Na wstępie powiem Wam, że jestem chory na SM od 40 paru lat i uważam, że nie trzeba się bać; w momentach obniżenia swojego nastroju szukam w sobie tych pozytywnych cech, które pozwoliły mi się pogodzić z nieuchronnością losu.
Przez okres nieprzerwanej choroby oduczyłem się życia pośród szarej codzienności. Teraz każda czynność wymaga ode mnie precyzji, koncentracji, zharmonizowania faktycznego ruchu ciała z ruchem opartym na jego wyobrażeniu. Przedtem byłem zadbanym pedantem. Przedtem rzeczy, których używałem, miały swoje miejsce. Teraz nie mam siły na to, by je tam odłożyć.
Dano mi rentę, nie chodziłem więc do pracy, nie stykałem się z ludźmi zajętymi użeraniem się ze zwykłymi problemami, z tym, za co przetrwać do wypłaty, co włożyć do gara, z czego zapłacić czynsz. W zamian mogłem cieszyć się nieustannie podłym zdrowiem, latać po przychodniach, czepiać się nadziei na cud. A w przerwach pomiędzy pobytami w szpitalach, sanatoriach i u znachorów, świtem lub nocami mogłem uczyć się, czytać, jeździć palcem po mapie, podróżować po tych miejscach, do których nie pojadę nigdy.
I w takich chwilach uświadamiałem sobie, że mam szczęście. Moi znajomi ze szpitala, chorzy na to samo, już od dawna nie wstawali z barłogu, podczas gdy ja hopsałem po całej sali i wszędzie było mnie pełno, wszędzie był nadmiar mojej obecności, na korytarzu, w dyżurce, w innych salach. Patrzyli na mnie z zazdrością, a wieczorami zwierzali się, że nie czytają, bo nie potrafią skupić się na jednym rządku liter. Podobnie z oglądaniem telewizji. Skarżyli się, że litery i obrazy są płynne, oleiste, zamazane.
Więc gdzie mi do nich, jak mogłem przypuszczać, że jestem do nich podobny? Przecież moje cierpienia były niczym, były błahostkami w porównaniu z ich. I jak ludzi idących do pracy, zdrowych i zagonionych walką o byt, zrozumieć nie byłem w stanie, tak i ludzi chorych bardziej ode mnie, też. Bo trzeba być w skórze drugiego człowieka, trzeba żyć w jego trudnościach, kompleksach i „nierealności”, by wydawać o nich sąd.
POZDRAWIAM
WITAJCIE, MOI KOCHANI!
Moderator: Beata:)
WITAJCIE, MOI KOCHANI!
"Absurd: przekonanie sprzeczne z twoimi poglądami."
A. Bierce
A. Bierce
witaj OWSIAN
TRUDNO MI UWIERZYć,ZE PIZESZ PRAWDę,ZE NAPRAWDę TAK ŻYJESZ I PRAWDĄ JEST,ZE TAK MYŚLISZ O SOBIE I CHOROBIE.bAWISZ SIE NASZYMI PRZEŻYCIAMI?cZY TO JEST tWOJA MEDODA NA ŻYCIE?
Przepraszam, jeśli obraziłam.Staram się żyć w zgodzie z SM,ale wiem,że jestem chora dopiero od roku i nie potrafię zrozumieć Twojego sposobu myślenia.
TRUDNO MI UWIERZYć,ZE PIZESZ PRAWDę,ZE NAPRAWDę TAK ŻYJESZ I PRAWDĄ JEST,ZE TAK MYŚLISZ O SOBIE I CHOROBIE.bAWISZ SIE NASZYMI PRZEŻYCIAMI?cZY TO JEST tWOJA MEDODA NA ŻYCIE?
Przepraszam, jeśli obraziłam.Staram się żyć w zgodzie z SM,ale wiem,że jestem chora dopiero od roku i nie potrafię zrozumieć Twojego sposobu myślenia.
Wiesia żyj w zgodzie z sm
Wiesia pisze:
Przepraszam, jeśli obraziłam.Staram się żyć w zgodzie z SM,ale wiem,że jestem chora dopiero od roku i nie potrafię zrozumieć Twojego sposobu myślenia.
Wiesiu,
Nie urazaj sie. To kwestia pogodzenia sie z diagnoza i zaakceptowania choroby, nauczenia sie funkcjonowania z nia (hihi- u mnie ten proces dopiero w powijakach ). Nie jest to latwy proces, niestety nieunikniony.
Mysle, ze Owsian nie do konca opisal swoje przemyslenia, ale moje odczucie posta jest bardzo pozytywne. Calkowicie rozumiem pojecie czlowieka ktory w porownaniu do innych pomimo choroby porusza sie sprawniej.
Poznalam ostatnio mnostwo wspanialych ludzi ktorzy pomimo zdiagnozowania ponad 30 lat temu poruszaja sie calkiem dobrze, co wiecej potrafia pracowac np w gospodarstwie rolnym i chodza wolno ale z usmiechem na twarzy
tak pchlo,ja z Tobą się zgadzam.Staram się też żyć pogodnie,śmać się jak dawniej.Zrozumiałam post Owsiana.Tylko mogę Mu zazdrościć,że choroba nie spustoszyła go mocno i daje sobie radę po tylu latach z SM-em.Uderzyl mnie jedynie ton posta.Odebrałam go z mieszanymi uczuciami,jakby nie był szczery,jakby bawił się słowami,dlatego odpisałam i przepraszałam,za mój komentarz.Mam cichą nadzieję,ze nie obrazilam Owsiana
Wiesia żyj w zgodzie z sm
Ależ wcale mnie nie obraziłaś, Wiesiu! Ja też, po przeczytaniu tego tekstu, miałbym podobne odczucia. Bo Ty patrzysz na swoją chorobę tak, jak ja ją widziałem na początku.
Choroba ma rozmaite etapy i w różnych jej stadiach oceniamy ją inaczej. Ważne jest to, że w każdym momencie jej przebiegu możemy stwierdzić: nie jest z nami tak żle, jak to sobie wyobrażamy!
Dam Ci przykład: pięć lat temu, mówiłem sobie, że osiągnąłem dno. A dzisiaj dziwię się, na co ja wówczas narzekałem i chciałbym bardzo, aby było ze mną choć tak żle, jak wtedy. A za kolejne pięć lat będę się dziwił, na to, na co narzekam teraz i być może będę pragnął być w tym zdrowotnym stanie, co dziś.
pozdrawiam
Choroba ma rozmaite etapy i w różnych jej stadiach oceniamy ją inaczej. Ważne jest to, że w każdym momencie jej przebiegu możemy stwierdzić: nie jest z nami tak żle, jak to sobie wyobrażamy!
Dam Ci przykład: pięć lat temu, mówiłem sobie, że osiągnąłem dno. A dzisiaj dziwię się, na co ja wówczas narzekałem i chciałbym bardzo, aby było ze mną choć tak żle, jak wtedy. A za kolejne pięć lat będę się dziwił, na to, na co narzekam teraz i być może będę pragnął być w tym zdrowotnym stanie, co dziś.
pozdrawiam
"Absurd: przekonanie sprzeczne z twoimi poglądami."
A. Bierce
A. Bierce
Cześć OWSIAN, cieszę się że do Nas dołączyłeś Twoje podejście jest super i powinno Nas nastrajać do pozytywnego myślenia przecież Ty jesteś naszym wzorem do naśladowania. Mało tego widzac Ciebie w miarę "zdrowego" po tylu latach choroby powinno każdego nastrajać optymizmem.
Bob budowniczy zawsze da rade.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Google [Bot] i 55 gości