Kącik złego humoru
Moderator: Beata:)
Kącik złego humoru
Dobra, to ponarzekam - ależ jestem zmęczona Powód: spacer oczywiście A teraz leżę i odpoczywam, w sobotę i niedzielę kolejne
Pozdrawiam
SylwiU
SylwiU
Kącik złego humoru
Podziwiam I zazdroszczę . Możesz napisać więcej jak wygląda taki spacer od strony osoby z sm? Tzn ile trwa, jaki mniej więcej dystans pokonujecie, I jeśli się zatrzymacie to czy długo trzeba stać?
Rozumiem że to nie jest marszobieg, ale wiesz , czasem marzę żeby przysiąść ... albo żeby się na nikogo I na nic nie zatoczyć....
Rozumiem że to nie jest marszobieg, ale wiesz , czasem marzę żeby przysiąść ... albo żeby się na nikogo I na nic nie zatoczyć....
Anka
Kącik złego humoru
Oj wczoraj, to było ciężko Ale to też trochę wina trasy - mamy w Łodzi Stary Cmentarz, podzielny na trzy wyznania - katolicki, prawosławny i ewangelicki. I taką "przebieżkę" mieliśmy przez wszystkie trzy, w związku z czym - jak dla mnie - to za szybko trochę, ale przy określonych kwaterach się zatrzymywaliśmy, no i na cmentarzach są ławeczki, więc część osób przysiadała. W zeszłym roku Muzeum Włókiennictwa organizowało spacer tylko po części ewangelickiej "śladami rodziny Geyerów" - i to było tylko w jednej części i też około 2 godzin, więc na pewno spokojniej i więcej przystanków.
W poprzednie wtorki było trochę spokojniej, może trochę większe odległości, ale mniej miejsc i dłuższe przerwy "na przewodnika", tylko że u nas nie ma ławek na ulicach, zresztą w centrum jest tak wąsko... są jakieś murki, gazony itp. - można przycupnąć. Generalnie męczące jest, nie powiem, ale to zazwyczaj planowane jest na dwie godziny. W każdym razie ten wczorajszy mnie mocno zmęczył, ale fakt, że trasę na spotkanie i powrót do domu też pokonywałam pieszo (moim tempem, to jakieś 15 minut, bo blisko mieszkam), więc dodatkowe obciążenie.
IMHO, jak coś jest organizowane, to warto dowiedzieć się o trasę - wtedy można ocenić, zazwyczaj nie są to to wyścigi, wczoraj po prostu specyfika trasy mnie dodatkowo dobiła, no i straszna duchota była. Były u nas takie spacery, które ze względu na temat mnie bardzo interesowały, ale rezygnowałam, bo sam tytuł wskazywał mniej więcej zasięg, a po doczytaniu szczegółów wiedziałam, że mogę nie dać rady. Spróbuj się zorientować o tym, co jest organizowane, wg mnie warto poznać trochę również miejsce, w którym się mieszka...
BTW, zobaczyłam godzinę Twojego postu
W poprzednie wtorki było trochę spokojniej, może trochę większe odległości, ale mniej miejsc i dłuższe przerwy "na przewodnika", tylko że u nas nie ma ławek na ulicach, zresztą w centrum jest tak wąsko... są jakieś murki, gazony itp. - można przycupnąć. Generalnie męczące jest, nie powiem, ale to zazwyczaj planowane jest na dwie godziny. W każdym razie ten wczorajszy mnie mocno zmęczył, ale fakt, że trasę na spotkanie i powrót do domu też pokonywałam pieszo (moim tempem, to jakieś 15 minut, bo blisko mieszkam), więc dodatkowe obciążenie.
IMHO, jak coś jest organizowane, to warto dowiedzieć się o trasę - wtedy można ocenić, zazwyczaj nie są to to wyścigi, wczoraj po prostu specyfika trasy mnie dodatkowo dobiła, no i straszna duchota była. Były u nas takie spacery, które ze względu na temat mnie bardzo interesowały, ale rezygnowałam, bo sam tytuł wskazywał mniej więcej zasięg, a po doczytaniu szczegółów wiedziałam, że mogę nie dać rady. Spróbuj się zorientować o tym, co jest organizowane, wg mnie warto poznać trochę również miejsce, w którym się mieszka...
BTW, zobaczyłam godzinę Twojego postu
Pozdrawiam
SylwiU
SylwiU
Kącik złego humoru
Dzięki serdeczne coraz bardziej mnie to kusi. Zainteresuję się bardziej szczegółowo I spróbuję dowiedzieć więcej, tym bardziej, że na niektóre spacery trzeba się wcześniej zapisać.
Co do godziny postu, to jestem na etapie przestawiania się na tryb dzienny, ale idzie mi to jak krew z nosa . Ostatnio wpadłam chyba w tryb koci czyli kilka drzemek 2-3 godziny w ciągu doby przy całodobowym leniuchowaniu . Obawiam się, że dopiero powrót do pracy mnie ustawi do pionu, bo jak nie muszę wstawać o 6, to najlepiej mi się śpi właśnie rano
Dobrze że te spacery są w okolicach 18, dla mnie to prawie jak poranna gimnastyka
Co do godziny postu, to jestem na etapie przestawiania się na tryb dzienny, ale idzie mi to jak krew z nosa . Ostatnio wpadłam chyba w tryb koci czyli kilka drzemek 2-3 godziny w ciągu doby przy całodobowym leniuchowaniu . Obawiam się, że dopiero powrót do pracy mnie ustawi do pionu, bo jak nie muszę wstawać o 6, to najlepiej mi się śpi właśnie rano
Dobrze że te spacery są w okolicach 18, dla mnie to prawie jak poranna gimnastyka
Anka
Kącik złego humoru
Ann pisze:Dobrze że te spacery są w okolicach 18, dla mnie to prawie jak poranna gimnastyka
Jak moi znajomi, bywało, że ja już wstawałm do pracy, a oni właśnie się kładli... no ale dyżury nocne wtedy mieli...
Ja w weekendy - szczególnie w soboty - mam swój rytuał: wstaję przed 8, idę po gazetę, jem śniadanie, kładę się na chwilę z książką lub filmem ... budzę się zazwyczaj po dwóch, czasami więcej, godzinach Przestałam się przejmować lenistwem, kotom to nie przeszkadza
Pozdrawiam
SylwiU
SylwiU
Kącik złego humoru
No to teraz naprawdę ponarzekam
Wsiadałam do tramwaju, a żeby na niego zdążyć musiałam przyspieszyć kroku i to było już za dużo. Na schodach piękny pad i myśl - żeby nie zaczął zamykać drzwi. Jak się już pozbierałam - jakiś pan mi pomógł - to nie mogłam dać kroku, i tylko taka myśl: jak wysiądę i pójdę dalej? Bo to tylko jeden przystanek podjeżdżam... Ale po chwili było już wszystko ok, moment wcześniej - blokada, za parę sekund wszystko dobrze. Tylko teraz myślę o siniakach, bo wg mnie powinnam mieć na stopie, w dwóch miejscach pod kolanem i na palcu u ręki. Dzień zaczął się po prostu rewelacyjnie.
Wsiadałam do tramwaju, a żeby na niego zdążyć musiałam przyspieszyć kroku i to było już za dużo. Na schodach piękny pad i myśl - żeby nie zaczął zamykać drzwi. Jak się już pozbierałam - jakiś pan mi pomógł - to nie mogłam dać kroku, i tylko taka myśl: jak wysiądę i pójdę dalej? Bo to tylko jeden przystanek podjeżdżam... Ale po chwili było już wszystko ok, moment wcześniej - blokada, za parę sekund wszystko dobrze. Tylko teraz myślę o siniakach, bo wg mnie powinnam mieć na stopie, w dwóch miejscach pod kolanem i na palcu u ręki. Dzień zaczął się po prostu rewelacyjnie.
Pozdrawiam
SylwiU
SylwiU
Kącik złego humoru
Sylwia, grunt to optymizm, siniaki I tak mamy już wpisane w codzienność, więc jeden więcej nie robi różnicy. Poza tym, na stopie nie rzuca się w oczy. Niczego sobie nie złamałaś, nie stało się nic poważnego, a sytuacja brzmi groźnie. No I jesteś w stanie przemieszczać się sama publicznym transportem. Ja już od kilku lat nie korzystam mimo, że mam darmowy, ale się boję właśnie wsiadania I wysiadania I ewentualnego braku miejsc siedzących przez zaburzoną równowagę I zawroty głowy . Potknięcia zdarzają się każdemu. No I gó...niany początek wróży, że już może być tylko lepiej, bo glebę już zaliczyłaś, niżej się nie da
Anka
Kącik złego humoru
Oj Sylwia nie tylko Ty masz zły dzień ja rano wylałam kubek herbaty prawie na kompa a potem oblałam się gorącą kawą tylko dzięki expresowej reakcji nie ma bąbli a fikam ciągle nie mówiąc o potykaniu a wczoraj odebrałam wyniki testu na nietolerancję no i mam trochę zakazów najgorsze białko czyli nabiał no i słodycze z resztą może sobie jakoś poradzę będzie ciężko
Kącik złego humoru
No dobra, napisałam, że ponarzekam, bo zazwyczaj tego nie robię A nazwa wątku zobowiązuje
Też się cieszę, że nic nie połamałam, strat w rzeczach też nie było. Teraz sobie obserwuję siniola na łydce, oj będzie piękny A jutro i tak pójdę na spacer szlakiem łódzkich kobiet , a co! Kilka siniaków mnie nie zatrzyma
Jeśli chodzi o korzystanie z naszej łódzkiej komunikacji, to jest jednym z powodów, że jeżdżę na szóstą do pracy - mam wyliczone, wiem o której jest pierwszy autobus i nawet wtedy przyjeżdża o czasie. No i mniejszy tłok i rano i po południu.
Niby blisko pracuję (jakieś 5 kilometrów), ale jadę w najlepszym wypadku dwoma, a czasami 3 lub 4 (!) pojazdami, żeby jak najmniej chodzić. Tylko wtedy muszę więcej wsiadać i wysiadać. Trasę mam niesamowicie poszatkowaną, gdybym się pewniej czuła, to korzystałabym z roweru publicznego, ale nie będę ryzykować.
No cóż, wczoraj kawę sobie wylałam na biurko w trakcie picia, na szczęście zimna już, ale dotąd nie wiem, jak to zrobiłam A oprócz potykania, to ja jeszcze się zataczam, tzn. wydaje mi się, że idę prosto, a nosi mnie po całej szerokości chodnika. I nie ukrywajmy, coraz wolniej chodzę Trudno, jak ktoś będzie chciał iść razem ze mną, będzie musiał czekać!
Parę razy mówili mi, że nie powinnam jeść nabiału, ale bez serów? Co to za życie? I co miałabym jeść? A słodycze - moja miłość i ... zmora - wiem, że nie powinnam i rzeczywiście ograniczam, ale czasami jest taka chcica...
Też się cieszę, że nic nie połamałam, strat w rzeczach też nie było. Teraz sobie obserwuję siniola na łydce, oj będzie piękny A jutro i tak pójdę na spacer szlakiem łódzkich kobiet , a co! Kilka siniaków mnie nie zatrzyma
Jeśli chodzi o korzystanie z naszej łódzkiej komunikacji, to jest jednym z powodów, że jeżdżę na szóstą do pracy - mam wyliczone, wiem o której jest pierwszy autobus i nawet wtedy przyjeżdża o czasie. No i mniejszy tłok i rano i po południu.
Niby blisko pracuję (jakieś 5 kilometrów), ale jadę w najlepszym wypadku dwoma, a czasami 3 lub 4 (!) pojazdami, żeby jak najmniej chodzić. Tylko wtedy muszę więcej wsiadać i wysiadać. Trasę mam niesamowicie poszatkowaną, gdybym się pewniej czuła, to korzystałabym z roweru publicznego, ale nie będę ryzykować.
benka 2 pisze:ja rano wylałam kubek herbaty prawie na kompa a potem oblałam się gorącą kawą tylko dzięki expresowej reakcji nie ma bąbli a fikam ciągle nie mówiąc o potykaniu a wczoraj odebrałam wyniki testu na nietolerancję no i mam trochę zakazów najgorsze białko czyli nabiał no i słodycze z resztą może sobie jakoś poradzę będzie ciężko
No cóż, wczoraj kawę sobie wylałam na biurko w trakcie picia, na szczęście zimna już, ale dotąd nie wiem, jak to zrobiłam A oprócz potykania, to ja jeszcze się zataczam, tzn. wydaje mi się, że idę prosto, a nosi mnie po całej szerokości chodnika. I nie ukrywajmy, coraz wolniej chodzę Trudno, jak ktoś będzie chciał iść razem ze mną, będzie musiał czekać!
Parę razy mówili mi, że nie powinnam jeść nabiału, ale bez serów? Co to za życie? I co miałabym jeść? A słodycze - moja miłość i ... zmora - wiem, że nie powinnam i rzeczywiście ograniczam, ale czasami jest taka chcica...
Pozdrawiam
SylwiU
SylwiU
Kącik złego humoru
A na osłodę wszystkim Aniom wszystkiego naj,naj w dniu ich święta duużo zdrówka i miłości czekałam długo na te chłodne poranki
Kącik złego humoru
sylseb pisze:Source of the post Co to za życie?
Człowiek chory, a tu same zakazy I nakazy zewsząd , a sami tylko doradzają, a się nie stosują.
Nie zazdroszczę tylu środków lokomocji. Ja już nawet jakieś 300-400 m do sklepu tylko autem. No bo jeszcze przecież trzeba wrócić, no I siatki ciężkie, no I tych metrów w Biedronce nie liczę.
Anka
Kącik złego humoru
benka 2 pisze:Source of the post A na osłodę wszystkim Aniom wszystkiego naj,naj w dniu ich święta duużo zdrówka i miłości czekałam długo na te chłodne poranki
No pewnie, że słodzę Aniom dzisiaj
Pozdrawiam
SylwiU
SylwiU
Kącik złego humoru
Dołączam do słodzących Aniom.
Sylwia, możesz poczuć się w czepku urodzoną, bo z opisu sytuacyjnego jasno wynika, że bez jakiegoś złamania czy pęknięcia nie powinno się zakończyć Twoje bliski spotkanie ze schodami w komunikacji miejskiej. No i jeszcze drzwi się nie zamknęły. Siniory miną, choć jak obserwuję siebie, jedne znikają, inne nie wiem skąd się pojawiają. Dobrze, że tak tylko się zakończyła cała historia.
Sylwia, możesz poczuć się w czepku urodzoną, bo z opisu sytuacyjnego jasno wynika, że bez jakiegoś złamania czy pęknięcia nie powinno się zakończyć Twoje bliski spotkanie ze schodami w komunikacji miejskiej. No i jeszcze drzwi się nie zamknęły. Siniory miną, choć jak obserwuję siebie, jedne znikają, inne nie wiem skąd się pojawiają. Dobrze, że tak tylko się zakończyła cała historia.
Wojtek
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 182 gości