Dzięki Beatko - przeczytałam od deski do deski... i to wiem, że większość "demielinizacji" czuje się podle w upał, moja też ;), ale raczej chodziło mi o ten konkret pt. duszność - bo to nie tylko brak sił czy omdlenia, tylko typowa, mechaniczna niemożność łapania pełnego/wystarczającego oddechu - ja to znam/znałam z tytułu astmy, ale tylko do momentu diagnozy - potem nawet gdy zdarzył się atak (doosyć rzadko) ventolin natychmiast pomagał, a tym razem taka niespodzianka :( - zwyczajnie nie wiem, jak odróżnić duszność astmatyczną od tej drugiej - demielinizacyjnej??? czy w ogóle coś takiego istnieje? przydazyło się komuś?
blanka pisze:...ale nasuwa mi się tu krążenie ,tętno .Mierzyłaś RR ? Byłas bardzo zmęczona ,przegrzana mogłaś mieć niziutkie skurczowe i słaby puls (choć powinien być wtedy podwyższony).Dodatkowo przy słabym krążeniu zmniejsza się transport tlenu do tkanek i człowiek "odpływa" .Może się myle ,porozmawiaj z neuro ,ale stawiałabym tu na to co opisałam .
Dzięki Blaniu - ale nie - pierwsze, co zrobiłam, to zmierzyłam cisnienie - jeszcze nieco wcześniej, przed tym max pogorszeniem - RR wzorcowe i tętno również ok. Poza tym to nie było omdlenie, tylko taka fizyczna duszność - wiesz łapiesz powietrze jak ryba, a czujesz, że się dusisz - uczucie stanowczo nieciekawe ;) było, minęło... jednak próbuję zbadać temat na wsiakij pożarnyj... coby w razie powtórki wiedzieć, co robić. no wiem przynajmniej, żeby nie brać leków na astmę, ale jak mam odróżnić duszność astmatyczną od tego czegoś, to póki co nie mam koncepcji.... może już się nie powtórzy, a może neuro mi coś podpowie
blanka pisze: No i nie udowadniaj ile potrafisz (pewnie tylko sobie samej ,bo chyba miał Ci kto pomóc) .Nie warto
nic nie udowadniałam, po prostu nie miał kto mi pomóc - byłam na działce, w tygodniu z rodzicami, a na sobotę zjechali goście: moja siostra z córką i jej mężem oraz kuzynką + mój małż... Młodzi poszli sobie nad rzeczkę, małż padł i spał, a siostrzyczka orzekła, że ona przyjechała na jeden dzień na wypoczynek a nie do garów... no cóz, moja mama nie ma już sił, aby obsłużyć tyle osób (jest po usunięciu płata płuca i ma cukrzycę), no to padło na mnie... pewnie, gdybym wiedziała, że się przewrócę, to bym poskromiła apetyt siostrzyczki na leniuchowanie, ale myślałam, że dam radę, no więc winny jest mój niepoprawny optymizm, a nie żadne udowadnianie sobie czy światu czegokolwiek :DDDD
teraz za to leniuchuję, czego i Tobie Blanuś zyczę (znaczy się życzę końca remontu