Kontakty towarzyskie
Moderator: Beata:)
Kontakty towarzyskie
Słuchajcie chciałam poruszyć jeszcze jeden temat,mianowicie jak sm wpływa na nasze kontakty z płcią przeciwną?Jak sm zmieniło nasze pozycie z stałymi partnerami?W moim przypadku moje sm bardziej przezyl mój chłopak,to on powiedział,zebym to ja jego przez to nie zostawiala.Zachowal sie fantastycznie i teraz wiem,ze on mnie naprawde kocha,ja jego tez... Slyszalam jednak o historiach,kiedy to druga połówka nie wytrzumuje sytuacji,kiedy to partner ma sm i odchodzi...Nie kazdy,sobie z tym radzi,czy mozna miec o to zal?...A jak to jest z singlami,czy sm utrudnia kontakty towarzyskie,nawiązywanie nowych romansów?
Ostatnio zmieniony 1970-01-01, 01:00 przez Ula M, łącznie zmieniany 1 raz.
U mnie sm nie ma żadnego wpływu na kontakty małżeńskie. Było dobrze, jest dobrze i oby było na zawsze. Mamy naszą radość w osobie 2 letniego Brzdąca i choroba tego nie zepsuła. Moja psychika co prawda ucierpiała, ale nie ma to wpływu na małżeństwo. Żona na pewno się boi troszkę, ale to normalne. Jak to jest u singli to nie mogę się wypowiadać
Pchła...skąd u ciebie taki pesymizm?Moze nie powinnam pytac,nie chce byc wścipska,ale czy przezylaś zawód miłosny?Ja uwazam,ze sm moze strasznie komplikowac zycie,ale to nie jest wyrok,że nie mamy prawa do szczescia.Zadalam pytanie w pierwszyn poscie,czy mozemy miec zal do partnerow,jezeli od nas odeszli,po tym jak sie dowiedzieli o sm.Zalezy na jakim etepie byl zwiazek,ale ja uwazam,ze jezeli wczesniej taka osoba,powiedziala kocham to tak...a jezeli chodzi o single to przciez spotykajac sie z kims,zaraz po przedstawieniu,nie mowimy,ze jestem chora/y,ani nie mamy tego wypisanego na twarzy,a dopiero jak znajomosc podaza w kierunku czegos wiecej niz kolerzenstwo,nalezy powiedziec o naszym sm.Kurcze przeciez nie jestesmy jacys inni-tez mamy uczucia,osobowosc,plany.Jak choroba jest u kogos widoczna to tez przeciez nie oznacza,ze jest skazana na samotność.Moze mi łatwo tak filozofowac,bo sama jestem w szczesliwym zwiazku,ale sm nie oznacza,ze nie mamy prawa do miłosci,Jakie jest wasze zdanie?Ja po diagnozie,odrazu powiedzialam swojemu chlopakowi,pozniej chcialam z nim porozmawiac,czy na pewno chce byc z taka osoba jak ja,ze nie chce kiedys byc dla niego ciezarem(podkreslam,ze mieszkamy ze soba,ale nie jestesmy malzenstwem).On nawet nie chcial tego sluchac,takze wiem,ze jezeli mielibysmy sie rozstac,to na pewno nie przez sm.Takze pchla mysle,ze nie jest za pózno moze poprostu nie trafilas jeszcze na odpowiednią osobe?
- aisza
- Posty: 7601
- Rejestracja: 2008-08-09, 20:04 Wiek: 56
- Lokalizacja: Aleksandrów Kujawski
- Kontaktowanie:
W moim malżeństwie bywało różnie,raz lepiej raz gorzej.Rozstawaliśmy się,wracaliśmy do siebie...Kiedy w kwietniu tego roku stwierdzono u mnie sm byłam akurat w wielkiej kłótni z moim mężem,nie odzywalismy się do siebie dłuższy czas.Jednak mimo wszystko to On odwiózł mnie do szpitala,a kiedy choroba zostala potwierdzona to strasznie płakał z tego powodu.Płakał mi w słuchawkę telefonu,rozpaczał w domu(wiem to od moich synow).W tej chhwili liczę się tylko ja o moja choroba,wszystko co było dawniej odeszło w zapomnienie.
Wydaje mi się, że w gorszej sytuacji są faceci, bo to oni są głowami rodziny, a kobiety z reguły szukają w nich oparcia i bezpieczeństwa. Nie łatwo zapewnić kobiecie bezpieczeństwo kiedy się ma sm. Spędziłem wiele godzin na rozmowach z żoną, aby wzmocnić jej poczucie bezpieczeństwa.
Jeśli związek powstał na bezinteresownej miłości to sm go wzmocni. Jeśli było inaczej to zdrowy odchodzi...
Kiedyś usłyszałem taką historię, że jakiś gościu zostawił swoją kobietę jak ta zachorowała. Poszedł do innej. Po pewnym czasie ta także zachorowała. Nie wiem jak to się potoczyło dalej, ale daje do myślenia.
Jeśli związek powstał na bezinteresownej miłości to sm go wzmocni. Jeśli było inaczej to zdrowy odchodzi...
Kiedyś usłyszałem taką historię, że jakiś gościu zostawił swoją kobietę jak ta zachorowała. Poszedł do innej. Po pewnym czasie ta także zachorowała. Nie wiem jak to się potoczyło dalej, ale daje do myślenia.
- aisza
- Posty: 7601
- Rejestracja: 2008-08-09, 20:04 Wiek: 56
- Lokalizacja: Aleksandrów Kujawski
- Kontaktowanie:
Calhir owszem mężczyźni są głowami rodziny,ale kobieta jest szyją,która tą głową kręci hahaha.A tak na poważnie.Owszem mąż był i nadal jest jedynym żywicielem rodziny.Ja po licznych przeprowadzkach miałam kłopoty ze znalezieniem pracy i tak jest do tej pory.Cały dom,jego utrzymanie,dzieci i ich problemy są na mojej głowie,obawiam się,że mąż nadal nie wie gdzie w domu leżą rachunki do opłacenia bo to go nigdy nie interesowało i nadal tak jest.To ja jestem od tych innych spraw.Moi synowie ze wszystkimi sprawami zwracają się do mnie.
kiedyś w szczerej rozmowie poprosiłam męża,żeby poszukał sobie zdrowej kobiety.Jest młody kogoś sobie znajdzie.....odmówił tego.
kiedyś w szczerej rozmowie poprosiłam męża,żeby poszukał sobie zdrowej kobiety.Jest młody kogoś sobie znajdzie.....odmówił tego.
Jak juz pisalam kiedys ja najbardziej boje sie tego,ze kiedys przestalabym byc samowystarczalna.Z jednej strony jestem szczesliwa w swojm zwiazku,(co prawda nieudokumentowanym,ale bardzo chcialabym kiedys wyjsc za maz i miec dzieci),z drugiej jednak nie wyobrazam sobie sytuacji kiedy partner bedzie mnie musial utrzymywac,albo pokrywac niemalze wszystkie koszty utrzymania dzieci,domu.Nie wiem moze jeszcze do tego nie doroslam,ale na dzien dzisiejszy tak wlasnie jest.Teraz np licze kazdy cecik,bo jestem na chorobowym,a tu w Angli bardzo kiepsko płaca,duzo gorzej niz w Polsce i nie chce zeby chlopak musial mi do czegokolwiek dokladac.Chce byc niezalezna,a przy sm moze to byc niestety bardzo trudne.Zgodze sie jednak, z Calhirem,ze faceci sa w gorszej sytuacji,bo jak glosi stereotyp,mezczyzna jest zywicielem rodziny,a kobieta zajmuje sie domem,dziecmi,dlatego pod tym wzgledem na pewno wam jest ciezej
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 404 gości