izun pisze:No rzeczywiście;gdyby miały być oznaczane,to coś musieliby ci powiedzieć...Kurczątko,szkoda że w naszy kraju wszystko idzie tak opornie...choć może jest nadzieją,że skoro ich nie badano,to nie wróżą Ci przygody z SM...Będę trzymać kciuki za pomyślne wieści...
Ale mnie ładnie nazwałaś (z tym kurczątkiem)
W naszym kraju rzeczywiście idzie wszystko baaaaaaaardzo opornie a i lekarze dziwni są - jak się ostatkiem sił nie mogąc chodzić dowlekłam początkiem września do szpitala to mnie pogonili do diabła a później jak się już jakoś po miesiącu postawiłam na nogi to mnie przyjęli
Nie mam pojęcia, co mi wróżą - tzn. neurolog, co mnie do szpitala oddelegował to z góry powiedział, że SM jak nic (po objawach: brak odruchów brzusznych, w nogach złe, obraz się trzęsie i rozłazi, czucie z nóg gdzieś uleciało a do tego chodziłam wtedy jak pokraka). Natomiast w tym szpitalu nabrali wody w usta i nie dowiedziałam się nic poza tym, że: "nie jest najgorzej". Natomiast patrząc na normy, które mam wypisane na wynikach z punkcji, widzę, że delikatnie mówiąc moje od niej odbiegają. W każdym razie teraz nie narzekam mimo że w nogach czasem czucia brak i jakby prądy przez nie przebiegały, język i lewa połowa twarzy trochę zdrętwiałe a księżyc w liczbie jeden jawi się jak dwa to jednak porównując stan jaki jest teraz (wszędzie dojdę, gdzie mi trzeba i to w ładnym stylu a nie slalomem) z tym co było kilka miesięcy temu (przechodziłam kilkadziesiąt kroków) to inaczej nie powiem jak: rewelacja. Trwaj chwilo jak najdłużej
Natomiast co do leczenia to lekarze nic nie mówią i nic nie proponują poza czekaniem na rozwój wypadków.