Zosia, ja to bym się chyba oflagowała Nawet jak byłam w programie badawczym, to to wszystko było jakby trochę lepiej zorganizowane - mimo, że na początku musiałam chodzić co dwa tygodnie Do pobierania krwi zawsze była ta sama pielęgniarka (tylko raz zdarzyło się, że trochę jej się coś omsknęło i miałam siniaka).
Teraz raz w miesiącu zasuwam do szpitala - krótkie spotkanie z neuro i odbiór leku w aptece szpitalnej. Szczęśliwie mam możliwość wyjścia w dzień i odpracowania potem tej godziny czy półtorej, kiedy mnie nie ma.
Ale faktem jest, że chyba urzędasy uważają, że jak człowiek chory, to już nie pracuje Zresztą nie tylko urzędasy, ostatnio mnie pani w przychodni przyszpitalnej uświadomiła, że odbiór wyników jest... do 14:30 Na szczęście nie było to nigdzie napisane i zażądałam wydania takowych, w końcu przychodnia czynna do 19:00. Cóż, służba zdrowia, znaczy my im służymy, bo mamy dużo zdrowia
Kącik złego humoru
Moderator: Beata:)
- zosiasamosia
- Posty: 5081
- Rejestracja: 2011-07-26, 12:28
- Lokalizacja: Całkiem fajna ;)
No dzisiaj to już byłam bardzo blisko tego Było to moje czwarte podejście i niestety chyba najgorsze z dotychczasowych. Jak pisałam na planowej izbie przyjęć - standard - godzina. Na oddziale czekałam drugą godzinę, bo jakoś nikt się nie kwapił, aby podrzucić skierowanie na badania. Organizacja zerowa. Jedyny plusik to taki, że trafiłam na bardzo kompetentną pielęgniarkę, z czego bardzo się cieszę, bo ostatnimi czasy mam igłowstrętsylseb pisze:Zosia, ja to bym się chyba oflagowała
Szczęśliwie również mam taką możliwość Gdybym miała inną pracę nie byłoby to takie oczywiste, a w końcu człowiek ma rozwalony cały dzień przez takie załatwienia.sylseb pisze:Szczęśliwie mam możliwość wyjścia w dzień i odpracowania potem tej godziny czy półtorej, kiedy mnie nie ma.
Przede mną jeszcze dwa takie comiesięczne wyjazdy, czyli przez pierwsze pół roku co miesiąc, potem w drugim półroczu co 3 miesiące więc może jakoś ścierpię.
.........jest coś, co Nas łączy.......
Może nie tu i nie ten temat ,ale.......
W Gliwicach chłopak ok. 25l ,na wózku ,ruchy rąk niezborne ,mowa i intelekt -myślę-w normie został poinformowany przez "przemiłego" ktosia w bieli ,że owszem, będzie codziennie przywożony(?) karetką o 8-mej ,ale odwożony(?) o 18-stej. Dobrodziejstwo systemu .
W Gliwicach chłopak ok. 25l ,na wózku ,ruchy rąk niezborne ,mowa i intelekt -myślę-w normie został poinformowany przez "przemiłego" ktosia w bieli ,że owszem, będzie codziennie przywożony(?) karetką o 8-mej ,ale odwożony(?) o 18-stej. Dobrodziejstwo systemu .
Blanka
blanka pisze:Może nie tu i nie ten temat ,ale.......
W Gliwicach chłopak ok. 25l ,na wózku ,ruchy rąk niezborne ,mowa i intelekt -myślę-w normie został poinformowany przez "przemiłego" ktosia w bieli ,że owszem, będzie codziennie przywożony(?) karetką o 8-mej ,ale odwożony(?) o 18-stej. Dobrodziejstwo systemu .
Brak słów.
Również muszę się wyżalić. Coś mnie niesamowicie w lewym boku boli, nie wiem, czy to mięsień, nie potrafię rozpoznać źródła. A wizytę u neurologa mam dopiero w poniedziałek. Nie wiem, co robić. Przeczekać, czy ruszać na izbę przyjęć? Esz...
A mnie znów martwi dzieć. Znów starsza. Od jakiegoś czasu przeziębiona, teraz syropów nie chce pić, kaszle trochę, wczoraj była biegunka (bez odwodnienia, bo chleje jak opętana), temperatura - jak przekracza 38 to zbijam, jak nie przekracza - poleży pod kołdrą, prześpi się lub nie - sama spada. Lekarka mówi, że to chyba jakiś wirus ogólnoustrojowy i żeby obserwować, bo jak byłam ostatnio to gardło w porządku i żadnych poważniejszych rzeczy nie zauważyła. I tylko ja przez te jej temperatury wyjść z domu nie mogę. No i Młodsza na tym cierpi, bo też nie wychodzi na świeże powietrze.
No wyszłam w końcu z domu pochodzić za spodniami na planowane wesele. Obeszłam wszystkie sklepy odzieżowe w Copernikusie i tylko wchodzę i pytam czy są spodnie czarne, cienkie w moim rozmiarze. No, jedne były, ale stanowczo ze drogie jak na jednorazową imprezę. Więc nawet nie przymierzałam. I tylko jak Młoda dalej będzie gorączkować, to w ogóle nie będę miała okazji kupić tych spodni. No, a jeśli jeszcze dalej będzie gorączkować, to się na wesele nie pojedzie. Wolałabym jednak inny powód, żeby nie jechać
No wyszłam w końcu z domu pochodzić za spodniami na planowane wesele. Obeszłam wszystkie sklepy odzieżowe w Copernikusie i tylko wchodzę i pytam czy są spodnie czarne, cienkie w moim rozmiarze. No, jedne były, ale stanowczo ze drogie jak na jednorazową imprezę. Więc nawet nie przymierzałam. I tylko jak Młoda dalej będzie gorączkować, to w ogóle nie będę miała okazji kupić tych spodni. No, a jeśli jeszcze dalej będzie gorączkować, to się na wesele nie pojedzie. Wolałabym jednak inny powód, żeby nie jechać
No i jak już pech, to na całego. Plik z tekstem, który od paru tygodni tworzyłam wziął i się uszkodził. Uszkodził do tego stopnia, że komputer zakomunikował mi, że nie zamierza go otwierać, bo przy ostatnich próbach otwarcia się zawieszał. No i teraz muszę w trybie przyspieszonym odtwarzać dokument, bo kopii zapasowej oczywiście nie stworzyłam. A jak to odtwarzać, jak półtora tygodnia do wyjazdu, okna nie pomyte, ciuchy nie kupione a Młoda przeziębiona A z drugiej strony trudno postawić krzyżyk na czymś, nad czym się pracowało od paru tygodni
Tekstu średnio szkoda, jakoś tak niekoniecznie się przywiązuję do własnej tfurczości, Zwłaszcza, że ten nudnym mi się zdawał
Ja bym nie powiedziała, że one często chorują. Młodsza miała zimą katar i kaszlała i przy pomocy syropków wyszła z tego, natomiast odnoszę wrażenie, że Młodej po prostu ta zimowa infekcja nie przeszła. Albo nim jeszcze przeszła, to załapała coś innego. I tylko dopiero zupełnie ostatnio (jakoś tak przedwczoraj) zaczęła gorączkować, bo dotychczas to się bezgorączkowo odbywało. W każdym razie już nigdy nie zabiorę jej na żadną salę zabaw jeśli chociaż raz kichnie. Bo to było tak, że już z przeziębienia wychodziła, a ja z nimi nie mogłam w domu wytrzymać, to je zabrałam do sali zabaw. Dzieci niby prawie nie było, ale zarazki to a i owszem. No i była ta pani z autystycznymi dziećmi, co mi zdiagnozowała Młodą I teraz ona wciąż przeziębiona a ja się dręczę rozwojem moich obu córek
Ja bym nie powiedziała, że one często chorują. Młodsza miała zimą katar i kaszlała i przy pomocy syropków wyszła z tego, natomiast odnoszę wrażenie, że Młodej po prostu ta zimowa infekcja nie przeszła. Albo nim jeszcze przeszła, to załapała coś innego. I tylko dopiero zupełnie ostatnio (jakoś tak przedwczoraj) zaczęła gorączkować, bo dotychczas to się bezgorączkowo odbywało. W każdym razie już nigdy nie zabiorę jej na żadną salę zabaw jeśli chociaż raz kichnie. Bo to było tak, że już z przeziębienia wychodziła, a ja z nimi nie mogłam w domu wytrzymać, to je zabrałam do sali zabaw. Dzieci niby prawie nie było, ale zarazki to a i owszem. No i była ta pani z autystycznymi dziećmi, co mi zdiagnozowała Młodą I teraz ona wciąż przeziębiona a ja się dręczę rozwojem moich obu córek
Oj, Jukka-a co oprócz spostrzeżeń pani "autystycznej" niepokoi Cię w rozwoju Twoich córeczek?Jak tak o Nich piszesz ,to przecież najnormalniejsze na świecie malutkie dziewczynki ,święconkę lubią ,za mamunią podążają krok w krok ,w nocy sypiają-piszesz ,że pracujesz na kompie jak małe śpią ,trudno Ci cokolwiek w domu " poczynić" ,bo absorbujące..Tylko Twoje słowa przytaczam .Kobieto ,odpuść ten autyzm..Małe wyrosną na śliczne i mądre duże ,a Ty do tego czasu w paranoje popadniesz..
No..Jukka..no ,weż odpuść sobie
No..Jukka..no ,weż odpuść sobie
Blanka
Małżonek mówi, że jak zachorują to będzie moja wina, bo ciągłym zamartwianiem się ściągnę to na nie. Ale ja tak się cieszyłam/chwaliłam, że Młoda to taka odporna, na nic nie choruje, a tu proszę, z durnej infekcji wyjść nie może. To może ja się trochę pozamarwiam, a one zdrowe będą
Młoda to jest inteligentne dziecko i jakby o nią się nieco mniej martwię. Bo mówi niewiele, ale wie co mówi - widzi pszczołę (dowolną na rysunku) to mówi "jaja", nawet Gucio jest jaja i rozróżnia pepe od titi i to wszystko ma sens. I nawet wkurza się, jak nie może jakiegoś słowa wypowiedzieć, a widać, że by chciała. Młodsza zaś powtarza po siostrze, ale nie wie, co jest czym. Na książce z Hallo Kitty i liczbami wskazywała na różne rzeczy mówiąc titi. A nim wyjaśniłam jej, co to jest, to jeszcze się zastanawiała czy to pepe czy jaja. No i ona śpi dużo krócej niż ktokolwiek z nas i jest wyjątkowo wyjącym wyjątkiem, co tez mnie cokolwiek niepokoi. Dlatego przy następnej wizycie u jej pediatry poproszę o skierowanie do neuro. W końcu jak mi się coś nie podoba, to niech mi fachowiec wyjaśni czy coś jest i jeśli tak, to co mam robić, a jeśli nic - to niech sobie znajdę inny powód do zmartwień. Bo ja to jednak jestem trochę osobowość typu: nie miała baba kłpotu kupiła se prosię
Młoda to jest inteligentne dziecko i jakby o nią się nieco mniej martwię. Bo mówi niewiele, ale wie co mówi - widzi pszczołę (dowolną na rysunku) to mówi "jaja", nawet Gucio jest jaja i rozróżnia pepe od titi i to wszystko ma sens. I nawet wkurza się, jak nie może jakiegoś słowa wypowiedzieć, a widać, że by chciała. Młodsza zaś powtarza po siostrze, ale nie wie, co jest czym. Na książce z Hallo Kitty i liczbami wskazywała na różne rzeczy mówiąc titi. A nim wyjaśniłam jej, co to jest, to jeszcze się zastanawiała czy to pepe czy jaja. No i ona śpi dużo krócej niż ktokolwiek z nas i jest wyjątkowo wyjącym wyjątkiem, co tez mnie cokolwiek niepokoi. Dlatego przy następnej wizycie u jej pediatry poproszę o skierowanie do neuro. W końcu jak mi się coś nie podoba, to niech mi fachowiec wyjaśni czy coś jest i jeśli tak, to co mam robić, a jeśli nic - to niech sobie znajdę inny powód do zmartwień. Bo ja to jednak jestem trochę osobowość typu: nie miała baba kłpotu kupiła se prosię
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 201 gości