Zosiako. Wiem, że stres mnie niszczy. Jak każdego w sumie. Staram się tego unikać ale wychodzi różnie. Niestety. Jak mi oczy na dobre odpuszczą myślę, że będzie łatwiej bo po tym co przeszłam wiele rzeczy nie ma już dla mnie znaczenia żebym się musiała przejmować i zamartwiać. Jedyny plus chorowania.
No niestety też byłam zaskoczona, że w 21 wieku można czekać na wizytę tyle godzin. Na razie jestem pod opieką tej poradni i zostanę bo mam blisko. 4 km od domu. Traktuję poradnię jako środek do dostania papierka czy skierowania. Nie jako coś co realnie ma mi pomóc. ( Resztę załatwiam prywatnie)Myślę, żeby się przepisać do innego neurologa w tej poradni ale długo się czeka. Ta pani ma kolejkę oczekujących na 2 miesiące. Nie wiem jakim cudem skoro się nie wyrabia.
Tu też mam endokrynologa. DRAMAT. Jakbym mu kazała zapisać sobie cykutę to by mi przepisał, pod warunkiem, że nikomu nie powiem.
Dlatego załatwiłam od lekarza rodzinnego już w tamtym roku jeszcze jeden raz skierowania do poradni neurologicznej i endokrynologicznej. Trzymam na gorsze czasy. W końcu skierowania ważne z tego co wyczytałam dopóki istnieje powód. Dziury nie znikną, tarczyca nie odrośnie więc ważne długo.
Czas pokaże gdzie je wykorzystam bo można chyba być pod opieką tylko jednej poradni. Waham się między szpitalem MSWIA w Rzeszowie a Krakowskimi poradniami gł. chorób demielinizacyjnych. ( odległość mnie przeraża, dlatego na tym etapie nie śpieszno mi jeździć tak daleko na kontrole)
Stanie się coś, nie daj Boże będę załatwiać zmiany.
Tak zdecydowanie coś się ze mną dzieje. Nie wiem czy to coś poważnego, czy po prostu kolejna choroba, mniejszego niż SM kalibru czy/i po prostu zaniedbania i konsekwencje chorób trwających od lat ( źle leczonych,lub nie leczonych co nie jest równoznaczne z unikaniem lekarza niestety.)
Po pierwszym rezonansie i opinii mojej endokrynolog, która ochoczo wróżyła mi SM albo jeszcze gorzej, gdzie nawet neurolodzy nie wypowiedzieli tego zwrotu, przerażona poszłam do dietetyka. A że jestem dosyć asekuracyjna uparłam się aby wysłać dietetyczce konkretne info. Co mi jest, co jem, czego nie. Co lubię, czego nie.
Efekt: dieta wysokokaloryczna. Stwierdziła patrząc na mnie, że jestem niedożywiona. Tk. Tłuszczowa prawie zerowa, niedowaga a siła mięśniowa: górna półka. Codzienne ćwiczenia coś dają jednak
( kazała mi unikać wysiłku żeby nie chudnąć - niedoczekanie
)
Dieta zakładała dużo produktów mlecznych. ( nie jadam bo nie lubię i mi źle)
Dieta nie eliminowała glutenu bo jak nie mam nietolerancji to sie nabawię. Jeśli mam zrobić badania na celiakię to gluten się je.
Dieta poza tym była zdrowa a ja się czułam źle.
Wywaliłam mleko całkiem, ograniczyłam gluten. I nadal było źle.
Stwierdziłam, że powodem jest to, że ja nadal mało jem bo mi to nie smakuje a że kucharka ze mnie żadna to kończyło się wpychaniem na siłę 1/3 posiłku bo było okropne.
Cały zeszyt mam przepisów...i średnio mi to idzie.
Dziś jem prawie normalnie.I czuję się lepiej. Przytyłam znowu do licealnych 45 kg.
Codziennie wbijam sobie do głowy, żeby jeść więcej warzyw, a owoce tylko do 16. Unikać białego pieczywa a jak już z glutenem to pełnoziarnisty. Ale nic nie poradzę, że mi to nie smakuje.
Staram się, staram. Trochę mi czasu zajmie zmiana nawyków żywieniowych.
Walczę z pokusami.
Ogólnie uświadomiłam sobie, że strasznie traktowałam swoje ciało latami.
Witaminę D3 zrobiłam już dawno razem z innymi badaniami szukając sama powodu mojego złego samopoczucia. kwiecień 2016.
Witamina B12: 255,9 ( 191,0 - 663,0)
Witamina D3: 27,6 ( 30 -50)
Wapń: 2,47 ( 2,20 -2, 65)
Wapń zjonizowany: 1,29 ( 1,17 -1,29)
Parathormon: 25 ( 15,0 - 65,0)
Niedobór nie tragiczny bo dużo korzystam w lecie ze słońca. Łażę po 14 km a minimum 7. Korzystam z uroków wsiowej rzeki itp. O dziwo do 2014 mi służyło to słońce. A od 2015 jakoś tak gorzej..Kiedyś gdy byłam młoda i głupia nie wychodziłam na słońce w ogóle latami...Byłam blada jak trup.Może za to mocno zapłacę.
Tu mam problem z suplementami. Witaminy D3 nie mogę stosować w kapsułkach bo zaraz mi się coś przytrafia. Takie mam odczucie.
Kupiłam sobie witaminy w DE multiwitaminę i multiminerały. ( żeby nie brać z osobna wszystkiego) Brałam na zmiany i znów pogorszenie. Przypadek? Nie wiem.
Olej z wiesiołka mam ale też jakoś wzmacnianie układu odpornościowego źle sie u mnie kończy.
Nawet picie magnezu przez 20 dni skończyło się źle. Może znów przypadek.
Na dzień dzisiejszy łykam witaminę b12 2X dziennie z drożdżami. Olej lniany też spożywam a nawet smaruje niż twarz bo wyczytałam, że spłyca zmarchy i fajną mam cerę trzeba przyznać.
Brałam aspargin po szpitalu i dalej drętwiała mi ta prawa stopa w sumie.
W ogóle ta noga mnie boli po wysiłku pod kolanem a jak brałam leki przeciwzakrzepowe na ten zerwany mięsień to myślałam, że mi ta noga eksploduje ( zerwany mięsień w drugiej nodze)
Zauważyłam też, że ta noga mi tak często nie drętwieje w DE. Tylko w Polsce. ( łóżko?)
Ciężko to ogarnąć ale muszę próbować bo jakie mam wyjście? Gdzieś musi być jakaś blokada.No musi.
"Wiem co czujesz sama szukałam diagnozy kilkanaście lat i powiem szczerze że wolałabym wrócić do tego okresu i mieć takie samopoczucie jak wtedy i nie mieć diagnozy niż teraz. "
Pamiętam Twoje wpisy na atypowych. Utknęło mi w pamięci zdanie: "Nijak nie mogę się pogodzić z sm. No nie mogę."
( mniej więcej takie) Wszystko ma swoje plusy i minusy. Też lepiej mi psychicznie, że nie mam żadnego wyroku, mogę się połudzić..z drugiej strony wiedząc co to, mogę coś zadziałać kierunkowo i tym samym kupić sobie czas?
Choć wcale mi się nie uśmiecha do diagnozowania. Strach przed jeszcze gorszym i powtórkami tego co już przeżyłam pcha mnie do szukania.
Co do oczu: mam krople, mam maści na noc, zastanawiałam się nad suplementami ale że mi ciężko wchodzą to się waham. Dobrze, że mam w zamrażalce jagody z lata.
Musze też te okulary kupić, mam astygmatyzm i w lewym oku chyba się pogorszyło bo ciężko mi się czyta już. A to też męczy wzrok na pewno.
Co do boreliozy. Nie ma o czym mówić: wyszła negatywna a to o niczym nie przesądza. A wiem jacy są lekarze. I wiem jak podchodzą do Boreliozy. Zrobiłam błąd bo badanie wykonałam bez rozbicia kompleksów dlatego się nie chwalę. I tak w razie czego zrobią jeszcze raz więc nic nie tracę. Sama mam taki plan aby powtórzyć po rozbiciu.Nie chcę, żeby przez jedno badanie ktoś mi błędnie odsunął kierunek idąc za oczywistym.
Dzieki za odzew bo jakby to ująć nie mam z kim podzielić się obawami. Zadecydowałam, że na razie nikomu o niczym nie powiem. W realu w ogóle udaję, że wszystko jest ok. A jak nie daje radę bo mnie ból powala zwalam na tarczycę
Znów się rozpisałam. Sorry.