blanka pisze:Source of the post Może następnym razem zabierzesz mnie jako bagaż podręczny
?
No, jak ważysz do 7 kg
Bo na pewnio będziemy chcieli jeszcze tam jechać kiedyś, jak odłożymy kasę. W końcu wysp jest tam od groma. W każdym razie przypominam sobie lekcje historii o wojnie na Pacyfiku, albo odkryciu Filipin przez Magellana. W życiu nie sądziłam, że kiedykolwiek to zobaczę na żywca.
Ale naprawdę pięknie tam jest, zielono, cudnie. Nie tak, jak w Egiptowie, gdzie wszystko wypalone słońcem. Jednak tam pada - chyba normalna pora deszczowa jesienią jest. Poza tym wszystko rośnie jak głupie, u nas są jakieś krzaczki, a tam to samo w formie olbrzymiego drzewa. I trzeba przyznać, że właściciele hoteli o tą zieleń potrafią zadbać, widać, że ktoś się tym opiekuje.
A żyrafy... wisienka na torcie. Zawsze staramy się znaleźć jakieś takie miejsce (choć oczywiście zawsze jest coś ciekawego w wodzie
), żeby pooglądać zwierzaki. Dotąd wspominam zoo i monkey forest na Bali - iskające mnie makak, obsiadające zwiedzających, skaczące po ramionach, zdjęcie z wężem na rękach, olbrzymie nietoperze owocożerne, które pełnią rolę psów stróżujących przy domach... nawet przesiadkę w Kuala Lumpur udało się wykorzystać i odwiedzić mini zoo
Na tą wysepkę z mini safari kilka lat temu przywieźli z Afryki parę żyraf, teraz to już niezłe stadko
Ale zadowolone, zdrowe, czyściutka skóra, na pewno lepsze warunki niż w Afryce - pod dostatkiem jedzenia, a karmiliśmy je chyba jakimś ich przysmakiem, czasami gałązki (zielone), czasami liście, oj wybredne maleństwa.
Co prawda trzeba wszystko przyjmować ze spokojem, skoro mieszkamy w lesie, to wiadomo, że w domach są gekony (oj, one potrafią hałasować), zdarzają się karaluchy, pająki itd. Ale to w końcu wakacje! Ja się już nauczyłam, że skoro jestem gościem, to nie ma co robić paniki.
blanka pisze:Nurkowałaś ?
No to był główny plan wyjazdu, najpierw na rafach i piachu w Anilao, a potem na Coron były nurkowania na wrakach. Japońskie z czasów wojny. To nie jest może mój ulubiony rodzaj nurkowania, nie to, że mam klaustrofobię, ale nie lubię małych ciemnych zamkniętych pomieszczeń
. Ale i tak dokupiłam dwa nurki spoza pakietu, więc chyba nie było tak źle. Dużo zależy od przewodników, a tutaj byli bardzo dobrzy, szczególnie miejscowy, który te wraki chyba zna lepiej niż swój dom
Trochę słaba widoczność była, nie wiem, czy wpływ nie miały hodowle pereł, które tam są instalowane, ale cosik widać było. Choć na pewno wolę rafę. Ale udało się wszystko świetnie, wytrzymywałam kondycyjnie, zazwyczaj dwa, a czasami trzy nurki dziennie. Aż byłam w szoku, bo się trochę obawiałam, jak sobie poradzę, a tu nawet nie miałam specjalnych kłopotów z chodzeniem. Fakt, miałam ułatwienia, bo mi pomagali i partner nurkowy i załoga, zawsze zdejmowałam sprzęt w wodzie i wychodziłam na luziku, no ale woda wyciąga.
Oj się rozpisałam, ale naprawdę można mieć marzenia, wiadomo, że się zmieniają w czasie, w zależności od stanu. Ale pamiętam swoje przerażenie, że już się skończyło ledwie się zaczęło, bo diagnozę miałam jakieś półtora roku po rozpoczęciu zabaw z nurkowaniem. I dlatego teraz wykorzystuję możliwości kiedy tylko mogę, bo nie wiadomo, jak długo jeszcze zdrowie pozwoli. Skoro z nart zrezygnowałam, to dobrze, że chociaż to zostało.