Omijałam ten temat szerokim łukiem,bo wszystko co chciałam napisać było grubą łaciną ,a słownictwo w tym języku mam zbyt ubogie
Mnie rodzina... dowiedziawszy się ze jestem chora-wymeldowała za moimi plecami, hm...wydziedziczyła,chciano mnie i mamę oddać do Domu Opieki,...ech...dużo by pisać .
Grunt że teraz trzymam rodzinkę na krótkiej smyczy i w kagańcu-z daleka ode mnie i mamy
Za to mam przyjaciół których poznałam już jak sie posypałam ( m.innymi "mój" Krzyś
), i to oni są moja rodziną
Faktem jest że wielu znajomych ,gdy dowiedzieli się że nie pójdę,nie zrobię ,nie dam rady- odwróciło sie ode mnie,podkuliło ogony i zrejterowało. Tak jakbym mogła ich zarazić.. Każde takie wykreślanie z kalendarza kwitowałam usmiechem .Nie urodziłam sie wczoraj - troszke znam ludzka naturę ,i rozumiem ich strach
W końcu zostaliśmy wychowani w duchu wiary w sprawiedliwy swiat.
"Złe rzeczy przytrafiaja sie złym ludziom.Jeżeli tak nie myślelibyśmy,to coś złego mogłoby przydarzyć się także nam"
Rodzina....stosunki...układy...zaszłości...pretensje....s.z.a.c.u.n.e.k....uczucie?...Łał ...Mało na to uczucie miejsca
Cytat dnia podpatrzony "gdzieś"
"Wszak świat opiera się na dupie, a dupa leży na pieniądzach, ot i cala prawda zyciowa."
ps.
Zibi pisze:matka, pomimo, że kobieta inteligentna (nauczycielka) traktuje moją chorobę jak jakąś ciężką grypę, twierdząc z przekonaniem, że teraz już będzie tylko lepiej, jakby nie zdając sobie sprawy z realiów tej choroby.
Zibi-chyba wszystkie mamy tak mają
Moja codziennie podcina mi skrzydła takimi kwiatkami,a od niej akurat oczekiwałam zrozumienia -czekaj tatka latka...Ale dla niej to zbyt trudne..przyznać że jej dziecko jest chore