Nadejszla wiekopomna chwila - oto i ja! :)
: 2013-08-12, 14:37
Witam Was wszystkich bardzo serdecznie!
Czuję się trochę jak na spotkaniu AA a raczej ASM Podczytuję to forum od ponad trzech lat czyli od początku mojej „przygody” z sm. Po kilku miesiącach dziwnego samopoczucia trafiłam do szpitala i zostałam zdiagnozowana jednoznacznie jako smka. Właściwie dr google pomógł mi wcześniej w autodiagnozie. Miałam wtedy 27 lat, usiłowałam skończyć studia i planowałam szczęśliwe życie rodzinne. Tylko życie miało wobec mnie zgoła odmienne plany. Diagnoza to szok, wściekłość, ból, depresja, wszystkie klasyczne stadia. Jedynym pozytywnym aspektem było odkrycie, że różne pomniejsze problemy zdrowotne w tym problemy z emocjami i pamięcią są wynikiem choroby a niekoniecznie mnie. Potem zaczął się czas pt. „betaferon”. Dwa i pół roku terapii a mogłabym książkę napisać. W skrócie - zrobił ze mnie wrak człowieka. Z osoby aktywnej nie mającej problemów z chodzeniem, dziś liczę kroki i metry, które jestem w stanie samodzielnie przejść. Połowę tego czasu spędziłam w łóżku, psychika w rozsypce. I wreszcie przyszło przebudzenie. Odstawiłam zastrzyki a pierwszy dzień, w którym nie musiałam się kłuć, był najpiękniejszym dniem w moim smowym życiu. Na razie smowy bilans zysków i strat jest dominująco stratny. Jako że jestem jednak początkująca w dziedzinie chorób przewlekłych (no pierwszy raz w życiu, naprawdę!) mam kilka pytań, ale to może w odpowiednich działach.
Witajcie !
Czuję się trochę jak na spotkaniu AA a raczej ASM Podczytuję to forum od ponad trzech lat czyli od początku mojej „przygody” z sm. Po kilku miesiącach dziwnego samopoczucia trafiłam do szpitala i zostałam zdiagnozowana jednoznacznie jako smka. Właściwie dr google pomógł mi wcześniej w autodiagnozie. Miałam wtedy 27 lat, usiłowałam skończyć studia i planowałam szczęśliwe życie rodzinne. Tylko życie miało wobec mnie zgoła odmienne plany. Diagnoza to szok, wściekłość, ból, depresja, wszystkie klasyczne stadia. Jedynym pozytywnym aspektem było odkrycie, że różne pomniejsze problemy zdrowotne w tym problemy z emocjami i pamięcią są wynikiem choroby a niekoniecznie mnie. Potem zaczął się czas pt. „betaferon”. Dwa i pół roku terapii a mogłabym książkę napisać. W skrócie - zrobił ze mnie wrak człowieka. Z osoby aktywnej nie mającej problemów z chodzeniem, dziś liczę kroki i metry, które jestem w stanie samodzielnie przejść. Połowę tego czasu spędziłam w łóżku, psychika w rozsypce. I wreszcie przyszło przebudzenie. Odstawiłam zastrzyki a pierwszy dzień, w którym nie musiałam się kłuć, był najpiękniejszym dniem w moim smowym życiu. Na razie smowy bilans zysków i strat jest dominująco stratny. Jako że jestem jednak początkująca w dziedzinie chorób przewlekłych (no pierwszy raz w życiu, naprawdę!) mam kilka pytań, ale to może w odpowiednich działach.
Witajcie !