Kącik złego humoru

Rozmowy na wszystkie tematy, niezwiązane z tematyką forum

Moderator: Beata:)

Awatar użytkownika
jaszmurka
Posty: 2747
Rejestracja: 2010-01-19, 22:09
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Postautor: jaszmurka » 2014-03-29, 17:42

może spróbuj maśc na ząbkowanie czasem na ból zęba pomaga
Żyj! - powiedziała nadzieja.. - Bez Ciebie nie mogę - odparło cicho życie..

pawel_wlkp
Posty: 1826
Rejestracja: 2013-05-09, 09:51
Wiek: 50
Lokalizacja: okolice Poznania
Kontaktowanie:

Postautor: pawel_wlkp » 2014-03-29, 18:13

Renia, Jaszmurka :588: Właśnie wróciłem od stomatologa,zastrzyk otwarł kanały i czekamy do poniedziałku .Po drodze kupiłem sobie piwko, po tych cierpieniach należy się ;-) Zapraszam do pokoju na gadki kawowe ;-) na kawkę i może coś mocniejszego .
Pozdrawiam
Budząc się rano, pomyśl jaki to wspaniały skarb żyć, oddychać i móc się radować....

Karcia 001
Posty: 35
Rejestracja: 2014-01-21, 01:07
Lokalizacja: Gdańsk

Postautor: Karcia 001 » 2014-03-30, 08:54

Dziękuję bardzo za szczere słowa. Macie rację nie o wszystkim porozmawiamy z rodziną a trzymanie tego w sobie wcale nie pomaga bo czuje się jakby to choroba wygrała i miała nade mną kontrole. To jest choroba na całe życie i tak jak mówicie trzeba nauczyć się z nią żyć a ja jeszcze tego nie umiem. Czuje, że potrzebuję o tym rozmawiać tym bardziej, że idę niedługo do neurologa i zaczynam się tym denerwować mimo, że to zwykła rutynowa kontrola.

AlexL4
Posty: 249
Rejestracja: 2013-03-13, 21:40
Lokalizacja: Liverpool

Postautor: AlexL4 » 2014-03-30, 11:01

Karcia - mam bardzo podobny problem - boje sie wizyt u lekarza.

Gdy mieszkalam jeszcze w Polsce, laczyly mnie dosc wrogie relacje z moja neurolog (pod koniec to byla wrecz wojna). W rezultacie teraz, mimo ze moja lekarka pierwszego kontaktu jest fantastyczna, neurolodzy i pielegniarki w lokalnej klinice rowniez, przed kazda wizyta czuje sie jakby mieli mi operacje na otwartym sercu bez znieczulenia przeprowadzac. I to nie jest syndrom bialego fartucha, bo lekarze tutaj fartuchow nie nosza :!: :-D

trzymaj sie :588:
But I won't cry for yesterday
There's an ordinary world
Somehow I have to find
And as I try to make my way
To the ordinary world
I will learn to survive

Karcia 001
Posty: 35
Rejestracja: 2014-01-21, 01:07
Lokalizacja: Gdańsk

Postautor: Karcia 001 » 2014-03-30, 19:05

AlexL4 jak widać uraz został Ci do dzisiaj. Po prostu jak trafiłam do szpitala wszystko tak szybko się dział a lekarze mieli swoje poważne podejrzenia i co wizytę boję się że znowu usłyszę tylko złe wieści a na to chyba nie jestem gotowa.

ana1212
Posty: 405
Rejestracja: 2013-05-21, 14:18
Lokalizacja: K-ów

Postautor: ana1212 » 2014-03-30, 22:19

Od kilku dni mam doła, jest mi smutno i czuję się jak jakaś napiętnowana. Doszło do mnie co to za choroba... Cieszę się, że w końcu po 11 miesiącach funkcjonuje normalnie i czuję się dość dobrze a nawet rewelacyjnie w porównaniu do tego co było, cieszę się okropnie z tego, ale jak sobie uświadomiłam z czym ta choroba się wiąże i jaki jest jej końcowy etap to po ptostu łzy cisną się do oczu. Dodatkowo zdolował mnie wątek o ciąźy i wypowiedź dająca do zrozumienia, że moje dziecko będzie cierpieć przeze mnie i będe dla niego ciężarem. Czuję się jakbym wjechała do jakiegoś tunelu z którego nie ma wyjścia a w dodatku jest tak ciasno, że zaczyna mnie to przytłaczać. Nie chcę takiej przyszłości, nie chcę być uzależniona od innych, nie chcę być dla nikogo ciężarem :((( tak strasznie chciałabym uciec od tego, ale się nie da :(

Mira
Posty: 233
Rejestracja: 2009-03-24, 20:08
Lokalizacja: śląsk

Postautor: Mira » 2014-03-30, 22:33

ana1212 kochana, nie myśl o najgorszym, bo to wcale nie musi się zdarzyć. Najważniejsze jest to, co tu i teraz. A teraz jest, jak sama mówisz, rewelacyjnie :-) I tej wersji się trzymajmy. Uszy do góry, będzie dobrze ;-)
Mira

Awatar użytkownika
malina :/
Posty: 2026
Rejestracja: 2009-05-23, 22:49
Wiek: 38
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Postautor: malina :/ » 2014-03-30, 22:36

ana1212 pisze:zdolował mnie wątek o ciąźy i wypowiedź dająca do zrozumienia, że moje dziecko będzie cierpieć przeze mnie i będe dla niego ciężarem.
wiem że wiele osób podważy Twoje myślenie ale w tej kwestii ja Ci nie pomogę bo myślę podobnie i dlatego robię wszystko aby być sama i nigdy nie być ciężarem dla nikogo...

ana1212 pisze:Czuję się jakbym wjechała do jakiegoś tunelu z którego nie ma wyjścia a w dodatku jest tak ciasno, że zaczyna mnie to przytłaczać.
jedyną radą jest znalezienie swojego pomysłu na życie... Przed diagnozą chciałam mieć rodzinę, dzieci ale choroba zmieniła moje nastawienie i raczej nie odważę się na decyzję o dziecku - zbyt wiele sobie wbiłam do głowy.. Dlatego teraz cieszę się z dzieci moich znajomych, jestem najlepszą ciocią i to dużo daje i pomaga, do tego musisz znaleźć swój plan na życie, zaangażować się w coś co daje Ci satysfakcję - ja dużo się uczę, pracuję, spełniam "przyziemne marzenia" i czasami jest ciężko ale można sobie poradzić :) trzymaj się i znajdź swój złoty środek :588:
...bo trzeba się śmiać, wariata grać, szczęśliwym być i z życia drwić...

ana1212
Posty: 405
Rejestracja: 2013-05-21, 14:18
Lokalizacja: K-ów

Postautor: ana1212 » 2014-03-31, 00:37

Ja już mam dziecko i wszystko się posrało po porodzie, najgorsze 9 miesięcy w moim źyciu bo od 2 jest w końcu lepiej.

Mąż mnie pociesza, że jemu też może sie coś w źyciu przytrafić itp. Ale może a pewnośc że już to jest to trochę co innego. On i właściwie ja również nie zdajemy sobie sprawy z tego co mnie/nas czeka.
Mam nadzieję, że rano wstanę w lepszym humorze. Dziecko zaczyna chodzić od 2 dni także jest się z czego cieszyć :) choć patrzę na niego i myślę, że później zycie sie przewraca tak, że to my stajemy się coraz mlodszymi dziećmi w dużym ciele.

Buziaki

kuczuś
Posty: 344
Rejestracja: 2013-06-09, 19:24
Lokalizacja: Łódzkie

Postautor: kuczuś » 2014-03-31, 00:47

Mimo, że ostatnio rzadko się udzielam, to muszę coś napisać tutaj, może trochę mi ulży.
Właśnie siedzę zaryczana przed komputerem i tak sobie myślę, jak to jest strasznie, kiedy widzi się cierpienie bliskiej osoby. Mieszkam z babcią od urodzenia, babcia ma 88 lat i ostatnio zdrowie jej się bardzo posypało. a mianowicie: ma miażdżycę nogi. JAk ja widzę jej cierpienie, jak ja widzę jej łzy, które są naprawdę rzadkością to nawet nie chcę sobie myśleć, jak niesamowicie ona cierpi. Przed chwilą zeszłam na dół po zastrzyk, patrze, że światło u niej w pokoju się pali, czyli nie śpi. Nie śpi od kilku nocy, bo gdy noga jest trochę wyżej to odczuwa niesamowity ból, nie może w ogóle funkcjonować, chodzi ledwo co. A gdy nogę opuści to widać jak ona się robi czerwona i widać, że obolała.
A najgorsza jest ta bezsilność, że nie mogę jej pomóc, chociaż tak bardzo bym chciała...

Awatar użytkownika
nemezja
Posty: 1207
Rejestracja: 2014-02-26, 16:07
Lokalizacja: Polska

Postautor: nemezja » 2014-03-31, 12:27

ana1212, Trudno jest pocieszać, powiem tylko, że potrzeba czasu aby to przetrawić. Nawet nie zdajemy sobie sprawy ile człowiek może znieść. Twoim motorem napędowym jest dziecko i dla niego zniesiesz wszystko. Jutro jest zawsze lepsze niż dziś.

Ania Tak ta bezsilność może człowieka wykończyć. Trudno się pogodzić z cierpieniem osób bliskich, a gdy sami chorujemy to znamy je dobrze. Życzę Babci ulgi w bólu, a dla Ciebie siły i wytrwałości.
Pozdrawiam :-) Ania
Dopóki żyjesz nie ma takiej rzeczy na którą by było za późno.
Obrazek
Uśmiechnij się :)
Będzie dobrze!

pawel_wlkp
Posty: 1826
Rejestracja: 2013-05-09, 09:51
Wiek: 50
Lokalizacja: okolice Poznania
Kontaktowanie:

Postautor: pawel_wlkp » 2014-03-31, 18:24

Mąż mnie pociesza, że jemu też może sie coś w źyciu przytrafić itp.

Zgadzam się z Twoim mężem w 100%
Gdy mi lekarz dał diagnozę , zapytał co ja na to???
Odpowiedziałem , <kurde przecież nic się nie stało ,będę żył>
Przecierał oczy ze zdumienia , nie wiem na co liczył że się rozpłaczę???
Póżniej pytał jak dostawałem solu jak sie czuję, mówię że ok , a on chyba nie wierzył w to co mówię i dalej ale psychicznie, odpowiedziałem jeszcze lepiej niż fizycznie ;-) .
Każdy nawet zdrowy człowiek ma jakieś proplemy fizyczne i psychiczne.
Sam mam doły , ale znalazłem na to sposoby i Ty Aniu na pewno też masz coś w zanadrzu.
Nie może choroba rzadzić naszą psychiką!!!
Głowa do góry, jutro zawsze jest lepiej :-)
kuczuś
nemezja pisze:Ania Tak ta bezsilność może człowieka wykończyć. Trudno się pogodzić z cierpieniem osób bliskich, a gdy sami chorujemy to znamy je dobrze. Życzę Babci ulgi w bólu, a dla Ciebie siły i wytrwałości.


Pod tym postem podpisuję się obiema rękami.
Pozdrawiam
Budząc się rano, pomyśl jaki to wspaniały skarb żyć, oddychać i móc się radować....

Awatar użytkownika
mika36
Posty: 698
Rejestracja: 2010-08-09, 12:31
Lokalizacja: podlasie

Postautor: mika36 » 2014-03-31, 18:31

ana1212 pisze:jak sobie uświadomiłam z czym ta choroba się wiąże i jaki jest jej końcowy etap to po ptostu łzy cisną się do oczu.


Powiem tylko tyle, że nie jesteś sama z takimi myślami. Ja powiem szczerze, że staram się nawet nie myśleć co będzie dalej. Ważne jest to co jest tu i teraz. Każde "doły" to pożywka dla sm-ka. Pamiętaj o tym. Znam takie osoby, które się poddały i swoim pesymizmem pogłębiły się w chorobie. Nie daj tej satysfakcji sm-kowi. :!:
Też mam takie trudne dni, ale staram się jak najszybciej od tego uciec. To nie metoda.

ana1212 pisze:moje dziecko będzie cierpieć przeze mnie i będe dla niego ciężarem


Co do wątku "dzieci" to też mam podobne doznania. Pierwsze dziecko urodziłam będąc jeszcze "oficjalnie" zdrowa (nie wiedziałam, że już jestem chora). Potem miałam już jakieś oznaki chorobowe, ale dalej nie wiedziałam, że jestem chora. Drugie dziecko - synka urodziłam w 2009 roku i zaraz po porodzie dostałam takiego rzutu, że prawie w ogóle nie chodziłam. Tak jak tobie świat mi się zawalił, szczególnie, że mój synek urodził się bez przedramienia lewej ręki. Wtedy właśnie powiedziałam sobie, że zrobię wszystko, aby stanąć na nogi i nie poddać się chorobie. Moje dzieci są dla mnie wszystkim. Wiem, że nie zawsze sprostam ich wymaganiom, ale staram się im wytłumaczyć, że mama nie może robić wszystkiego.
Na razie jest ok. I niech tak będzie.
Zastanawiasz się, co będzie jak choroba się pogłębi? Po co? Każdy normalny człowiek nie może mieć pewności co będzie kiedyś? Przecież każdy może zachorować, ulec wypadkowy czy jakieś inne tego typu zdarzenia? Prawda?
I myślisz, że już się zastanawiają co będą robić jak coś podobnego się stanie?
Weź dziewczyno swoje życie w swoje ręce i żyj dniem dzisiejszym i ciesz się swoją rodziną. Tak jak piszesz to masz kochającego męża i cudowne dziecko. To jest najważniejsze. I jeszcze tak jak piszą inne znajdź swój cel tak jak pisze malina :/, :588:

kuczuś pisze:niesamowicie ona cierpi.

Wiem o czym mówisz. To na prawdę boli, gdy bliskie nam osoby cierpią, a my nic nie możemy na to poradzić. Ważne jest to, że ona wie, że ty jesteś przy niej, że nie jest sama. Życzę twojej babci ulgi w cierpieniu, a tobie dużo sił i wytrwałości. :588:
Ostatnio zmieniony 1970-01-01, 01:00 przez mika36, łącznie zmieniany 1 raz.

Joanna.28
Posty: 282
Rejestracja: 2012-12-21, 14:09
Lokalizacja: Pomorze

Postautor: Joanna.28 » 2014-03-31, 20:26

ana1212 ja też mam czasami takie myśli co będzie ze mną w przyszłości ( ja nie mam dzieci i w obecnej sytuacji mieć nie będę )czy choroba będzie postępować? czy będę jeździć na wózku? tym bardziej że zrezygnowałam z leczenia interferonem bo uznałam, że nie chce się gorzej czuć i chciałabym pożyć normalnie, bez zastrzyków i złego samopoczucia po nich, pozatym ta 30% skuteczność mnie odstrasza :-/ i negatywny wpływ na inne narządy.
Po prostu chce żyć normalnie i cieszyć się każdym nowym dniem, staram się korzystać z życia dopóki mogę, niewiadomo co nam przyniesie los, sm niekoniecznie musi być najstraszniejsze.
ana masz dziecko, masz dla kogo żyć, zazdroszczę Ci ja nigdy nie będę miała chyba że adoptuję :-) ciesz się tym, korzystaj z każdej chwili tym bardziej, że lepiej się czujesz. Ta choroba nie zawsze przebiega agresywnie i dużo osób żyje naprawdę w miarę normalnie i nie widać po nich choroby , jakbyś mnie zobaczyła to też byś nie poznała, że jestem chora. Także głowa i uszy do góry i trzymaj się :588: :-)

Kuczuś rozumiem Cię, przykro jest patrzeć na cierpienie bliskiej osoby, miałam w rodzinie ciocię chorą na raka, była to dla mnie bardzo bliska osoba do tej pory nie mogę pogodzić się z jej odejściem, bardzo cierpiała chociaż nie pokazywała tego po sobie, nieraz powstrzymywałam łzy, było to bardzo trudne...
Trzymaj się pozdrawiam ciepło
Joasia

ana1212
Posty: 405
Rejestracja: 2013-05-21, 14:18
Lokalizacja: K-ów

Postautor: ana1212 » 2014-04-01, 23:56

Dziękuję Wam za dobre słowo. Teraz czuję się dobrze i nie zdaję sobie sprawy z tego, że może być gorzej, ale jak sobie przypomne jak ja się czułam po porodzie i to jak 3 miesiące po cieszyłam się jak dziecko, że odkurzyłam i ogarnęłam kuchnię to aż nie chce mi się wierzyć, że znosiłam to przez tyle miesięcy. Miejmy nadzieję, że będzie dobrze.

Btw, jak to możliwe, że klonują zwierzęta a nie ma lekarstwa na glupie sm?!:/


Wróć do „Pogaduszki”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 635 gości