W trosce o pogodę ducha,czyli odrobina humoru na każdy dzień

Rozmowy na wszystkie tematy, niezwiązane z tematyką forum

Moderator: Beata:)

Awatar użytkownika
anula;)
Posty: 6100
Rejestracja: 2010-02-11, 16:59

Postautor: anula;) » 2013-09-09, 01:57

:lol: - noooo to rozumiem! :lol:
Teraz przynajmniej ubrechtana pójdę spać :-D
.... niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce!... :rece2: EF 4

Awatar użytkownika
zosiako
Posty: 4565
Rejestracja: 2013-04-15, 12:39
Lokalizacja: Stąd

Postautor: zosiako » 2013-09-09, 08:45

:23: :23: :23:
Denerwować się to mścić się na własnym zdrowiu za głupotę innych. Ernest Hemingway

Jolcia
Posty: 3827
Rejestracja: 2010-03-28, 13:56
Wiek: 64
Lokalizacja: okolice Poznania
Kontaktowanie:

Postautor: Jolcia » 2013-09-09, 09:40

:23: :23:

dareczek705
Posty: 437
Rejestracja: 2011-08-01, 16:14
Lokalizacja: Polska
Kontaktowanie:

Postautor: dareczek705 » 2013-09-10, 11:38

Pytanie.
-Po co wymyślono małżeństwo?
-Żeby faceci którzy je przetrzymają szli od razu do nieba pomijając czyściec.

Awatar użytkownika
joanna_nick
Posty: 912
Rejestracja: 2013-03-19, 22:06
Lokalizacja: Warszawa

Postautor: joanna_nick » 2013-09-14, 23:32

Będzie długie... dostałam od kumpla - wielbiciela kotów ;)

"Posiadam. Wróć. Moja żona posiada kota, rasy kotka, rasy czarnej, rasy ze schroniska, rasy małe kocię. Guzik by mnie to obchodziło gdyby nie fakt, że jest małe, że chodzi to to bez przerwy za mną i trzeszczy - a to na ręce, a to żreć, a to trzeszczy dla samego trzeszczenia, zupełnie jak jej pani.
Generalnie pogłaskać mogę, kopnąć jakąś rzecz, która leży na ziemi żeby kot za nią biegał też, niech chowa się zdrowo do czasu, aż raz zapomnę zamknąć terrarium i zajmie się nim mój wąż, reszta to nie mój problem. Ale do czasu.
Staje się to moim problemem gdy moja współmałżonka udaje się w celach służbowych gdzieś tam na ileś tam. I spada na mnie karmienie, wyprowadzanie i sprzątanie po tym całym tałatajstwie. Jako ze to zawsze lekko olewam i robię wszystko w ostatni dzień przed powrotem małżonki nie nastręcza mi to wiele problemów.

Kot jest od niedawna i od niedawna jest nowy zwyczaj - niezamykania łazienki, gdyż w niej znajduje się urządzenie zwane potocznie kuweta, do którego kot robi to samo co ja w toalecie, czyli wchodzi i może spokojnie pomyśleć. Mnie jednak uczono cale życie zamykać te cholerne drzwi do łazienki za sobą, więc stale żona mi trzeszczała, ze kot tam nie może wejść i "myśleć". Ja jestem stary i się nie nauczę, poza tym mieszkam tu dłużej niż ten kot, sam dom stawiałem, moje drzwi, mój kibel, wyp***ć wiec. I postawiłem na swoim. Od jakiegoś czasu kot chodzi do toalety razem ze mną. Jak nie ma małżonki to musi zazwyczaj czyhać na mnie albo miauczeć coby przypomnieć, ze trzeba mu łazienkę otworzyć, bo jak jest żona to ona ma już w biosie zaprogramowane - ja wychodzę i zamykam, ona idzie i otwiera, żeby kot mógł wejść - taka technologia po prostu. Czasem kot skacze na klamkę, ale ma jeszcze zbyt małą wyporność i zwisa na niej bezradnie. Jednak jak moja żona będzie nadal go tak karmić- to w szybkim tempie będzie za każdym razem klamkę up***ł - a wtedy wiadomo - wąż.

Dobrze wiec, uporządkuję: żona - delegacja, ja - praca. Wracam, wchodzę do domu, kot przy drzwiach do łazienki skwierczy, bo jak wychodziłem to zamknąłem za sobą. Ok, kotku mnie się tez chce. Idziemy razem - ja toaletka, okienko uchylam, papierosek (bo żona będzie za trzy dni - wiec spokojnie wywietrzę) kotek swoje, ja przez okienko spoglądam, jest cudnie. Kotek wskakuje na kaloryfer, na parapecik i patrzymy razem przez okno.

No cudnie. Kot skończył dawno, ja teraz, pet do muszli, spuszczam wodę, a ten mały sk***l jak nie śmignie i sru za tym petem z tego parapetu i do kibla. Zakręciło nim dwa razy i kota nie ma. Nawet nie zdążył miauknąć. No ja p***ę. Nie, ni ch***ja to niemożliwe jest. Przecież nawet taki mały kot jest k***a za duży, żeby przejść tym syfonem. Ale słyszę tylko pizdut - oż k***a, no to nie mogło mi się zdawać - coś ciężkiego poszło w pion. K***a, wszyscy święci w trójcy jedyny Boże, ukazali mi się przed oczami. Kot k***a popłynął wprost w odmęty prawego dopływu królowej polskich rzek.

Lecę k***a na dół do piwnicy, choć może powinienem od razu do schroniska, zanim wróci moja żona - nie ma wafla, znajdę jakiegoś małego czarnego z białą krawatka, nie było jej kilka dni, może się nie połapie. Ale ch***j, najpierw do piwnicy - zbiegam po schodach, słucham - coś drapie w rurze, pion, kawałek płaskiej rury - miauczy - jest, k***a, żyje i nie poleciał do sieci miejskiej. Nawet jak teraz zdechnie to ch***j, przynajmniej będę miął jego truchło i powiem, ze kojfnął z przyczyn naturalnych albo tylko lekko nienaturalnych, bo przecież mi baba nie uwierzy za ch***ja trefla, ze kot sam wpadł do kibla. Ale na razie drapie i żyje.

Znalazłem taki wziernik, gdzie można zaglądnąć do tej rury i wołam. Kici, kici! Ni ch***ja, nie przyjdzie, wołam, wołam, a ten głąb zamiast przyjść do mnie to chce iść tam skąd przyszedł, czyli do góry w pion. Ja go wołam, a on do góry drapie. I udrapie, udrapie kilkanaście centymetrów i zjazd w dół. No powaliło i mnie, ze tu stoję i jego (kota) Tak przez pól godziny. Prosiłem, wołałem, błagałem, groziłem, wabiłem żarciem i ni ch***ja, uparł się i nic tylko rura do góry z powrotem do kibla. Za daleko, żeby włożyć rękę, grabie czy cokolwiek. Jedyna metoda - fight fire with fire - ogień zwalczaj ogniem.

Zatkałem tę rurę przy wzierniku deszczułkami, których używam na podpałkę do kominka, żeby kot nie popłynął już nigdzie dalej i z buta na górę do kibla - geberit i woda w dół - bombs gone. I bieg do piwnicy. Po drodze słyszę jak się przewala po rurach - podziałało. Wbiegam do piwnicy i k***a koniec świata. Nie ma moich deszczułek - no może z jedna, cala prowizoryczna tama poszła w ch***j i kota tez nie słychać już. K***a, gdzie ta rura teraz idzie - coś mi zaświtało, że kanalizacją w ulicy, dom od ulicy ze 30 metrów - może nie wszystko stracone i gdzieś się zwierzak zatrzymał po drodze.

Biegnę na ulicę, jest studzienka - mam nadzieje, że to od mojego domu. Ni cholery jej nie podniosę. Ciężka jak szlag i nie ma za co chwycić. Powrót do domu i pogrzebacz od kominka, tym może uda się to podważyć. Ni cholery - najpierw ugiąłem, potem złamałem żelastwo. Myśl! Auto stoi na ulicy - mam pas do holowania, może uda się to szarpnąć. Hak, pas, wsteczny - poszło, aż zakurzyło. Po jaka cholerę takie te wieka robią ciężkie. Smród jak cholera, ale złażę tam - ciemno jak w d***e, rura jest, wygląda, że idzie od mojego domu. Latarka. K***a, mam w aucie, ch***jową, ale może starczy. Włażę po raz drugi- smród mnie już nie zabije - przywykłem po chwili. Zaglądam i jest, oczyska mu się tylko święcą. I znów ta sama bajka. Kici, kici, kici, a ten mały skurczybyk spierdziela w druga stronę. No ja p***ę. Szlag mnie trafi. Długo tu nie wysiedzę, jest zimno, śmierdzi, a na dodatek ktoś mi zwali te pokrywę na łeb i moje problemy się skończą jak nic. Nie chcesz po dobroci, to
będzie po złości.

Do domu, po brezent. Wyłożyłem dno studzienki, tak by mi nie wpadł głębiej. Zużyłem wszystkie taśmy samoprzylepne, plastry, żeby nie wpadł do głównej nitki kanalizacyjnej. Zaglądam co chwile do rury, ale słyszę tylko miauczenie i nic nie widzę. Poszedł gdzieś w p***u. Jeszcze tylko trójkąt, żeby nikt się w tę otwartą studzienkę nie w***ł, bo na ulicy ciemno. Sąsiad, k***a, ciekawski, widziałem żłoba jak patrzył przez okno, jak próbowałem pogrzebaczem podnieść wieko. Nie przyszedł pomóc, a teraz ch***j złamany stoi i się dopytuje. Co mam mu k***a powiedzieć? Ze przepycham kotem kanalizacje? Idźżesz w ch***j, pacanie. Powiedziałem mu w końcu, żeby poszedł do domu i pozatykał sobie tez wszystkie otwory, bo na początku osiedla była awaria i wszystkie ścieki się wracają i wybijają w domach - a ten baran się przestraszył, poleciał i przed swoim domem siłuje się z pokrywa. Niech ma za swoje.

Wracając do kota - bo menda tam siedzi i nie chce wyjść. Mam wszystko gotowe, wiec do domu, jedna wanna, druga wanna, koreczek i napuszczam wodę. Papierosik i czekam pod studzienka, bo nuż mu się zmieni i wyjdzie dobrowolnie. K***a, drugi sąsiad przyszedł - po pięciu minutach następny odmyka wieko, teoria samospełniającej się przepowiedni działa - ludzie to są barany. Idę do domu, obie wanny pełne, ognia - spuszczam wodę z wanien i dokładam dwa spusty z dwóch spłuczek z domu. Nie ma ch***ja, to go musi wygonić albo utopić.

Lecę na ulice, woda wali na brezent aż huczy, a tego s***a dalej nie wylało z kąpielą. K***a mać, urwało się wszystko w p***u i popłynęło, bo ileż to utrzyma tej wody. Brezent, taśmy, plastry, sznurki - w ch***j - jak się to gdzieś przytka, to będę miał p***e. Znowu do domu po drugi pogrzebacz, bo trzeba zamknąć ten p***y dekiel. Wchodzę - a ten s***l kot tarza się w sypialni po łóżku. No ja p***ę! Jak on k***a wyszedł, którędy? Ano k***a wziernikiem w piwnicy - zostawiłem otwarty. Ja k***a stoję i marznę a ten gnojek tarza się w mojej pościeli. Z***ę! Przerobię na pasztet! I jeszcze z radości włazi na mnie. K***a mać. Przynajmniej kuleje.

Straty: z***e łazienki, w obu przelała się woda z wanien, z***a piwnica, bo zostawiłem otwarty wziernik i duża część wody poleciała na piwnicę. Pościel w sypialni do wyrzuceniaa, brezent z reklamą firmy - poszedł w ch***j, latarka - w ch***j, pogrzebacz w ch***j. Afera na ulicy jak ch***j.
W życiu nie chodzi o czekanie, aż burza minie ... Chodzi o to, by nauczyć się tańczyć w deszczu. Vivian Greene

Awatar użytkownika
blanka
Posty: 7000
Rejestracja: 2012-09-07, 17:02
Wiek: 51
Lokalizacja: tarnowskie góry

Postautor: blanka » 2013-09-15, 10:52

:lol: :lol: :lol:
Blanka

Awatar użytkownika
zosiako
Posty: 4565
Rejestracja: 2013-04-15, 12:39
Lokalizacja: Stąd

Postautor: zosiako » 2013-09-15, 14:24

:23: :23: :23:
Denerwować się to mścić się na własnym zdrowiu za głupotę innych. Ernest Hemingway

Awatar użytkownika
joanna_nick
Posty: 912
Rejestracja: 2013-03-19, 22:06
Lokalizacja: Warszawa

Postautor: joanna_nick » 2013-09-15, 14:49

Egzamin:

Poniżej cytuję jedno z pytań, które pojawiło się na egzaminie na wydziale Chemii NUI Maynooth (National University of Ireland).

Odpowiedź jednego ze studentów była na tyle wyjątkowa, że profesor podzielił się nią ze swoimi kolegami, a później jej treść przedstawił w Internecie.

Pytanie:

Czy piekło jest egzotermiczne (oddaje ciepło), czy endotermiczne (absorbuje ciepło)?

Większość odpowiedzi oparta była na prawie Boylesa, które mówi, że: w stałej temperaturze objętość danej masy gazu jest odwrotnie proporcjonalna do jego ciśnienia.

Jeden ze studentów napisał tak:

Najpierw musimy stwierdzić jak zmienia się masa piekła w czasie. Do tego potrzebna jest liczba dusz które idą do piekła i liczba dusz, które piekło opuszczają.

Moim zdaniem, można ze sporym prawdopodobieństwem przyjąć, że dusze, które raz trafiły do piekła, nigdy go nie opuszczają.

Na pytanie: Ile dusz trafia do piekła?, można spojrzeć z punktu widzenia wielu istniejących dzisiaj religii. Większość z nich zakłada, że do piekła idzie się wtedy, gdy nie wyznaje się tej lub innej prawdziwej wiary. Ponieważ religii jest więcej niż jedna, i dlatego że nie można wyznawać kilku religii jednocześnie, można założyć, że wszystkie dusze idą do piekła. Badając częstotliwość narodzin i śmierci, można założyć, że liczba dusz w piekle wzrastać będzie logarytmicznie.

Rozważmy więc pytanie o zmieniającą się objętość piekła. Ponieważ według prawa Boylesa wraz ze wzrostem liczby dusz rozszerzać się musi powierzchnia piekła tak, aby temperatura i ciśnienie w piekle pozostały stałe, istnieją dwie możliwości:

1. Jeśli piekło rozszerza się wolniej niż liczba przychodzących do niego dusz, temperatura i ciśnienie w piekle będzie tak długo rosło, aż piekło się rozpadnie.

2. Jeśli piekło szybciej się rozszerza niż liczba przybywających tam dusz, wówczas temperatura i ciśnienie w piekle będzie spadać tak długo, aż piekło zamarznie.

Pytanie: Która z tych możliwości jest bardziej realna?

Jeśli weźmiemy pod uwagę przepowiednie Sandry, która powiedziała do mnie: "prędzej piekło zamarznie niż się z tobą prześpię", jak również to, że wczoraj z nią spałem, możliwa jest tylko ta druga opcja. Dlatego też jestem przekonany, że piekło jest endotermiczne i musi być już od dawna zamarznięte.
Z uwagi na to, że piekło zamarzło, można wnioskować, że żadna kolejna dusza nie może już trafić do piekła, a ponieważ pozostaje jeszcze tylko niebo, dowodzi to też istnienia Istoty Boskiej, co z kolei tłumaczy dlaczego Sandra wczoraj wieczorem krzyczała kilkakrotnie: "O, Boże!".

Student otrzymał ocenę ' Bardzo dobry '.
W życiu nie chodzi o czekanie, aż burza minie ... Chodzi o to, by nauczyć się tańczyć w deszczu. Vivian Greene

konwalia
Posty: 3720
Rejestracja: 2011-01-09, 18:48
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Postautor: konwalia » 2013-09-15, 19:30

:23: :10: :23:
Konwalia
"Śpieszmy się kochać ludzi bo tak szybko odchodzą" - Ks. Jan Twardowski

Awatar użytkownika
zosiako
Posty: 4565
Rejestracja: 2013-04-15, 12:39
Lokalizacja: Stąd

Postautor: zosiako » 2013-09-16, 18:02

:23: :23: :14:
Denerwować się to mścić się na własnym zdrowiu za głupotę innych. Ernest Hemingway

Awatar użytkownika
Zibi
Posty: 4126
Rejestracja: 2010-03-02, 08:58
Wiek: 59
Lokalizacja: Warszawa

Postautor: Zibi » 2013-09-16, 19:15

Zasłyszane w weekend:

Pielęgniarka przebiera staruszka w piżamę i nie może się oprzeć, żeby nie pochwalić dziadka jak to go pięknie natura obdarzyła.
- Siostro, mówi dziadek - kiedyś jak byłem młody to umiałem na nim podnieść wiadro wody.
A teraz ? - śmieje się pielęgniarka
A teraz siostro to już nie bardzo. Kolana mi siadają.

Dwóch facetów kombinuje skąd tu wziąć wódkę.
Jeden z nich mówi, że na bocznicy widział cysternę z napisem "alkohol". Wybrali się z wiaderkiem, znaleźli cysternę, ale jeden zauważa napis "alkohol metylowy".
- Nie no jak metylowy to nie. Przecież jeszcze poślepniemy.
Więc zrezygnowali i wracają. Uszli kilka kroków, jeden się zatrzymuje i mówi:
- Poczekaj, wróćmy się. Przecież myśmy już w życiu wszystko widzieli.
Chcesz pogadać, gadaj tylko cicho proszę, bo mi ryby płoszysz
ZIBI

konwalia
Posty: 3720
Rejestracja: 2011-01-09, 18:48
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Postautor: konwalia » 2013-09-16, 19:24

:23: :lol:
Konwalia
"Śpieszmy się kochać ludzi bo tak szybko odchodzą" - Ks. Jan Twardowski

Awatar użytkownika
renia1286
Posty: 14352
Rejestracja: 2009-06-20, 09:28
Wiek: 59
Lokalizacja: Warmia

Postautor: renia1286 » 2013-09-17, 09:45

Komisja wojskowa.
- Nowak!
- Jestem!
- Majtki w dół i pochylić się!
Rekrut posłusznie pochylił się i czeka.
Lekarz katem oka zerknął i dalej wypełnia formularz
- Podnieście jajka!
Poborowy pochylony, zacisnął zęby, poczerwieniał, z pod ściany doszedł go delikatny chichot siedzących pielęgniarek.
- Jajka podnieście!
Zacisną pięści, aż kłykcie pobielały, zsiniał z wysiłku, i ciężko począł oddychać.
- Nie mogę! - wycharczał ostatkiem sił.
Lekarz popatrzył zza okularów
- RęKOMA!
*****************
Przychodzi zajączek do drogerii.
- Jest szampon?
- Jest, ale tylko jajeczny.
- A to nie, ja się cały chciałem wykąpać.
*******************
Nie potrzebuję skrzydeł by latać, potrzebuję ludzi, dzięki którym nie upadnę.

konwalia
Posty: 3720
Rejestracja: 2011-01-09, 18:48
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Postautor: konwalia » 2013-09-17, 11:42

super :23: :10: :lol:
Konwalia
"Śpieszmy się kochać ludzi bo tak szybko odchodzą" - Ks. Jan Twardowski

Awatar użytkownika
sylseb
Posty: 1412
Rejestracja: 2012-02-16, 13:27
Wiek: 54
Lokalizacja: Łódź

Postautor: sylseb » 2013-09-20, 07:15

Pozdrawiam
SylwiU


Wróć do „Pogaduszki”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 675 gości