SM a planowane małżeństwo

Eloe
Posty: 30
Rejestracja: 2008-03-26, 12:57

SM a planowane małżeństwo

Postautor: Eloe » 2008-03-30, 10:13

Tak jak w temacie...Nie mam jeszcze 100 % diagnozy choroby ale "wszystko wskazuje na", także ze strony lekarzy i pojawił mi się problem dotyczący Tej Drugiej Osoby:
W przyszłym roku w kwietniu planuje wyjść za mąż za naprawde wspaniałego człowieka, który bardzo bardzo mnie wspiera i nie ukrywam że ejst dla mnie całym światem. Nie mam powodów wątpić że tak samo mocno on kocha mnie.
W trakcie tych batalii usłyszałam od innej bliskiej osoby coś co mnie na początku bardzo zraniło0 ale potem dało do myślenia: że jeśli naprawdę Go kocham to powinnam dać mu szansę odejść a sama liczyć się z tym że on ma prawo z tej szansy skorzystać. Nie daje mi to spokoju bo upatruje w tym odrobiny racji. Jezeli ta choroba będzie wyglądać w połowie tak jak może to Jego życie też zmieni się diametralnie.Czy ja mam moralne prawo Go na to skazywać? On jest człowiekiem, który gdyby musiał to cały świat by udźwignął na jedno moje skinienie ale nie jestem pewna czy teraz "Miłośc" nie zamieni się w "zobowiazanie".
Próbowałam z nim rozmawiać, ale On jest niepoprawnym optymistą i na wszystko ma gotową odpowiedź; w przypływie desperacji zapytalam co będzie jak kiedyś zacznę moczyć łóżko a on na to że zrobimy sobie wtedy w łóżku przegródkę (OK, to mnie rozbawilo). Każda rozmowa w stylu "jak sie potweirdzi przemysl czy chcesz malzenstwa" konczy sie "ale ja nie musze pzemysliwac bo juz wiem ze chce". Mimo wszystko czuje niepokój że kiedys zobacze go z walizka w drzwiach i usłysze e tego sie nie spodziewał, ze Go to przerosło , ze przeprasza...Nie mogę sie tej wizji pozbyc z głowy.
Problemem są też nestety jego Rodzice; myślę że dzień w którym jego Mama sie dowie ze choruje bedzie dniem gdy oznajmi ze prezej się zabije niż dopusci do slubu a mnie szczerze znienawidzi; On jest ich największą dumą; wychuchany idealny, z powodzeniem mógłby się związać z każdą dziewczyną ktorej by zapragnął (a mnie bliżej do kaczątka niż łabędzia). To brutalkne ale wbrew pozorom umiałabym zrozumieć jej reakcję.
Problem w tym, że ejsli ten scenariusz sie sprawdzi Mój Mężczyzna znajdzie się między młotem a kowadłem: Albo związe się z potencjalną kaleką t5ym samym tracąc matkę, albo odejdzie ku uldze matki tracąc mnie. I jak ja mam żyć wiedząc ze będę przyczyną jego wyborow
Wiem ze decyzja należy do niego, dlatego pmyslalam ze usune się na bok by nie czuł się zobowiazany, zwolnie go nawet z danego slowa (narzeczeństwa), ale gdzies wgłębi serca czuje ze zrobiłabym wszystko by nie cierpiał a mam bolesna swiadomosc ze na pewno będze cierpiał, w dodatku przeze mnie.
Prosze o rady i pozdrawiam

Awatar użytkownika
Myszona
Posty: 1494
Rejestracja: 2007-10-17, 18:17
Lokalizacja: Łódż

Postautor: Myszona » 2008-03-30, 16:33

Eloe, daleka jestem od radzenia w tak osobistych sprawach, ale jesli coś moge pomóc, to nie ukrywaj choroby przed Nim, ani Jego rodziną.Osoba z która sie wiążesz i Jej najbliżsi(!) muszą znać diagnozę.To jest zapoważna decyzja, aby potraktowć tę chorobę "per noga".Uwazam, ze jeśli przyszły mąż będzie swiadom wszystkego, co może(nie musi!!) nastapić, to wraz z innymi ,bliskimi Ci osobami, poradzi sobie.Nie rób sobie za wczasu wyrzutów, ze to przeze mnie ,że ja jestem winna,po co i tak wystarczająco cierpisz.NICZEMU i NIKOMU nie jesteś problemem, zapamiętaj!!A, wierz mi dobrze jest jednak mieć przy sobie kogoś, kto ,czasem, lepiej niż mama, zrozumie i nawet pozwoli sie wypłakać na własnej piersi.Wiem, t5a decyzja jest trudna, ale daj się "unieść"przeznaczeniu.Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego. :lol: :lol:
"Nie zawsze jest miło...ale ja się nie poddaję!"

angel
Posty: 41
Rejestracja: 2008-02-11, 10:18
Lokalizacja: Wrocław

Postautor: angel » 2008-03-30, 20:56

Eloe, Twój mężczyzna Cię kocha. wiem, że chcesz, żeby On był szczęśliwy, ale z Waszych konwersacji jasno wynika, że Jego szczęście jest przy Tobie! :)

dlaczego nie wierzysz, że można naprawdę bezinteresownie kochać osobę dotkniętą chorobą lub innymi nieszczęściami? dlaczego nie wierzysz, że miłość może trwać w każdych warunkach, nie zmieniając się przy tym w zobowiązanie?

osoba, która powiedziała Ci, że powinnaś pozwolić Mu odejść w imię miłości jest podła! (bardzo przepraszam za określenie...). skoro chcesz korzystać z takich rad, to zgodnie z nimi nie masz prawa już nigdy się z nikim związać (nawet jeśli się bardzo kochacie), bo możesz mieć SM.
nadal jesteś taką samą osobą, jak wcześniej. masz prawo do szczęścia!
jeżeli Cię kocha, to będzie zawsze przy Tobie - w dobrych chwilach i tych złych.
dobrze, że z Nim szczerze porozmawiałaś i wiesz już na czym stoisz. zrozum, że On Cię kocha za to, jakim człowiekiem jesteś, a nie jakie choroby możesz złapać.

postaw się teraz w Jego sytuacji - zostawiłabyś Go tylko dlatego, że może mieć jakąś chorobę? i teraz wyobraź sobie, co On może czuć, kiedy Ty Mu zadajesz takie pytania...
uwierz w bezgraniczną miłość, której nie stanie na przeszkodzie żadna choroba!
widać, że Twój narzeczony jest dojrzałym mężczyzną - gratuluję! razem pokonacie każdą przeszkodę, jestem tego pewna! i Ty też w to uwierz, bo Twój narzeczony już to zrobił :)

osoba, która Cię uraczyła takim podsumowaniem uważa, że choroba dyskwalifikuje człowieka ze sfery związków, bo można być dla kogoś kiedyś tam ciężarem, powinna być sama zdyskwalifikowana, bo nie ma serca! przepraszam, że tak ostro piszę, nie wiem nawet kim jest dla Ciebie ta osoba, ale dla mnie byłaby już NIKIM!!!

nie pozwól, aby traktowano Cię, jak kogoś gorszego, nie zasługującego na szczęście.
pozdrawiam Cię gorąco i jeszcze raz proszę - uwierz w MIŁOŚć, daj JEJ szansę, a nie chorobie! :) :)

Arturo
Posty: 158
Rejestracja: 2007-07-22, 14:23
Lokalizacja: Mielec
Kontaktowanie:

Postautor: Arturo » 2008-03-31, 00:31

Ten ktos kto radzil Eloe podejrzewam ze mial dobre intencje. Nie chodzilo chyba o to zeby od razu odrzucic milosc, tylko zeby sie upewnic ze to prawdziwa milosc, bo jak mi sie wydaje odrzucenie przez kogos kto wydawalo nam sie tak bardzo kochal i przestal bo jestem chory/chora boli podwojnie!
Ale z tego co pisze Eloa, twoj narzeczony jest swiadom twojej choroby i ni cholery nie chce sie z Toba rozstawac, wiec glowa do goru ;)
Ja przez pierwszy rok po diagnozie uwazalem ze nie mam prawa wiazac sie z zadna dziewczyna przez moja chorobe. Teraz juz tak nie uwazam!

Eloe
Posty: 30
Rejestracja: 2008-03-26, 12:57

Postautor: Eloe » 2008-03-31, 12:09

Arturo: I dobrze:) Życzę dużo szczęscie w miłości.
Tak naporawdę większym problemem niz mój Narzeczony jest jego mama. Moj Narzeczony dzielnie się broni ale ona jest strasznie nadopiekuńczai ma już zaplanowane całe życie swojego syna.Do tej pory naprawdę mogłam sie tym nie przejmować bo we wlasnych oczach byłam pełnowartościowa ale teraz...to jest trochę tak jakbym jej dała niezbywalny argument do ręki że małżenstwo ze mna to katastrofa (niezbywalny w jej przekonaniu). Normalnie Młode Zony mają problem jak im Teściowa zagląda w garnki. Jak mam funkcjonować w małżenstwie w którym teściowa tylko czeka az wejde w ścianę. I wierzcie mi że oceniam ją aż nadto łaskawie. A Mąż? Będzie przy jażdej mojej porażce wysłuchiwał że ona go ostrzegała.
Myslę ze najlepiej będzie stanąć z boku i faktycznie dać Mojemu Mężczyźnie szansę by się z tym oswoił, muszę mieć też pewność ze potrafi stanąć po mojej stronie wbrew każdemu. On jest dla mnie w zyciu niesamowitym oparciem i moze to smieszne ale rekacja jego matki bardziej mnie stresuje niz Jego. Nie tak dawno powiedziała Mu ze nigdy nie będzie ze mną szczęsliwy bo nie lubię zmywac. Ten sam argument w zestawieniu z choroba nie ejst juz tak bezsensowny. Boje się że Matka Mego Męża zniszczy życie Mojego Męża, bo decyzja o tym by ze mna zostać będzie dla niej porażką. Tylko że to juz jest decyzja Mojego Męża i dlatego muszę stanąć z boku. Bo że swiat sie zatrżąsnie w posadach jak się dowie to jestem pewna; nie mam potrzeby by mnie ta kobieta lubiła, może mnie nawet nie trawić: martwie sie o Męża:( Myslicie że mogę jej nie mówić przed slubem czy lepiej pójśc na otwarta konfrontację? Nie chcę by mi potem zarzuciłą ze usidlilam jej syna podstępem

angel
Posty: 41
Rejestracja: 2008-02-11, 10:18
Lokalizacja: Wrocław

Postautor: angel » 2008-03-31, 13:15

chwilka. ta kobieta nie ma prawa Ci zarzucić, że usidliłaś jej syna skoro On o wszystkim wie! nie masz obowiązku informować przyszłą teściową o potencjalnej chorobie, ani nawet nikogo innego z Twego otoczenia (znajomych, współpracowników, pracodawców etc.). poza tym nie wiążesz się z tą kobietą. wiem, że dobre stosunki z teściami są bardzo ważne, ale osobiście nie zabiegałabym o względy takiej kobiety, jak Twoja przyszła teściowa.
nadal jesteś pełnowartościową osobą! dlaczego uważasz, że choroba zrobi z Ciebie bezwartościowym człowiekiem lub zabierze coś z Twej wartości?

ja też nie mam potwierdzonej klinicznie diagnozy, ale świadomość, że trzeba walczyć z chorobą na początku mnie przerosła - ale dałam sobie radę z destrukcyjnymi myślami i dzielnie walczę ;) z początku czułam się gorsza od innych, taka... niespełniona, pozbawiona sensu walki o marzenia, plany... doszłam do siebie i uważam, że nadal jestem takim samym człowiekiem, jak wcześniej - tylko że mam teraz w sobie więcej siły, wiary, optymizmu, chęci walki! :) nie czuję się ani trochę gorsza, bezwartościowa.
i też zasługuję na miłość --- jak każdy! :)
nie odsuwaj się na bok od swego narzeczonego. daj Mu czas na przemyślenia, ale bądź przy Nim, pokaż jak bardzo Tobie na Nim zależy, jak bardzo Go kochasz... On chce, żebyś była przy Nim, Jemu na pewno też w głębi duszy jest trudno patrzeć, jak Ty cierpisz i się zadręczasz.
i zapomnij o teściowej. jesteś tylko Ty, Twój narzeczony i Wasza wspólna przyszłość!
nie zadręczaj się pobocznymi sprawami, bo one nie pozwalają Ci iść normalnie dalej przez życie. powtórzę się...

uwierz w MIŁOŚć, daj JEJ szansę, a nie chorobie i teściowej! :) :)

inka
Posty: 742
Rejestracja: 2008-03-31, 15:11
Lokalizacja: Krk
Kontaktowanie:

Postautor: inka » 2008-03-31, 15:52

Ja biorę ślub 1września i szczerze mówiąc moje SM ani mi, ani Jemu nie przeszkadzało w podjęciu tej decyzji.
Znalazłam sie w o tyle specyficznej sytuacji że obydwoje jesteśmy 'neurologiczni' ;) (on ma epilepsje) i chyba właśnie przez to choroba nie jest tak straszna, wspieramy się w trudnych sytuacjach wzajemnie.

Choroba może spotkać każdego. Np. ślub może brać para całkowicie zdrowych osób, a choroba nadejdzie po 15latach małżeństwa, czy to miałoby oznaczać obowiązkowe oddanie wolności jednemu z partnerów?

Może to utarty slogan, ale MIŁOŚć, jeśli prawdziwa zniesie wszystko, trzeba tylko dać jej na to szansę, a zawsze łatwiej walczyć z nieszczęściami we dwoje...

Awatar użytkownika
krzyn
Posty: 1742
Rejestracja: 2007-06-23, 21:14
Kontaktowanie:

Postautor: krzyn » 2008-03-31, 18:34

Walczyć we dwoje zdecydowanie łatwiej.

rob
Posty: 597
Rejestracja: 2007-08-08, 09:50
Lokalizacja: Pomorskie

Postautor: rob » 2008-03-31, 21:48

Eloe prawda jest taka że niepotrzebnie komplikujesz sprawę, ponieważ nikt nie zna siebie do końca, nie jest w stanie wiedzieć czy ma niezłomną wolę i charakter mimo że przysięga i w tym momencie mówi szczerą prawdę. Szczególnie że może być wystawiony na najcięższą z prób, próbę czasu. Wież mi los naprawdę potrafi być przekorny, a może to on w przyszłości będzie potrzebował twojej pomocy ?. Obawy są i będą bo taka jest nasza natura, ale myślę że słowa piosenki powiedzą o tym najlepiej.
„Wiatr kołysze nas, niszczy góry, plącze las,
ale ty na miłość nie masz tyle czasu nie wiem,
co będzie, więc przytul się jeszcze raz,
bo to co nas czeka to długa rzeka
czy krótka historia trochę dziwna…”
Nikt nie pozna swojego losu choćby nie wiem jak intensywnie myślał i jak wielu rad słuchał, musi przekonać się o tym sam, postąpić uczciwie i zgodnie ze swoimi uczuciami i przekonaniami, wtedy nawet za wiele lat bez problemu spojrzysz w lustro. Więc decyzja należy do was i tylko do was, wiem bo sam się o tym przekonałem i nic i nikt tego nie zmieni :-).

maja
Posty: 13
Rejestracja: 2008-02-07, 21:13

Postautor: maja » 2008-03-31, 21:50

Zgadzam się całkowicie z Iness.Choroba może przydażyć się każdemu, w każdym wieku i to że ktoś zostawi chorego partnera "na rzecz" zdrowego nie zagwarantuje mu spokojnej przyszłości. Wystarczy rozejrzeć się dookoła:nowotwory, udary, zawały, statystyki są przerażające i będzie coraz gorzej.Grunt to wiara i miłość.

Origamii
Posty: 5
Rejestracja: 2008-03-25, 13:55
Lokalizacja: Warszawa

Postautor: Origamii » 2008-04-01, 14:35

Witaj Eloe.
Nie wiem czy Ci pomogę ale jestem związany z dziewczyną chorą na SM.
Bardzo ale to bardzo mocno ją kocham i mogę z czystym sumieniem stwierdzić że She is the sunshine of my life :)
Nie wyobrażam Sobie życie bez niej, bez jej uśmiechu, bez wspólnych śniadań czy nawet wspólnego oglądanie ( z mojej własnej nie przymuszonej woli, oczywiście :lol: ) tego diabelskiego serialu "Na wspólnej" .Jest bardzo wartościową osobą która potrafi mi dawać codziennie nowe powody za które ją kocham. Jest dla mnie ważniejsza niż moje marzenia, jest najważniejsza na świecie.
Szczerze gdyby ona chciała abym od niej odszedł ze względu na jej chorobę to chyba by mi serce pękło. Nie oznacza to że w jakiś sposób bagatelizuję SM, czytam o tej chorobie, staram się dowiedzieć wszystkiego - osobiście preferowałbym abym to ja był chory ale niestety nie mam takiej mocy aby tak się stało w każdym razie nie boję się tej przypadłości chcę być u boku mojej ukochanej niezależnie od tego co się wydarzy i razem cieszyć się życiem. Jej obecność daje mi więcej radości niż cokolwiek innego.
Wierzę że będziemy szczęśliwi i zamierzam się starać aby tak było, ona potrafi zabrać mnie na koniec tęczy. Moi rodzice bardzo mnie wspierają, wiedzą że jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie dzięki Magdzie ale nawet gdyby mieli coś przeciw to i tak nie zwróciłbym na to uwagi. Spotkałem się z pewnymi opiami od znajomych ale to jest nie istotne. Ja ufam własnemu sercu które 99% oddałem Magdzie, pozostały procent jest potrzebny abym mogło dla niej bić :)
Jestem przekonany że Twój narzeczony myśli bardzo podobnie i proszę Cię nie miej żadnych obaw. Wszystko będzie dobrze

renatka27
Posty: 19
Rejestracja: 2008-03-26, 10:08
Lokalizacja: Wołomin

Postautor: renatka27 » 2008-04-01, 15:47

Witaj Eloe!

Na SM choruje mój mąż. Dowiedzieliśmy się miesiąc po ślubie. Jednego jestem pewna: gdybym wiedziała wcześniej, też bym za niego wyszła. Jedyną różnicą było to, że bardzo szybko zdecydowaliśmy się na dziecko, bo wolałam nie czekać.
Myślę, że on dużo gorzej zniósł diagnozę niż ja. Ja mam siłę do walki, której on sam by nie miał. Tak samo może być z Wami: dzięki swojemu mężczyźnie możesz dokonać rzeczy niemożliwych, bez niego będzie Ci dużo ciężej. Na tym polega siła miłości :-)
Pozdrawiam
renatka27

lina
Posty: 327
Rejestracja: 2007-08-30, 23:14
Lokalizacja: a gdzietam
Kontaktowanie:

Postautor: lina » 2008-04-01, 16:32

Niedawno rozstaliśmy się z moim chłopakiem.. Myśle o nim co dzień. Z jednej strony myślę, że dobrze sie stało bo przynajmiej On ma teraz szanse na dowiedzenie się czy chce być ze mną naprawde. Niestety brak mi pewności siebie i czuję sie nieidealna..
Eloe - nie daj mu odczuć, że Ci na nim nie zależy.
Jak sie odsuniesz to może pomyśleć, że już nie chcesz z nim być albo, że jest niewystarczająco dobry dla Ciebie.
Mam nadzieje, że mój chłopak do mnie wróci ale wiem, że ja nie mam chyba prawa już go prosić o to. Nie chcę, żeby był ze mną z litości. Nigdy nie wątpiłam w jego miłość. Błędem było to, że wątpiłam w samą siebie. Strasznie żałuję. Może tak musiało się stać żebyśmy się czegoś nauczyli.
"Kto kocha, musi umieć zgubić się i odnaleźć"

"Serce obawia się cierpień (...) Powiedz mu, że strach przed cierpieniem jest straszniejszy niż samo cierpienie. I że żadne serce nie cierpiało nigdy, gdy sięgało po swoje marzenia..." Paulo Coelho

(przeczytałam ostatnio te książki P. Coelho "Alchemik" i "Demon i panna Prym" fajne ;-))

Depresja już mi przeszła bo jem tabletki ale one mnie nie przytulą.. Teraz staram się być dobrej myśli i inaczej patrzę na wszystko. Co ma być to będzie. ;)
eh :]

Monia24
Posty: 28
Rejestracja: 2007-11-29, 20:53

Postautor: Monia24 » 2008-04-01, 19:23

Ja niestety też miałam takie wątpliwości.Z początku nie chciałam go ranić moją chorobą że mogłby poszukać sobie inną.On przedtem nie miał bo mówił ze mnie kocha ale teraz się boi bardzo czy da radę jak poznał tą chorobę :13:

promyczek
Posty: 119
Rejestracja: 2008-03-26, 19:50
Lokalizacja: Radom

Postautor: promyczek » 2008-04-03, 13:12

Cześć Eloe!Jestem chora od 4 lat a od 1,5 roku szczęśliwą mężatką.Jak postawili mi diagnoze chciałam sie rozstać,jeszcze wtedy z moim chłopakiem,ale on nie chciał o tym słyszeć tylko poprosił mnie o ręke :-)Jesteśmy bardzo szczęśliwi
Renata


Wróć do „Archiwum”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 122 gości