Witam
Moja diagnoza potwierdziła się dopiero kilka dni temu.Rozmawiam o niej z osobami które mają pojecie o SM.Ale jest parę osób ,nawet w rodzinie które nic nie wiedzą ,albo nie chcą wiedziec i myślą że ja sobie wszysko wymysliłam.Ich komentarze i docinkina temat mojego zdrowia doprowadzają mnie do szału.
Jeśli chodzi o kłopoty z psychiką,to też nic wstydliwego.Ja choruję na nerwy 12 lat i leczę się u psychiatry.Spotykam tam ludzi młodych,studentów i maturzystów.Starszych ludzi jest nie bardzo mało.W dzisiejszych czasach bardzo łatwo jest wpasc w depresję.
Ja myslę że trzeba rozmawiac o naszych poroblemach,oczywiscie z osobami które umią słuchac i rozumieją powagę naszej choroby.
czy mówić o chorobie rodzinie,znajomym, nieznajomym?
Moderator: Beata:)
pisałam już,że nie wstydzę sie mówić o chorobie i ze strony osób bliższych i dalszych nie spotyka mnie nic złego.Tylko pilnuję się,żeby tych porozumiewawczych uśmieszków nie zobaczyć i rzadko tłumaczę się dlaczego chodnik jest dla mnie za wąski(zawroty głowy).nie ch myślą co chcą.
Wiesia żyj w zgodzie z sm
Ja powiedziałem praktycznie wszystkim z rodziny. Niestety najbardziej denerwują mnie komentarze typu "wydaję Ci się", albo "tak dobrze wyglądasz - na pewno nie jesteś chory" Inni z kolei starają się za wszelką cenę unikać tematu jakby problemu w ogóle nie było i to chyba jest lepsze niż takie głupie komentarze.
Skype: kzakk87
Ja niestety na tym polu popełniłem kilka błędów... Przede wszystkim nie zaznaczałem stanowczo, aby niektórzy nie przekazywali informacji dalej.
Z mojego rodzinnego domu powiedziałem tylko siostrze - tu raczej chyba mogę liczyć na dyskrecję. Moja ciotka jest wróżką (tak jej się wydaje - lepiej dla niej aby nie była) na razie mnie nie uśmierca - więc nic nie wie
Z rodziną mojej żony poszło niestety gorzej, a mieszkam w rejonie tej rodziny. Farbę puściła jedna z osób, która zresztą bardzo pomogła mi zaraz po diagnozie. Wiedzą prawie wszyscy, a jak nie wiedzą to się powoli dowiadują od osób w promieniu 10 km
Jeden plus - nikt nie ma odwagi, aby zagadać do mnie w tym temacie, więc jestem wolny od problemów, które wymieniacie wyżej. A jak znajdzie się jakiś śmiałek to już ja go przytnę
Podsumowując osoby których nie widziałem na oczy, nie rozmawiałem nigdy z nimi wiedzą o tym. To jest właśnie siła wiejskich plot
Na szczęście mam charakter taki, że mi zwisa co inni o mnie mówią... szkoda, że nie jesteśmy w tej kwestii tacy sami z żoną...
Z mojego rodzinnego domu powiedziałem tylko siostrze - tu raczej chyba mogę liczyć na dyskrecję. Moja ciotka jest wróżką (tak jej się wydaje - lepiej dla niej aby nie była) na razie mnie nie uśmierca - więc nic nie wie
Z rodziną mojej żony poszło niestety gorzej, a mieszkam w rejonie tej rodziny. Farbę puściła jedna z osób, która zresztą bardzo pomogła mi zaraz po diagnozie. Wiedzą prawie wszyscy, a jak nie wiedzą to się powoli dowiadują od osób w promieniu 10 km
Jeden plus - nikt nie ma odwagi, aby zagadać do mnie w tym temacie, więc jestem wolny od problemów, które wymieniacie wyżej. A jak znajdzie się jakiś śmiałek to już ja go przytnę
Podsumowując osoby których nie widziałem na oczy, nie rozmawiałem nigdy z nimi wiedzą o tym. To jest właśnie siła wiejskich plot
Na szczęście mam charakter taki, że mi zwisa co inni o mnie mówią... szkoda, że nie jesteśmy w tej kwestii tacy sami z żoną...
Odnośnie ciekawości, to moja sołtysowa ze wsi się pytała moich sąsiadów mieszkających obok, czy po przeprowadzce jaką ostatnio mieliśmy zajmujemy ten dodatkowy pokój od ulicy, bo ona jak przechodzi nie może dostrzec co tam jest bo zasłony są zawsze zasłonięte. Mówi, że na pewno go nie używamy, no i zaczyna gdybać jak 4-osobowa rodziną możemy wykorzystywać przestrzeń
Pani listonoszka także musiała swego czasu wparować do środka domu i nachalnie się rozglądać.
Zupełnie nie rozumiem tych ludzi, bo mi jakby kazał zapamiętać co Pan Kaziu ma w mieszkaniu to nie dałbym rady... a opisać wygląd Pana Kazia, jak był ubrany
Zapamiętuję ludzi po ich charakterze, tym co mówią, piszą itp. wygląd i całe otoczenie ma dla mnie drugorzędne i często marginalne znaczenie.
eh, życie, życie...
eh ludzie, ludzie...
Pani listonoszka także musiała swego czasu wparować do środka domu i nachalnie się rozglądać.
Zupełnie nie rozumiem tych ludzi, bo mi jakby kazał zapamiętać co Pan Kaziu ma w mieszkaniu to nie dałbym rady... a opisać wygląd Pana Kazia, jak był ubrany
Zapamiętuję ludzi po ich charakterze, tym co mówią, piszą itp. wygląd i całe otoczenie ma dla mnie drugorzędne i często marginalne znaczenie.
eh, życie, życie...
eh ludzie, ludzie...
Nie ukrywamy choroby przed rodziną, szczególnie ta najbliższa ma prawo wiedzieć. Mąż jest bardziej "pilnowany", tzn. nie ma mowy, żeby się przemęczał, siedział za długo na słońcu itp. Trochę się wkurza, ale nie ma jakiegoś litowania się. Za to ja zawsze mogę liczyć na wsparcie, a dla mnie jest ono nie mniej ważne niż dla męża.
A na koniec stare przysłowie: Mądry nic nie powie, a głupi pomyśli, że tak ma być. Swoją drogą choroba to świetny test "na przyjaciół".
A na koniec stare przysłowie: Mądry nic nie powie, a głupi pomyśli, że tak ma być. Swoją drogą choroba to świetny test "na przyjaciół".
Moja miejscowość jest niewielka i wiadomości o innych szybko się rozchodzą.Wiele osób już wie na co jestem chora.Teraz spotykam się z wielka życzliwością,ustępują mi miejsca w autobusie,pomagają zapakować zakupy do siatki,uwierzcie to prawda.I nie ma uśmieszków,kiedy miota mną po chodniku,tylko życzliwość.Jestem im wszystkim wdzięczna i dumna,że zasłużyłam swym wcześniejszym postępowaniem na podobna pomoc.Zabrzmiało to pewnie jakbym była zarozumiała.Nie,to radość.
Wiesia żyj w zgodzie z sm
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 115 gości