A, napisze sobie skoro prowadzę tutaj swój przebieg diagnostyki.
Byłam w końcu u mojej neurolog. Pamiętała mnie ze szpitala, opowiedziała mi, że pamięta jak w pokoju lekarskim oglądali moje MRI i wywnioskowali, że nie mam czarnych dziur cokolwiek to znaczy..
Obejrzała nową płytkę i stwierdziła, że ona SM mi w życiu nie zdiagnozuje bo nie spełniam żadnych kryteriów i jak mają mnie leczyć? Sterydami na wszelki wypadek, interferonem? Ona uważa, że leczy się jak są objawy albo jak obraz cały wskazuje na SM a ona tu tego nie widzi.
Pytała o boreliozę, o choroby jakieś infekcyjne i ona nie wie co mogłoby spowodować taki obraz + endometriozę i hashimoto. Wirus?
Dała mi do zrozumienia, że jak jest SM to radiolog czy tam lekarz opisujący pisze po prostu SM albo podejrzenie SM, charakterystyczne dla SM, mogące odpowiadać SM a nie tak jak u mnie może demielinizacyjne, może naczyniopochodne..może, może może.
Opowiedziała mi, że diagnozowali ostatnio młodą dziewczynę z SM i potwierdziło się że choruje ale ona miała jakieś objawy mocne i mało ognisk w głowie. Powiedziała, że rok, bez zmian w MRI to nie bardzo do SM podobne.
No i teraz meritum. Poleciła mi aby udała się do poradni chorób demielinizacyjnych do Rzeszowa ( przecież tam nic takiego nie ma?? :
)
No niby nie ma ale przeniosła się TUTAJ pani dr Psujek od SM i od chorób demielinizacyjnych. Powinnam się z nią skonsultować i pokazać jej płytki żeby oceniła co to może być dla świętego spokoju. Raz na zawsze.
Tylko jak sie z nia skontaktować hmm?
Alternatywą jest jeszcze pójście znów na oddział na pobranie płynu żeby zobaczyć czy coś tam jest ale bez pośpiechu...