Benka, właśnie rozładowałaś moją armatę
. Rzeczywiście są dość łatwe, tylko że ja, oprócz niesprawności fizycznej mam poważne problemy z logistyką i umiarem. Kopytek wyszło mi 61 na dwie osoby (!), z czego zjedliśmy ok połowę, a druga połowa jedzie jutro do mamy na degustację. W smaku nawet przypominały kopytka
. Problem w tym że te 61 kopytek zrobiłam z około 1/3 ciasta.
Jeśli ktoś z Was ma ochotę na kopytka, to zapraszam do Gdańska. Z rodzinami, na pewno nie zabraknie
. Ciasto czeka, wystarczy tylko ugotować.
A armatę zbroiłam na mojego teścia. Miałam napisać że nic tak nie stawia na nogi jak zwykła ludzka wściekłość. Po 22-latach małżeństwa straciłam do niego cierpliwość i jestem gotowa na wojnę. Chyba z tej złości tak się rozpędziłam z tymi kopytkami
. Będzie wojna kopytkowa chyba że wcześniej pomożecie mi je zjeść
. Zapraszam
P. S. Uwielbiam pierogi, ale lepię je tylko z rodzicami - w trójkę raźniej idzie i mama wszystko kontroluje i zawsze są pyszne, a w mojej kuchni jak u Foresta Gumpa - nigdy nie wiesz co Cię czeka