Kącik złego humoru
Moderator: Beata:)
marta-k8 pisze:szybciej umrzesz?
Heh, moja sąsiadka (mój rocznik) nie zapytała, tylko mi powiedziała że na ja napewno umre przez stwardnienie.
Trzeba brać poprawkę na niektórych ludzi
Ostatnio zmieniony 2010-12-29, 21:10 przez cortez, łącznie zmieniany 1 raz.
To możliwość spełnienia marzeń sprawia, że życie jest tak fascynujące.
— Paulo Coelho
— Paulo Coelho
Moja rodzina traktuje mnie jak trędowatą ,nie chcę żeby się nade mną użalali,ale chyba zapytac można jak się czujesz?A tu nic żadnego wsparcia psychicznego żadnej pomocy nic!Mogę liczyc tylko na męża chociaż i on zachowuje się ostatnio jak by mnie miał dosyc,ale co poradzic już taki nasz los
agnieszka
- aisza
- Posty: 7601
- Rejestracja: 2008-08-09, 20:04 Wiek: 56
- Lokalizacja: Aleksandrów Kujawski
- Kontaktowanie:
Kochani........na rodzinę,tę bliższą nie ma co liczyć.Wiem to po sobie.Moja mama i siostra mieszkaja obok mnie i żadna nie zapyta się o moje samopoczucie(szczerze mówiąc wisi mi to.....) za to teściowa-osoba wszak obca dla mnie zawsze mnie zapyta o stan zdrowia,potrafi zadzwonic do mnie co jakis czas i zapytać się jak się czuję.Cotki,wujki to juz odrebna sprawa bo nie każdy wie,że jestem chora(ci co chcili to się dowiedzieli i potrafili dzwonic do mnie do szpitala).
Usmiech na twarz,pierś do przodu, głowa do góry i...........damy radę - tak damy radę,bo my osoby chore jesteśmy psychicznie silniejsi(tak mi sie wydaje )
Pozdrowionka dla wszystkich.
Usmiech na twarz,pierś do przodu, głowa do góry i...........damy radę - tak damy radę,bo my osoby chore jesteśmy psychicznie silniejsi(tak mi sie wydaje )
Pozdrowionka dla wszystkich.
Przestań mieć pretensje do innych. Bierz odpowiedzialność za każdy swój krok...
Kurcze od razu mi lepiej. Już myślałam że to z nami coś nie tak..... Ale w zasadzie racja dlaczego mamy wszystkich uszczęśliwiać bo tak trzeba. Stwierdzenie "trzeba iść gdy ktoś zaprasza - nie można odmawiać"- mojej teściowej zresztą ... chyba troche czasowo nie pasuje do sytuacji bo teraz jest wszystko zależne od samopoczucia męża.
Próbujemy żyć tak jak wcześnej ale ta sytuacja z rodziną podcina nam skrzydła na każdym kroku. Ale rzeczywiście może nie warto się przejmować co myślą i powiedzą , że walną "focha do świąt" . Ale mamy asa w rękawie : nikt z rodziny męża nawet nie wpadł na 5 min. zobaczyć jak se radzimy odkąd wyszedł ze szpitala -pół roku temu jedyny kontakt to praca bo razem pracują ale w zasadzie nie mam czasu na rozmowy, więc jakim prawem się obrażają?????
Widzę że wyszcy tu nie mają lekko... jedno wiem wystarczy tu napisać co leży na sercu i od razu lżej !!!!! Darmowa terapia internetowa .
Próbujemy żyć tak jak wcześnej ale ta sytuacja z rodziną podcina nam skrzydła na każdym kroku. Ale rzeczywiście może nie warto się przejmować co myślą i powiedzą , że walną "focha do świąt" . Ale mamy asa w rękawie : nikt z rodziny męża nawet nie wpadł na 5 min. zobaczyć jak se radzimy odkąd wyszedł ze szpitala -pół roku temu jedyny kontakt to praca bo razem pracują ale w zasadzie nie mam czasu na rozmowy, więc jakim prawem się obrażają?????
Widzę że wyszcy tu nie mają lekko... jedno wiem wystarczy tu napisać co leży na sercu i od razu lżej !!!!! Darmowa terapia internetowa .
Jest jedna swieta zasada to mnie ma byc dobrze, to nam ma byc dobrze, a to ze inni tego nie rozumieja, to juz ich problem. Byl juz taki jeden co chcial zbawic swiat kilka tysiecy lat temu, no i wszyscy wiedza jak teraz wyglada;-) a matka Teresa też już nie zyje, wiec ja nie widze problemu. Aktualny problem widza w szpitalu, ale ja wiem czego chce i pomimo ich szczerych checi nie pozbawie sie godnosci i honoru. To nie ja jestem dla nich tylko oni dla mnie.
Buziaki dla wszystkich walczacych;-)
Buziaki dla wszystkich walczacych;-)
Tym daję radę chorobie, że nic z niej sobie nie robię.
Tak czytam sobie te wypowiedzi... czytam... i czytam... i... mogę podpisać się pod tym obiema "łapkami". U nas również jest paranoja. Odkąd zachorowałam, a właściwie odkąd mam diagnozę, rodzina i znajomi ulotnili się "jako sen ten złoty", a mnie traktują jakbym była co najmniej trędowata. W końcu- a nuż zarażę (i nie pomogą tu żadne tłumaczenia, żadne akcje wyjaśniające- oni wiedzą swoje) więc lepiej udawać, że nie ma problemu i przechodzić na drugą stronę ulicy na przykład. Druga sprawa to stwierdzenie moich ciotek, które doszły do wniosku, że... robić mi się nie chce i po prostu udaję Znajomi też wolą trzymać się z daleka, nagle nie mają jak się ze mną skontaktować (ciekawe, że wszystkie formy kontaktu nagle zatracili- cóż, cuda). Facet, któremu na mnie podobno zależało zapadł się pod ziemię (kaleka mu przecież nie jest do niczego potrzebna), a koleżanki z pracy od roku nie dały znaku (choć jedna mieszka dwa bloki dalej) i chadzają przysłowiowymi kanałami, bo jak ja śmiałam zachorować kiedy ktoś musi tam robić, a ja byłam od wszystkiego.
Jak to Aisza napisała:
Tak to wygląda- nawet, gdy muszę już naprawdę jechać do lekarza, a wszyscy wokół mają samochód to nagle... Jeszcze nic się nie powie, a wszyscy mają albo popsuty, albo gdzieś jadą, albo pracują... albo... Cóż, wymówek znajdzie się najmniej 1000. Już dawno powiedziałam, że ja prosić nikogo nie będę- póki co i jeszcze daję radę, jadę autobusem- martwić się będę później.
Jedyne co chyba interesuje "rodzinę" to ewentualny testament- bo przecież nie wiadomo jak długo będę w stanie i w pełni władz umysłowych
Czasem ręce opadają, a łzy same się zakręcą- nie dlatego, że jestem nadwrażliwa, dawno już straciłam złudzenia co do postępowania niektórych ludzi, ale... Tak zwyczajnie, po ludzku jest mi przykro. Ja się nie zmieniłam, a to że niektórych rzeczy zrobić już nie dam rady chyba mnie nie dyskryminuje. Zaznaczam, że "chyba". Byłam potrzebna jak wszystko robiłam, leciałam na zawołanie żeby pomóc, załatwiałam co się da... Teraz cóż... Najlepiej udać, że nie istnieję i wysłać mnie do domu opieki (taki pomysł mojej mamie zasugerowała moja własna chrzestna). Czasem już nawet płakać się nie chce tylko śmiech ogarnia- pusty śmiech, może z nutką goryczy, ale jednak śmiech. Z drugiej strony doszłam do wniosku, że po prostu nastąpiła weryfikacja- może i nieco bolesna, ale dobrze jest wiedzieć na czym się stoi.
Coś się kończy, ale i coś się zaczyna. Jedni odchodzą, ale zawsze pojawiają się na horyzoncie inni. Czas nie stoi w miejscu, a życie nadal ma swoje uroki
No i trochę się rozpisałam, ale faktycznie- czasem warto zrzucić trochę kamieni z serca.
Jak to Aisza napisała:
aisza pisze:Nie na darmo mówi się,że z rodziną dobrze wychodzi się tylko na zdjęciu ale jak sie jest z boku-zeby mozna było odciąc się albo rodzinkę
Tak to wygląda- nawet, gdy muszę już naprawdę jechać do lekarza, a wszyscy wokół mają samochód to nagle... Jeszcze nic się nie powie, a wszyscy mają albo popsuty, albo gdzieś jadą, albo pracują... albo... Cóż, wymówek znajdzie się najmniej 1000. Już dawno powiedziałam, że ja prosić nikogo nie będę- póki co i jeszcze daję radę, jadę autobusem- martwić się będę później.
Jedyne co chyba interesuje "rodzinę" to ewentualny testament- bo przecież nie wiadomo jak długo będę w stanie i w pełni władz umysłowych
Czasem ręce opadają, a łzy same się zakręcą- nie dlatego, że jestem nadwrażliwa, dawno już straciłam złudzenia co do postępowania niektórych ludzi, ale... Tak zwyczajnie, po ludzku jest mi przykro. Ja się nie zmieniłam, a to że niektórych rzeczy zrobić już nie dam rady chyba mnie nie dyskryminuje. Zaznaczam, że "chyba". Byłam potrzebna jak wszystko robiłam, leciałam na zawołanie żeby pomóc, załatwiałam co się da... Teraz cóż... Najlepiej udać, że nie istnieję i wysłać mnie do domu opieki (taki pomysł mojej mamie zasugerowała moja własna chrzestna). Czasem już nawet płakać się nie chce tylko śmiech ogarnia- pusty śmiech, może z nutką goryczy, ale jednak śmiech. Z drugiej strony doszłam do wniosku, że po prostu nastąpiła weryfikacja- może i nieco bolesna, ale dobrze jest wiedzieć na czym się stoi.
Coś się kończy, ale i coś się zaczyna. Jedni odchodzą, ale zawsze pojawiają się na horyzoncie inni. Czas nie stoi w miejscu, a życie nadal ma swoje uroki
No i trochę się rozpisałam, ale faktycznie- czasem warto zrzucić trochę kamieni z serca.
a mnie traktują jakbym była co najmniej trędowata. W końcu- a nuż zarażę
To niedoinformowanie i głupota społeczeństwa najbardziej mnie rozbawia.Już parokrotnie padło w moją stronę pytanie "Czy to co masz jest zaraźliwe". Wiecie co, z wielką radością upierdliwcom i kretynom odpowiadam TAK i patrzę rozbawiona do łez na ich zachowanie. Jedna znajoma której tak powiedziałam stara się mnie unikać, a jak nie da się uniknąć i jesteśmy razem na tej samej imprezie to robi wszystko żeby mnie przypadkiem nie dotknąć.No a ja jako ze jestem zuaruda pcham się jej pod ręce i patrze jak cierpi XD Wiem ze to dziecinne i głupie ale czy tak ciężko jest wpisać na google stwardnienie rozsiane i dowiedzieć się co to jest.
Nie mam prawa jednak uogólniać bo wielokrotnie spotkałam się też z bardzo ciepłym przyjęciem mojej choroby ze strony obcych ludzi.Czasem jak wypije jedno bro za wiele i mam już kocioł w głowie potrafię w toalecie na potańcówce uzewnętrznić się jakiejś obcej osobie. Z reguły jestem wtedy ściskana tak ze tchu mi brakuje obrzucana buziakami i wyciągana na parkiet by kontynuować tańce i to jest na prawde miłe,ale też dziwne zarazem.Najbliższa rodzina mnie często gęsto paskudnie a obcy ludzie maj tyle serca ze łzy w oczach stają.
Nie można się przejmować tym co się dookoła dzieje.Lepiej mieć mniej konkretnych ludzi do wsparcia niż masę fałszywych.
Każdy tutaj zetkną się z obojętnością i chamstwem i każdy powinie to brzydko mówiąc OLAć!!! Nie ważne czy to jest brat,siostra,najlepszy przyjaciel, teściowa czy ciotka. Jeśli nie umie zaakceptować stanu rzeczy to znaczy ze nigdy nie był wart naszego czasu.
"it's hard to kill human soul even with chainsaw"
- ŚpiącaKrólowa
- Posty: 496
- Rejestracja: 2009-04-18, 18:04
- Lokalizacja: Nibylandia
ja się muszę gdzieś wyżalić i niestety padło "na Was", od poniedziałku wieczorem praktycznie przestałam słyszeć na jedno ucho ... nie wiem czy kichałam, ziewałam czy smarkałam ale po tej czynności już nie słyszałam na to ucho, mam uczucie jakby ciągle bylo zatkane czymś ... wczoraj byłam u laryngologa i mówię mu że nie słyszę a on do mnie że słyszę tylko ucho jest osłabione bo mam zapalenie ... dał mi antybiotyk i tyle ... powiedział tylko że jak będzie się krew lała to sie zgłosić ... biorę ten antybiotyk od wczoraj i wiem że to jeszcze za wcześnie żeby mówić o poprawię ale ja bym chciała już normalnie słyszeć ... , super mi się nowy rok zaczyna ...
w ludziach denerwuje mnie tandeta emocjonalna .
- ŚpiącaKrólowa
- Posty: 496
- Rejestracja: 2009-04-18, 18:04
- Lokalizacja: Nibylandia
ŚpiącaKrólowa, ja też kiedyś ogłuchłam... na 3 tygodnie.. na ucha dwa...Dziiiwne uczucie. Za szybko zeszłam z gór (hm...wysokich) - gdzieś coś cisnienie...pyknęło i Mądry lekarz w zapyziałym małym kraiku ze stoickim spokojem napisał mi na karteczce wzruszając ramionami : Wait - will be ok No i było .. trochę potrwało ale było Ręce w rozmowach bolały,a pismo obrazkowe opanowałam do perfekcji.Strasznie się bałam,ale jakoś zaufałam konowałowi-nie miałam, wyjścia .Jak w końcu usłyszałam ludzi na ulicy,to zaczęłam śmiać się,płakać,całować "obcych" -obciach niezły
....Poczekaj,przeczekaj-będzie ok A w Sylwestra to ja bym wolała byc przygłucha -nie znoszę petard i wszelakich wybuchów -moje serducho też
....Poczekaj,przeczekaj-będzie ok A w Sylwestra to ja bym wolała byc przygłucha -nie znoszę petard i wszelakich wybuchów -moje serducho też
.... niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce!... EF 4
ŚpiącaKrólowa pisze:po antybiotyku Ci przeszło ?
no niby jedno wystarczy ale jest taaaaki dyskomfort ...
i to że jeszcze nie można sie napić ... echh ...
jak się ma pecha to całe życie
Pomogły ale troszkę to trwało. Po pewnym czasie przyzwyczaiłam się do głuchości na lewe ucho^^ Kiedy zaczęłam słyszeć ,a było to dość nagłe czułam się dziwnie ^^
No napić przy antybiotykach się nie można niestety.
Ja ku uczczeniu sylwestra tak jak się należy nie rozpoczęłam jeszcze kuracji sterydami,a powinnam bo słabnie mi jedna noga.Nikomu nie polecam iść w moje ślady bo głupia jestem , ale stwierdziłam ze jak mam się dobrze bawić i czuć się normalnie to nie chce się ograniczać.Sterydy czekają na po sylwestrowy poniedziałek.Pare dni nie zrobi mi już różnicy
"it's hard to kill human soul even with chainsaw"
No tak
ja też na antybiotyku, rano wezmę, wieczorną dawkę może sobie poluzuję,
jeszcze nie wiem, zależy jak się będę czuła .
ja sądzę, że tu potrzebne zwykłe woskowanie [czyszczenie ] ucha,
nie masz pod ręką innego laryngologa?
ŚpiącaKrólowa pisze:i to że jeszcze nie można sie napić
ja też na antybiotyku, rano wezmę, wieczorną dawkę może sobie poluzuję,
jeszcze nie wiem, zależy jak się będę czuła .
ŚpiącaKrólowa pisze:mam uczucie jakby ciągle bylo zatkane czymś
ja sądzę, że tu potrzebne zwykłe woskowanie [czyszczenie ] ucha,
nie masz pod ręką innego laryngologa?
Nie potrzebuję skrzydeł by latać, potrzebuję ludzi, dzięki którym nie upadnę.
- ŚpiącaKrólowa
- Posty: 496
- Rejestracja: 2009-04-18, 18:04
- Lokalizacja: Nibylandia
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 237 gości