Zaczęło się niewinnie - w sierpniu leciutkie porażenie nerwu twarzowego (nawet nie wszyscy znajomi to zauważyli). Internista: przewiało Panią, ale ja nauczona, że trzeba szybko reagować poszłam do neurologa. Szczęście w nieszczęściu zwolniło się miejsce u świetnej pani neurolog. Stwierdziła, że to pewnie wirus opryszczki lub ewentualnie bolerioza. dostałam lekkie sterydy + skierowanie na rezonas bo pani doktor była zaniepokojona, że w jednym oku mam mniejszą źrenice. Poszłam pewnie na rezonans. mina mi zrzedła po odebraniu wyników - liczne zmiany demielizacyjne najprawdopodobniej w przebiegu SM. Szkod, strach, dół, potem akceptacja, która dała mi siłe pogodzić się z wynikiem grudniowego rezonansu - wiele aktywnych nowych zmian.
Moj stan zdrowia od zawsze był dobry - jedyne co mi od kilku lat przeszkadzało to mrowienia w rożnych częściach ciała przy zginaniu szyji - teraz może troche masywniejsze. Generalnie czuje się totalnie normalnie mimo, że w ciągu 3 miesięcy przybyło nowych zmian.
Zostały "na wszelki wypadek" do zrobienia testy na toczeń i neurosarkoidozę.
Dzięki wspaniałej młodej pani dr zostałam z dnia na dzień wpisana na program leczenia - Avonex. Inni neurolodzy mówili, że im przykro ale trzeba zapisać się do poradni neurologicznej na... czerwiec..
Mimo wszystko staram się życ normalnie, cieszyc się z pogody, pracy, męża (w październiku wziełam ślub po 8 latach związku). Generalnie staram się oddzielać zdrowie od reszty życia i mogę powiedzieć, że mimo wszystko jestem osobą szczęśliwą, mam cudownych znajomych, ojca i męża, a za 2 lata jak dobrze pójdzie zostanę radca prawnym.
Długie przywitanie, pewnie nikt nie przeczyta ale mi ulżyło.
Na koniec krótkie optymistyczne "CZEŚć miło was poznać"
![n :)](./images/smilies/001.gif)