A tutaj napiszę. W sumie to jest absurd, bo lekarz jest lekarzem, ale...... Do niedawna rodzinnego lekarza mieliśmy u siebie, niby super, bo na miejscu, ale...i to duże ALE..... Zdarzyło się, że musiałam spędzić w przychodni 2,5 godziny, żeby dostać opiekę na Delfina, za każdym razem był problem z uzyskaniem opieki, czyli pytania: a po co, gdzie jedziemy, do jakiego lekarza, noż kurde, to nie jest pełnopłatny dzień wolnego, a nawet gdybym chciała być tylko w domu, bo mąż ma deprechę, to też mam do tego prawo. Tylko raz w tygodniu przyjmował po południu, rejestracja tylko rano od 8 osobiście, telefoniczna od 9, jeśli jakimś cudem udało mi się dodzwonić to i tak nie było już numerków, a na następny dzień nie można było się rejestrować, no i te cholerne NUMERKI, nie podana godzina, nawet w przybliżeniu, tylko numerek, numerek, który był i tak nic nie wart. Problem z załatwieniem wizyty domowej, problem ze wszystkim. Samego lekarza jeszcze bym zniosła, ale panie w rejestracji, KOSZMAR, lata 70te w pełnej krasie, czyli ja uniżony pacjent nieśmiało proszę łaskawą panią .... Miarka się przebrała, za namową koleżanek zapisałam się do przychodni odległej od nas o 12 km (taka spora wieś), a tam normalnie bajka
Miłe panie w rejestracji, podana godzina wizyty (raz czekaliśmy 10 minut), można zarejestrować się na dowolny dzień, codziennie jest ktoś do 17, nie ma problemu z wizyta domową, lekarz chętny do pomocy, dużo spraw można załatwić telefonicznie, no i podejście do pacjenta, niczego, w przypadku Delfina nie bagatelizuje, bo jak stwierdziła ostatnio przy bólu brzucha, z racji SM i przyjmowanych leków, niektóre choroby mogą mieć nietypowe objawy, no i troska o mnie
mam "prikaz", że jeśli coś mi będzie dolegać to absolutnie nie mogę tego lekceważyć, bo ja jestem potrzebna mężowi i muszę dbać o siebie bardziej niż inni dookoła. Normalnie prawdziwi LEKARZE. A tak wracając do tematu, spora część absurdów z jakimi spotykamy się w służbie zdrowia nie wynika z chorych przepisów, tylko z braku odrobiny dobrej woli.