Jacyś mocno antybiotykowi jesteście
Tzn. 100% zgody, że trzeba tłuc antybiotykiem, jeśli się wdały bakterie. Ale czy każda wirusówka kończy się nadkażeniem bakteriami???
Z jednej strony osoba o obniżonej odporności (pytanie: z jakiego powodu) musi na przeziębienia i tym podobne bardziej uważać. Z drugiej - za dużo antybiotyków też dobrze organizmowi nie robi.
Przed diagnozą zazwyczaj wierzyłam w siły natury: niech organizm wykorzysta dostępne mechanizmy i walczy. Zwykle zwalczał. Od jakichś 10 lat nie brałam antybiotyku (ostatni był przez zapalenie zatok - bałam się przejścia w stan chroniczny).
Teraz w sumie działam tak samo. Z tą różnicą, że nie bronię się już przed zbijaniem gorączki (wcześniej raczej dawałam szansę organizmowi "wygotować" zarazę). Stan podgorączkowy toleruję (bo nie znoszę jakoś źle), wyższą bym obniżała - na zasadzie: nie przegrzewać organizmu.
Sen, odpoczynek (najlepiej na płasko i z zamkniętymi oczami
.
Dużo płynów.
Płukanie gardła i nosa (gardła - solą, sodą).
Czosnek, kurkuma, cytrusy.
Sole emskie, jeśli coś drapie.
Jakieś Olbasy albo inne takie dla złagodzenia.
Kasza jaglana - na rozpędzenie "gluta".
Podręczna akupresura - na ogólną odporność i przeciw katarowi.
Jak nie przechodzi, odwiedzam lekarza. Przede wszystkim po to, żeby mnie osłuchał, czy nic się nie lęgnie. Oczywiście wizyty po zwolnienie to osobna sprawa, praktyczna, nie medyczna
Zobaczymy, jak będzie dalej. Na przykład jeśli zacznę brać Tysabri, które obniża odporność. Wtedy się zobaczy... Ale ogólnie wierzę w to, że katar, gorączka, kaszel itp. to nie choroba, tylko objawy walki z chorobą
It doesn't get any easier; you just go faster.