niz borelioze, a objawy daje bardzo podobne, łącznie z neurologicznymi... Ogółem koinfekcji boreliozy jest całe spektrum i jak już wiem, często sama borrelia jest z tego towarzystwa najłatwiejsza do zniszczenia, gorzej z bartonellą, mycoplazmą czy babesją :(. To zresztą temat rzeka, nie będę Cie zanudzać. Chciałam tylko zaznaczyć, że 2 m-ce leczenia jednym antybiotykiem ma się nijak do możliwości takiej choroby jak choroba z Lyme ;/. Są wystarczające tylko w świeżej boreliozie (czyli włączenie leczenia wkrótce po zakażeniu, góra m-c, dwa od zakażenia). Jak już dojdzie do rozsiania bakterii w organizmie, to trzeba walić całe spectrum abax i in.. albo zioła - są dwa znane i kilka mniej znanych protokołów leczenia choroby z Lyme ziołami. Trwa to czesto dłużej, niż leczenie abax, ale ludzie też z tego świństwa wychodzą za ich pomocą (zmniejszają im się radykalnie objawy, lub całkiem znikają). Im szybciej, tym lepiej. Gorzej, jak się przegapi ten odpowiedni czas.... oczywiście mówię o sobie - 40+ lat to cholernie długo, jak na współżycie z borrelią i spółką. W sumie i tak całkiem nieźle sobie radziłam, hehe przez pierwsze 20 lat ;).
Pozdrowionka - jak załapię kontakt z Sylwia, to dam znac.