SAMOTNOŚć a Sm
Moderator: Beata:)
Jeżeli ktoś mógłby do mnie napisać.. muszę się poradzić kogoś doświadczonego w bardzo trudnej sprawie rodzinnej, niezręcznie mi pisać na forum, bo nawet nie wiem, w którym miejscu, a właśnie stoję przed straszną decyzją o rozwodzie z winy męża, a nie czuję się jeszcze na siłach, by radzić sobie sama ze sobą, a muszę jeszcze z nim.. proszę, czy ktoś mi pomoże
mail do mnie: ulotna@op.pl
mail do mnie: ulotna@op.pl
Magdalenka pisze:bo nawet nie wiem, w którym miejscu,
Magdalenko, niezależnie od Twojej prośby o kontakt mailowy - jeśli będziesz chciała porozmawiać o swoim problemie, zapraszam do >> tego << tematu. Na forum pomagamy sobie w różnych sytuacjach, nawet w tak trudnych. Tutaj są naprawdę bardzo życzliwi ludzie, tak więc jeśli będziesz miała ochotę, pisz w podanym przeze mnie temacie. Nie zostaniesz sama z kłopotami i z pewnością znajdą się osoby, które będą chciały Ci pomóc.
Pozdrawiam
Magdalenko, proszę Cię - nawet tak nie pisz. Będziemy działać. Wyjście zawsze jest, nawet jeśli okaże się, że pewne sprawy może rozwiązać tylko upływający czas. Pomożemy Ci wówczas, aby nie był zbyt bolesny. Pisz - albo w temacie, który podałam [jeśli rozwód jest realny], albo tutaj. Tak czy tak, nie zamykaj się w sobie. Bardzo Cię o to proszę.
Witam
Moze bede marudzic, ale nie mam komu sie wyzalic.
Mam 42 lata, po 22latch malzenstwa zostalam sama, niestety nie ukladalo mi sie w malzenstwie, moj byly myslal tylko o jednym, w glowie mial tylko sex. Nie pracowalam wiec jak chcialam pieniadze to slyszalam jak mi dasz... to dostaniesz, przepraszam ze tak doslownie pisze, ale musze to z siebie wyrzucic!
Urodzilam 5 dzieci, sa juz dorosle, nie pacowalam, bo wychowywalam dzieci, a gdy moglam isc do pracy i zaczac normalnie zyc przyszla choroba sm, padaczka, wzw C,depresja.
Dostalam wyrok na reszte zycia.
W domu koszmar, niestety nikt mi nie wierzyl, ze jestem chora, slyszalam ze udaje, poniewaz raz jestem wesola, a za chwile cos mnie boli, tak to trwalo kilka lat, do szpitala sama, w szpitalu sama, wreszcie uprosilam bylego meza, zeby poszedl do lekarza, nic mi nie powiedzial, a w wypisie ze szpitala mam napisane "maz nie rozumie choroby, nie potrafi pomóc". Koszmar ciagnie sie dalej, uciekam od domu, szukam przyjaciol, na szczescie poznalam Andrzeja, ktory mi pomogl, zrozumial moja chorobe, moje zachowanie jest ode mnie starszy o 16 lat, ale jest inny.
Pewnego dnia znowu mialam rzut, znalazlam sie w szpitalu przez 14 dni nikt z domu mnie nie odwiedzil, wiem znam ich zdanie o mnie, udaje, jakos to przetrwalam, Andrzej odwiedzal mnie codziennie, pomagal, chodzil do lekarza.
W ostatni dzien pobytu przyjechal moj maz i zrobil mi awanture, ze sie pusz.... ze jestem ku... itd no i ze nie mam po co wracac do domu. Zalamalam sie.
Nie wrocilam do domu, zabral mnie Andrzej do siebie. Na drudi dzien pojechalam do domu po rzeczy, prawie nic nie znalazlam, wszysko bylo spalone, moje ubrania i osobiste rzeczy. Majac 41 lat zostalam z niczym.
Powoli zaczelam sie zbierac do zycia. Andrzej mi pomogl, lekarze rehabilitacja, ale nie moglam zapomniec o dzieciach, nie chcieli ze mna rozmawiac.
Po pol roku odezwal sie do mnie 17 letni syn, szczera rozmowa i okazalo sie ze ex maz powiedzial, ze nie chce z nimi rozmawiac, ze nie chce ich znac, wyjasnilismy sobie wszystko i zaczelismy sie spotykac, ale boli bo pokryjomu zeby nie wiedzial przyjezdzaja do mnie, ale nikt o tym nie wie. Najstarsza corka mnie sie wyrzekla, ma 23 lata jest mezatka, mieszka w Szkocji, urodzila coreczke i mi napisala, ze nigdy jej nie zobacze i mnie nie chce znac.
Od roku jestem babcia, a nie znam wnuczki, bardzo boli.
Wczoraj poklocilam sie z dziecmi, bo juz tak dalej nie moge, ze musza ukrywac, ze przychodza do mnie, a z ojcem i ta jego... jezdza wszedzie i sie dobrze bawia.
Wiem, ze zle zrobilam, ze odeszlam, tak sie nie robi, jestem wyrodna matka, ale nie dalam rady dluzej, myslalam juz o najgorszym, mialam juz przygotowane tabletki zeby zasnac i miec spokoj. Minelo, ale coz znowu to wraca brakuje checi do zycia, znowu chce zasnac, coraz wiecej biore lekow, zeby spac, a nie myslec.... teraz siedze w domu, zachorowalam- zapalenie krtani i tchawicy. Andrzej dba o mnie jak o dziecko, zebym wyzdrowiala, a ja nie potrafie nwet mu podziekowac, wszystko utrudniam.
Juz nie wiem co dalej bedzie.
Bog o mnie zapomnial, moze zasluzylam.......
Moze bede marudzic, ale nie mam komu sie wyzalic.
Mam 42 lata, po 22latch malzenstwa zostalam sama, niestety nie ukladalo mi sie w malzenstwie, moj byly myslal tylko o jednym, w glowie mial tylko sex. Nie pracowalam wiec jak chcialam pieniadze to slyszalam jak mi dasz... to dostaniesz, przepraszam ze tak doslownie pisze, ale musze to z siebie wyrzucic!
Urodzilam 5 dzieci, sa juz dorosle, nie pacowalam, bo wychowywalam dzieci, a gdy moglam isc do pracy i zaczac normalnie zyc przyszla choroba sm, padaczka, wzw C,depresja.
Dostalam wyrok na reszte zycia.
W domu koszmar, niestety nikt mi nie wierzyl, ze jestem chora, slyszalam ze udaje, poniewaz raz jestem wesola, a za chwile cos mnie boli, tak to trwalo kilka lat, do szpitala sama, w szpitalu sama, wreszcie uprosilam bylego meza, zeby poszedl do lekarza, nic mi nie powiedzial, a w wypisie ze szpitala mam napisane "maz nie rozumie choroby, nie potrafi pomóc". Koszmar ciagnie sie dalej, uciekam od domu, szukam przyjaciol, na szczescie poznalam Andrzeja, ktory mi pomogl, zrozumial moja chorobe, moje zachowanie jest ode mnie starszy o 16 lat, ale jest inny.
Pewnego dnia znowu mialam rzut, znalazlam sie w szpitalu przez 14 dni nikt z domu mnie nie odwiedzil, wiem znam ich zdanie o mnie, udaje, jakos to przetrwalam, Andrzej odwiedzal mnie codziennie, pomagal, chodzil do lekarza.
W ostatni dzien pobytu przyjechal moj maz i zrobil mi awanture, ze sie pusz.... ze jestem ku... itd no i ze nie mam po co wracac do domu. Zalamalam sie.
Nie wrocilam do domu, zabral mnie Andrzej do siebie. Na drudi dzien pojechalam do domu po rzeczy, prawie nic nie znalazlam, wszysko bylo spalone, moje ubrania i osobiste rzeczy. Majac 41 lat zostalam z niczym.
Powoli zaczelam sie zbierac do zycia. Andrzej mi pomogl, lekarze rehabilitacja, ale nie moglam zapomniec o dzieciach, nie chcieli ze mna rozmawiac.
Po pol roku odezwal sie do mnie 17 letni syn, szczera rozmowa i okazalo sie ze ex maz powiedzial, ze nie chce z nimi rozmawiac, ze nie chce ich znac, wyjasnilismy sobie wszystko i zaczelismy sie spotykac, ale boli bo pokryjomu zeby nie wiedzial przyjezdzaja do mnie, ale nikt o tym nie wie. Najstarsza corka mnie sie wyrzekla, ma 23 lata jest mezatka, mieszka w Szkocji, urodzila coreczke i mi napisala, ze nigdy jej nie zobacze i mnie nie chce znac.
Od roku jestem babcia, a nie znam wnuczki, bardzo boli.
Wczoraj poklocilam sie z dziecmi, bo juz tak dalej nie moge, ze musza ukrywac, ze przychodza do mnie, a z ojcem i ta jego... jezdza wszedzie i sie dobrze bawia.
Wiem, ze zle zrobilam, ze odeszlam, tak sie nie robi, jestem wyrodna matka, ale nie dalam rady dluzej, myslalam juz o najgorszym, mialam juz przygotowane tabletki zeby zasnac i miec spokoj. Minelo, ale coz znowu to wraca brakuje checi do zycia, znowu chce zasnac, coraz wiecej biore lekow, zeby spac, a nie myslec.... teraz siedze w domu, zachorowalam- zapalenie krtani i tchawicy. Andrzej dba o mnie jak o dziecko, zebym wyzdrowiala, a ja nie potrafie nwet mu podziekowac, wszystko utrudniam.
Juz nie wiem co dalej bedzie.
Bog o mnie zapomnial, moze zasluzylam.......
Ostatnio zmieniony 1970-01-01, 01:00 przez gosik71, łącznie zmieniany 1 raz.
ZYCIE NIE DAJE NAM TEGO CO CHCEMY,TYLKO TO ,CO DLA NAS MA.........
Gosik, przeczytałam i wiesz co? Najbardziej utkwiło mi... Andrzej, Andrzej, Andrzej.
Zajmij się tym i to koniecznie. To musi być całkiem porządny facet. Zadbaj o Niego. Nie patrz już na to, co straciłaś, a na to co zyskałaś. Masz teraz Jego, nie jesteś sama. Słowo "dziękuję" nie boli, a uśmiech kruszy lody. Myślę, że Andrzej sobie na to zasłużył.
gosik71 pisze:Andrzej dba o mnie jak o dziecko zebym wyzdrowiala a ja nie potrafie nwet mu podziekowac wszystko utrudniam.
Zajmij się tym i to koniecznie. To musi być całkiem porządny facet. Zadbaj o Niego. Nie patrz już na to, co straciłaś, a na to co zyskałaś. Masz teraz Jego, nie jesteś sama. Słowo "dziękuję" nie boli, a uśmiech kruszy lody. Myślę, że Andrzej sobie na to zasłużył.
Pewnie masz racje, na pewno sobie zasluzyl.
Ale ja chyba juz nie potrafie dziekowac, przepraszac.
Stracilam wszystko - rodzine, zdrowie, przyjaciol.
Jakos nie potrafie sie pozbierac, wszystkiego sie boje.
Ale ja chyba juz nie potrafie dziekowac, przepraszac.
Stracilam wszystko - rodzine, zdrowie, przyjaciol.
Jakos nie potrafie sie pozbierac, wszystkiego sie boje.
Ostatnio zmieniony 1970-01-01, 01:00 przez gosik71, łącznie zmieniany 1 raz.
ZYCIE NIE DAJE NAM TEGO CO CHCEMY,TYLKO TO ,CO DLA NAS MA.........
Gosik71 teraz z pewnością jest Ci ciężko, po tym wszystkim co przeszłaś Wiem, że w takich momentach człowiekowi bardzo ciężko znaleźć pozytywy. Pamiętaj jednak, że myślenie o przeszłości jej nie zmieni. Postaraj się więcej myśleć o tym co przed Tobą, o Andrzeju, który jest z Tobą. Na tym zacznij budować swoje jutro i niech będzie ono przeciwnością tego co Cię spotkało wcześniej
http://www.katarzynadebska.pl/
„Jeśli potrafisz o czymś marzyć, to potrafisz także tego dokonać” – Walt Disney
„Jeśli potrafisz o czymś marzyć, to potrafisz także tego dokonać” – Walt Disney
gosik71, przeczytałam twoją historię. Piszesz i mówisz, że jesteś sama, ale przecież dobrze wiesz, że tak nie jest. Nie warto cofać się. Życie jest zbyt krótkie, a mimo tego że jesteśmy chorzy można je dobrze przeżyć. Masz kochającą i rozumiejącą cię osobę w zasięgu ręki. Wykorzystaj to. Co do dzieci to na pewno boli. Wcale ci się nie dziwę, ale to wynika z charakteru. Przyjdzie czas, kiedy zrozumieją, a ty jako kochająca matka i tak przyjmiesz je z radością. Wiem, bo moja zrobiła to samo z moim bratem po 15 latach ciszy.
Skup się na sobie i swoim partnerze. Bierz "życie" pełnymi garściami.
Wiem, że czasem są trudne dni bo ja też takie mam, ale to nie jest wyjście zanurzać się cały czas w swoim własnym smutku.
Zrób listę za i przeciw i zobaczysz sama, że mimo wszystko jest dużo za i skup się na tym. Masz teraz jeszcze nas. Pamietaj.
Głowa do góry.
Skup się na sobie i swoim partnerze. Bierz "życie" pełnymi garściami.
Wiem, że czasem są trudne dni bo ja też takie mam, ale to nie jest wyjście zanurzać się cały czas w swoim własnym smutku.
Zrób listę za i przeciw i zobaczysz sama, że mimo wszystko jest dużo za i skup się na tym. Masz teraz jeszcze nas. Pamietaj.
Głowa do góry.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Google [Bot], Majestic-12 [Bot] i 41 gości