patrząc na drogowskaz wbity na rozstajach, na którym ktoś przybił tabliczki:
do leśniczego 900 m. w lewo (biegiem 700)
do pani leśniczyny 900 m. w prawo
na słupku ktoś dopisał komentarz : są po rozwodzie
do cywilizacji prosto na końcu lasu
Peter spuścił wzrok i zobaczył leżący pod drogowskazem napis:
do cholery .. decydować się, bo wiatr obraca słupek
No to mamy zagwozdkę - bąknęła Margerita...
Zabawa- piszemy opowiadanie.
Moderator: Beata:)
Chwilę zadumy nad dalszą drogą przerwało im pokrzykiwanie rozwoziciela kawy: Kawa świeżopal;ona, kawa świeżo palona. Zaraz za okrzykami dobiegł do ich nozdrzy bajeczny aromat świeżej kawy, kardamonu i wanilji. Z prawej strony zbliżał się autobus-bar kawowy a za nim furgon cukiernika ze świezymi rogalikami....
Z lewej zaś nadjeżdżał ciągnik z drzewem. Pijany w sztok traktorzysta spał na kierownicy. Wąska leśna droga wykluczała mijankę. Ciągnik podskoczył na nierówności, traktorzysta wypadł do rowu i mruknął zanim znów zasnął:
- Wolniej, Józek, wolniej bo towar pogubisz
Widząc nieuchronną kolizję rozwoziciel kawy darł się jak opętany, wreszcie w ostatnie chwili wyskoczył z autobusu z panicznym okrzykiem:
- kaaaawa walona !!!
I rzeczywiście, traktor walnął w autobar, z tyłu poprawiła cukierenka aż rogaliki zsunęły się do kawy. Wszyscy rzucili się ratować swoje biznesy. Również Peter i Margerita wskoczyli do autobusu i zaczęli wyławiać rogaliki z kawy
- Bardzo pyszny wypadek - skwitowała Margerita buzią pełną kawowych rogalików...
- Wolniej, Józek, wolniej bo towar pogubisz
Widząc nieuchronną kolizję rozwoziciel kawy darł się jak opętany, wreszcie w ostatnie chwili wyskoczył z autobusu z panicznym okrzykiem:
- kaaaawa walona !!!
I rzeczywiście, traktor walnął w autobar, z tyłu poprawiła cukierenka aż rogaliki zsunęły się do kawy. Wszyscy rzucili się ratować swoje biznesy. Również Peter i Margerita wskoczyli do autobusu i zaczęli wyławiać rogaliki z kawy
- Bardzo pyszny wypadek - skwitowała Margerita buzią pełną kawowych rogalików...
Chcesz pogadać, gadaj tylko cicho proszę, bo mi ryby płoszysz
ZIBI
ZIBI
Pies był w randze aspiranta a że aspirował do stanowiska komendanta posterunku od razu warknął zawodowo:
- Są ranni ? -
-Nie, ale jeden chyba nietrzeźwy - rzucił Peter
- Nie mądrzyć się - odszczeknął aspirant i przestać wyżerać dowody rzeczowe, tylko przenieść do kosza motocykla !
- Traktorzystę też do kosza ? - błysnęła przytomnie Margerita
- Oczywiście, dostanę za niego awans - rozmarzył się aspirant
- A kogo awansują bo niedosłyszałem ? - zapytał nieśmiało dostawca rogalików
- O, przepraszam, Pies, Cezary Pies, aspirant, jeszcze aspirant - dorzucił dumnie.
W międzyczasie Peter i Margerita zgromadzili dowody rzeczowe w koszu. Do rogalików wleli resztę kawy z baniaka, bo w koszu się nie mieścił a w to wszystko posadzili traktorzystę, który mruczał przez sen:
- Tylko wolno, Józek bo towar pogubisz.
Peter i Margerita na wszelki wypadek prysnęli w las...
- Są ranni ? -
-Nie, ale jeden chyba nietrzeźwy - rzucił Peter
- Nie mądrzyć się - odszczeknął aspirant i przestać wyżerać dowody rzeczowe, tylko przenieść do kosza motocykla !
- Traktorzystę też do kosza ? - błysnęła przytomnie Margerita
- Oczywiście, dostanę za niego awans - rozmarzył się aspirant
- A kogo awansują bo niedosłyszałem ? - zapytał nieśmiało dostawca rogalików
- O, przepraszam, Pies, Cezary Pies, aspirant, jeszcze aspirant - dorzucił dumnie.
W międzyczasie Peter i Margerita zgromadzili dowody rzeczowe w koszu. Do rogalików wleli resztę kawy z baniaka, bo w koszu się nie mieścił a w to wszystko posadzili traktorzystę, który mruczał przez sen:
- Tylko wolno, Józek bo towar pogubisz.
Peter i Margerita na wszelki wypadek prysnęli w las...
Chcesz pogadać, gadaj tylko cicho proszę, bo mi ryby płoszysz
ZIBI
ZIBI
Aspiranta "tchnęła" niewątpliwie mieszanina aromatów zamroczonego traktorzysty siedzącego w koszu na rogalikach maczanych w kawie
- No siadać - aspirant trzymał fason. Pan za mną a panienka w środek.
Margerita ściśnięta na hod-doga objęła rękami Cezarego.
-Tylko niech się panienka nie puszcza -rzucił Pies i ruszyłi.
Wyjątkowość sytuacji i leśne wyboje zrobiły swoje. Peter podróżował dość niecierpliwie, zwłaszcza rękami, które coraz zmieniały miejsce na Margericie.
W pewnej chwili Margerita wpija mocno paznokcie w tors Cezarego i wydyszała mu do ucha:
-Kochany !
- Co ? - aspirant puścił manetkę gazu.
- Nic, nic, chciałam powiedzieć, że jednak się puściłam.
- Nie sądzę - Pies przekrzykując warkot motoru, rzucił okiem na wczepione w niego paznokcie
-A jednak, panie aspirancie i świetnie pan jeździ po bezdrożach.
Po chwili zajechali pod posterunek. Peter zeskoczył pierwszy i nerwowo poprawił garderobę. Do urzędu należy wchodzić z powagą a nie od razu pokazywać co mu leży (na sercu) ...
- No siadać - aspirant trzymał fason. Pan za mną a panienka w środek.
Margerita ściśnięta na hod-doga objęła rękami Cezarego.
-Tylko niech się panienka nie puszcza -rzucił Pies i ruszyłi.
Wyjątkowość sytuacji i leśne wyboje zrobiły swoje. Peter podróżował dość niecierpliwie, zwłaszcza rękami, które coraz zmieniały miejsce na Margericie.
W pewnej chwili Margerita wpija mocno paznokcie w tors Cezarego i wydyszała mu do ucha:
-Kochany !
- Co ? - aspirant puścił manetkę gazu.
- Nic, nic, chciałam powiedzieć, że jednak się puściłam.
- Nie sądzę - Pies przekrzykując warkot motoru, rzucił okiem na wczepione w niego paznokcie
-A jednak, panie aspirancie i świetnie pan jeździ po bezdrożach.
Po chwili zajechali pod posterunek. Peter zeskoczył pierwszy i nerwowo poprawił garderobę. Do urzędu należy wchodzić z powagą a nie od razu pokazywać co mu leży (na sercu) ...
Chcesz pogadać, gadaj tylko cicho proszę, bo mi ryby płoszysz
ZIBI
ZIBI
potężnym basem śpiewał opasły komendant posterunku, pochylony nad ogromną michą kluchów:
- Miłość ci wszystko wybaczy
Smutek zamieni się w śmiech
Dołóż kobieto kartaczy
bo właśnie skończyły się...
Z posterunkowej kuchni wychyliła się pani komendantowa, pasująca jak ulał do rozmiarów małżonka i odśpiewała fascynującym tenorem:
-Gdy mi ciebie zabraknieeee
Gdy mi zabraknie ciebie
to w tej chwili ostatniej
wibratorek wygrzebię...
Margerita ledwo powstrzymywała się od śmiechu, łzy ciekły jej jak grochy a kolor twarzy przypominał zmarzniętego eskimosa.
Na szczęście ich zeznania były krótkie, jasne i proste jak błyszczący futerał od cepa.
Kiedy oboje wyszli przed posterunek, Magerita odetchnęła:
-Nareszcie wolni...
-Jak dzikie świnie na zakręcie - skwitował Peter. Chodżmy, byle dalej stąd ...
- Miłość ci wszystko wybaczy
Smutek zamieni się w śmiech
Dołóż kobieto kartaczy
bo właśnie skończyły się...
Z posterunkowej kuchni wychyliła się pani komendantowa, pasująca jak ulał do rozmiarów małżonka i odśpiewała fascynującym tenorem:
-Gdy mi ciebie zabraknieeee
Gdy mi zabraknie ciebie
to w tej chwili ostatniej
wibratorek wygrzebię...
Margerita ledwo powstrzymywała się od śmiechu, łzy ciekły jej jak grochy a kolor twarzy przypominał zmarzniętego eskimosa.
Na szczęście ich zeznania były krótkie, jasne i proste jak błyszczący futerał od cepa.
Kiedy oboje wyszli przed posterunek, Magerita odetchnęła:
-Nareszcie wolni...
-Jak dzikie świnie na zakręcie - skwitował Peter. Chodżmy, byle dalej stąd ...
Chcesz pogadać, gadaj tylko cicho proszę, bo mi ryby płoszysz
ZIBI
ZIBI
Przyspieszyli kroku i wtpili sie w tłum opuszczjący namiot cyrkowy na pobliskim placu. Właśnie skończyło się przedstawienie. Zerknęli na plakaty i nie mogli uwierzyć własnym oczom..... W programie był pokaz ćwiczeń na trzepaku w wykonaniu Rodziny Rozsypańców przy akompaniamencie miejscowej orkiestry dętej.
najbardziej nadęty był sam kapelmistrz, rzec by można, że nawet napompowany. Wręcz słychać było jak trzeszczą guziki jego uniformu na wydatnym brzuchu.
- Chciałabym Panu zaprezentować mój popisowy numer. Gwarantuję, że szczęka Panu opadnie - bez zbędnych wstępów zareklamowała się Magerita
Brwi kapelmistrza podniosły się tworząc dwa krzaczaste znaki zapytania.
-Ale płatne z góry. Stówka będzie akurat - drążyła temat.
O dziwo, lekko rozbawiony kapelmistrz włożył jej do ręki banknot. Margerita szybko schowała go do kieszeni.
- No i gdzie ten numer ? - wysapał kapelmistrz
- Już był. Nazywa się: dojenie osła - wypaliła Margerita
I jak obiecała , szczęka kapelmistrza oparła się na jego potrójnym podbródka a po chwili od czaszy namiotu odbijał się jego serdeczny rechot....
- Chciałabym Panu zaprezentować mój popisowy numer. Gwarantuję, że szczęka Panu opadnie - bez zbędnych wstępów zareklamowała się Magerita
Brwi kapelmistrza podniosły się tworząc dwa krzaczaste znaki zapytania.
-Ale płatne z góry. Stówka będzie akurat - drążyła temat.
O dziwo, lekko rozbawiony kapelmistrz włożył jej do ręki banknot. Margerita szybko schowała go do kieszeni.
- No i gdzie ten numer ? - wysapał kapelmistrz
- Już był. Nazywa się: dojenie osła - wypaliła Margerita
I jak obiecała , szczęka kapelmistrza oparła się na jego potrójnym podbródka a po chwili od czaszy namiotu odbijał się jego serdeczny rechot....
Chcesz pogadać, gadaj tylko cicho proszę, bo mi ryby płoszysz
ZIBI
ZIBI
Zakrył puszkę szczelnie rękami i zawołał:
-Panie i Panowie, Lades and Gentelman, kto odgadnie z czego jest ten napój wygra tę oto piękną niewiastę - tu wskazał na Margeritę, która nagle zmieniła kolor twarzy i inteligentnie pozę na bardziej powabną.
- Kto nie zgadnie, płaci fant - podpuszczał gapiów
- Z cukru - zaryzykował pierwszy
- Nie - i brzdęk moneta do kieszonki
- Z warzyw ! i brzdęk kolejna moneta
- Z ...... brzdęk, brzdęk, brzdęk
Kiedy obszedł już wszystkich, zawołał:
- A oto tajemnica i tu pokazał puszkę
- To sok z Biedronki !!!
Gapie osłupieli i nim stan ten trwał Peter z Margeritą się ulotnił.
- Wystarczy nam na dwa bilety do dalekobieżnego PKS-u, chodźmy na przystanek...
-Panie i Panowie, Lades and Gentelman, kto odgadnie z czego jest ten napój wygra tę oto piękną niewiastę - tu wskazał na Margeritę, która nagle zmieniła kolor twarzy i inteligentnie pozę na bardziej powabną.
- Kto nie zgadnie, płaci fant - podpuszczał gapiów
- Z cukru - zaryzykował pierwszy
- Nie - i brzdęk moneta do kieszonki
- Z warzyw ! i brzdęk kolejna moneta
- Z ...... brzdęk, brzdęk, brzdęk
Kiedy obszedł już wszystkich, zawołał:
- A oto tajemnica i tu pokazał puszkę
- To sok z Biedronki !!!
Gapie osłupieli i nim stan ten trwał Peter z Margeritą się ulotnił.
- Wystarczy nam na dwa bilety do dalekobieżnego PKS-u, chodźmy na przystanek...
Chcesz pogadać, gadaj tylko cicho proszę, bo mi ryby płoszysz
ZIBI
ZIBI
Margerita i Peter zaczęli nerwowo rozmyślać nad tym, jak się wymigać ale wcześniej nadjechał autobus z XXXX...X. Z pojazdu wysypała się czereda dzieciaków w wieku od 5 do 7 lat, a za nimi stateczna dama w kapeluszu z woalką. Zgodny dziecięcy chór zakrzyknął "Tata!" i dzieciarnia obległa aspiranta. Peter i Margerita wskoczyli błyskawicznie do autobusu i zniknęli z oczu Cezaremu P. Odjeżdżający z nimi autobus zasłoniła chmura kurzu.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 217 gości