Przysługa "niedzwiedzia"
Moderator: Beata:)
Przysługa "niedzwiedzia"
Dziś na skutek tzw. 'przysługi niedżwioedziej" omal nie skreciłam karku.Ktoś bardzo chcąc mi pomóc,szarpnął drzwi, za które ja się mtrzymałam, omal mnie wyrwał mi gość ręki, a ja byłam bli8ska wywinięcia "orła' z 6 schodków.Jakoś nie straciłam równowagi,gość mnie przepraszał ,ja tłumaczyłam, że nic się nie stało .....jakoś mam wyjątkowe szczęście do "niedżwiedzich przysług', a najgorsze jest to ,że ludzie chcą naprawdę mi pomóc!!Czy Wam też się zdarzają takie sytuacje?
Dokuczają mi zawroty glowy,wczoraj szlam na cmentarz na grób Mamy,zanieść kwiatki z okazji Dnia Matki.Przy sąsiednim grobie stalo starsze małżeńswwo.Zarzuciło mną,najpierw chcieli pomóc,ja przeprasza, to choroba,a oni wsydliwy uśmich.Ja wiem,że chcieli pomóc,ale na mnie to jeszcze stale źle działa.Jeszcze do końca nie nauczyłam się żyć w zgodzie z SM i nie potrafię przyjmować pomocy od innych.byłam zawsze samodzielna.Pa
Wiesia żyj w zgodzie z sm
Wprowadziłem ogólny zakaz pomocy, gdy lecę "na pysk" Zawsze, gdy ktoś próbował mnie w takiej sytuacji łapać, kończyło się na siniakach, stłuczeniach lub podartym ubraniu. Wszyscy znajomi wiedzą, więc już nie ma problemu, a nieznajomych z racji permanentnego przesiadywania w domu rzadko spotykam. Po wielu latach bolesnych ćwiczeń opanowałem prawie do perfekcji pady wszelkie Łącznie z obrotem w przypadku, gdy spadam do tyłu.
I znowu trochę odlecę...
Często uginają mi się nogi i klękam na oba kolana Razu pewnego ująłem lekarza, gdy wchodząc klęknąłem w drzwiach gabinetu... Lekarz podszedł, podał pomocną dłoń, mówiąc - Nie trzeba, mam kontrakt z kasą chorych -
Innym razem w Klinice w Ligocie, przechodząc korytarzem koło jednego Franciszkanina padłem (przypadkowo) do pozycji pokutnej, co tak ujęło tego ojczulka (zresztą bardzo miłego), że uparł się, by tak wielki i obecnie niespotykany szacunek okazany publicznie osobie duchownej, uczcić spowiedzią nadzwyczajną. Długo musiałem go przekonywać, że nie jestem zainteresowany. Ale została mi do dziś pamiątka. Obrazek z bardzo miłą dedykacją
I znowu trochę odlecę...
Często uginają mi się nogi i klękam na oba kolana Razu pewnego ująłem lekarza, gdy wchodząc klęknąłem w drzwiach gabinetu... Lekarz podszedł, podał pomocną dłoń, mówiąc - Nie trzeba, mam kontrakt z kasą chorych -
Innym razem w Klinice w Ligocie, przechodząc korytarzem koło jednego Franciszkanina padłem (przypadkowo) do pozycji pokutnej, co tak ujęło tego ojczulka (zresztą bardzo miłego), że uparł się, by tak wielki i obecnie niespotykany szacunek okazany publicznie osobie duchownej, uczcić spowiedzią nadzwyczajną. Długo musiałem go przekonywać, że nie jestem zainteresowany. Ale została mi do dziś pamiątka. Obrazek z bardzo miłą dedykacją
Bynik, wprawdzie nie nalezy bawic sie cudzym kosztem, ale ponieważ ja tez daje czasem liudziom powód do smiechu, pozwoliłam sobie na głosne ha ha ha , po przeczytaniu Twego posta.No cóż, taka choroba, ale lepiej ją "przesmiać" niz dramatyzowac. Pozdrawiam.
"Nie zawsze jest miło...ale ja się nie poddaję!"
I znowu gadka zgreda będzie Post Krzyna przypomniał mi pielęgniarkę z okulistyki w Tychach, która przybywszy pewnie z Armią Czerwoną, została w szpitalu. I mając okulary jak denka od butelki, była mistrzem w robieniu zastrzyków. jak wbijała igłę to zawsze pytała się czy boli. A bolało niemiłosiernie. I starzy wyjadacze na przekór faktom i obiektywnej prawdzie. Zaciskając zęby i powstrzymując łzy natarczywie pchające się do oczu, przez zaciśnięte zęby, starając się nadać głosowi naturalne, rozluźnione brzmienie z ochotą krzyczeli - Oczywiście, że nic, a nic - i tu obowiązkowy uśmiech...
Natomiast nowi, którzy zgodnie z prawdą skarżyli się na ból (Jasny gwint!!! To pani nie wie, że zastrzyki robi się igłą, a nie samą strzykawką!!!,) lub ci, u których prawdziwe odczucia można było wyczytać z głosu, twarzy, drgnięcia w tym ważnym momencie, mieli możliwość przeżycia deja vu. Nasza piguła kochana wyciągała igłę i ponownie wbijała pytając anielskim głosem - Boli?. I tak do skutku...
Natomiast nowi, którzy zgodnie z prawdą skarżyli się na ból (Jasny gwint!!! To pani nie wie, że zastrzyki robi się igłą, a nie samą strzykawką!!!,) lub ci, u których prawdziwe odczucia można było wyczytać z głosu, twarzy, drgnięcia w tym ważnym momencie, mieli możliwość przeżycia deja vu. Nasza piguła kochana wyciągała igłę i ponownie wbijała pytając anielskim głosem - Boli?. I tak do skutku...
Też go lubię, Szczególnie od czasu, gdy po raz pierwszy przyszedłem po skierowanie, do neurologa, bo to ogólny medyk jest. Po przedstawieniu problemu i poproszeniu o skierowanie on odchylił sie w fotelu i z rozbrajająco naiwnym uśmiechem zawołał: O!!! A mój wujek też umarł na stwardnienie
A po krótkiej dyskusji doszliśmy do wniosku, że właściwie to nie było tak dosłownie stwardnienie, tylko sepsa neurologiczna.
A po krótkiej dyskusji doszliśmy do wniosku, że właściwie to nie było tak dosłownie stwardnienie, tylko sepsa neurologiczna.
Apropo,s lekarzy i ich poczucia humoru ( czy tez moze jednak braku taktu?)Byłam wczoraj u "babskiego leczydła" i pan , obrjrzawszy mnie stwierdził, że przy SM nie moze byc juz nigdy lepiej!Od razu m i ulżyło, zwłaszcza, ze i tak jestem zdołowana, bo musze iśc na zabieg!Pozdrawiam.
"Nie zawsze jest miło...ale ja się nie poddaję!"
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 495 gości